-

Andrzej-z-Gdanska

Inż. Doboszyński przed Sądem Przysięgłych. Czy Barcelona była bardziej „czerwona” niż Kraków?

Nie mogłem się powstrzymać, ponieważ nie dawało mi to spokoju, żeby nie przyjrzeć się bliżej sprawie wyprawy Adama Doboszyńskiego na Myślenice.

Informacje znalazłem w „Orędowniku”, ilustrowanym dzienniku narodowym i katolickim wydawanym w Poznaniu.

Czytając sprawozdania z procesu tamtych lat wydawało mi się czasami, że Kraków leży na Księżycu, takie odległe wydawały mi się realia życia krakowskiego. Momentami jednak odnosiłem wrażenie jakby to było niedawno.

Członkowie największej partii (Stronnictwo Narodowe) mają problemy z organizowaniem legalnych spotkań, są szykanowani dziwnymi decyzjami i wysokimi, nieuzasadnionymi, mandatami. Rząd oraz jego przedstawiciele, jak wspomina inż. Doboszyński, niejednokrotnie patrzą przez palce na działania prowadzące do jawnej niesprawiedliwości „Etrusków” w stosunku do mieszkańców m. in. podkrakowskich miejscowości. Dzieje się tak ponieważ na niektórych stanowiskach stoją właśnie „Etruskowie”. Wzięcie w obronę poszkodowanych spotyka się z atakami na obrońców zamiast na sprawców. Skutkiem „marszu na Myślenice” staje się proces, w wyniku którego dochodzi do ujawnienia i nagłośnienia wielu nieprawidłowości, mówiąc delikatnie, związanych z działaniem „Etrusków”. Następuje istotna zmiana. Oskarżeni stają się oskarżycielami, a proces odbija się głośnym echem w całej ówczesnej Polsce.

Obrońca inż. Doboszyńskiego, w czasie mowy obrończej, przypomina szokujące stwierdzenie inż. Doboszyńskiego:

"Gdyby stosowano do mnie prawo tak, jak ja je stosowałem, nie byłoby wyprawy myślenickiej". Tu tkwi jądro zagadnienia.

 

Wg Wiki:

Stronnictwo Narodowe było największą partią polityczną w Polsce. W 1938 liczyło ponad 200 tys. członków. Istniało w latach 1928-1947.

 

Warto też wiedzieć, że wg „Małego rocznika statystycznego” w 1939 r. wykwalifikowany robotnik zarabiał miesięcznie ok. 95 złotych, a pracownik umysłowy prawie 280 zł.

 

Poniżej obszerne fragmenty tekstów z gazet. Postanowiłem całość podzielić na dwie części, bo jest tego dużo.

 

Orędownik Nr 136 str. 3, dnia 16 czerwca 1937 r.

 

Inż. Doboszyński przed Sądem Przysięgłych

 

Przyczyny, jakie skłoniły oskarżonego do wyprawy na Myślenice

 

Kraków. (Tel. wł.). Wczoraj, po odczytaniu aktu oskarżenia, sąd przystąpił do przesłuchania osk. inż. Doboszyńskiego. Na wstępie swych zeznań inż. Doboszyński mówi o przyczynach, jakie skłoniły go do wszczęcia wyprawy na -Myślenice i powiada: - Pragnąc wytłumaczyć pobudki tego czynu, muszę cofnąć się do listopada 1934 r. W tym czasie wydałem książkę "Gospodarka narodowa", gdzie przedstawiłem moje poglądy, a potem postanowiłem przystąpić do urzeczywistnienia moich myśli i ideałów, wyrażonych w tej rozprawie.

 

CISZA PRZED BURZĄ

W tym celu wstąpiłem do Stronnictwa Narodowego, uważając, że działając w tej organizacji politycznej najlepiej zrealizuję moje idee. Jako prezes Stronnictwa Narodowego na powiat krakowski i członek zarządu okręgowego, postanowiłem prowadzić mą działalność przez popularyzację narodowych haseł gospodarczych wśród najszerszych warstw i pracę organizacyjną, mającą na celu zaszczepienie poglądów narodowych ludności powiatu krakowskiego. Od listopada 1934 do lutego 1935 r. pracowałem organizacyjnie, a potem wyjechałem do Warszawy w celach zarobkowych.

Wolne chwile wykorzystywałem na wyjazdy do innych środowisk, gdzie miałem odczyty. W lipcu 1936 r. powróciłem do Chorowic i przystąpiłem do czynnej akcji politycznej. W tym czasie powiat krakowski przedstawiał zupełnie martwy teren. Było to istne pobojowisko ideowe. Organizacje pomajowe z okresu radosnej twórczości zamierały. Było trochę rezerwistów i "Strzelca” subwencjonowanych przez przemysł żydowski i przedsiębiorstwa państwowe. BBWR usypiało.

Działały też resztki młodzieży, popieranej przez BB. Wśród młodzieży zaczęła też w tym czasie działać organizacja Akcji Katolickiej. Zamierał także "Piast". Spały PPS oraz związki zawodowe w postaci ZZZ. Była to, jak się później okazało, cisza przed burzą.

 

STOSUNKI GOSPODARCZE

- A jak się przedstawiały stosunki gospodarcze? Gospodarka była wręcz katastrofalna. Powszedni człowiek był niepotrzebny. Nędza panoszyła się na każdym kroku. Nigdy bym nie przypuszczał, że może być taka nędza, po 18 latach niepodległości, gdybym sam tego nie stwierdził w czasie wyprawy myślenickiej. W wioskach ludzie wynędzniali żywili się niekiedy zczerniałymi ziemniakami i chudym mlekiem. Chleb należał tam do rzadkości.

 

ŻEROWISKO ŻYDÓW

Na tym oceanie nędzy tuczyło się żydostwo. Wszystkie większe fabryki, za wyjątkiem Piaseckiego, były opanowane przez międzynarodowy kapitał, sterowany przez Żydów. Wyzysk chałupników przez Żydów na terenie powiatu krakowskiego przybrał cechy rażące. Jak obliczyłem, w jednej wiosce tylko, Żydzi w ciągu jednego tylko roku wyssali ze społeczeństwa polskiego 200.000 złotych. Za wyroby koszykarskie płacono horendalnie niskie ceny, a pobierano potem niewspółmiernie wysokie. Miasteczka zalane zostały przez fale żydostwa.

 

JAK TO BYŁO W SKAWINIE

- Np. jak to było w Skawinie. Jeden z Żydów jeszcze w 1933 r. nie miał nic więcej prócz dziesięciu palców, a w okresie wyprawy myślenickiej tak już się dorobił na nędzy chałupników, że postawił sobie kamienicę. W tym czasie Żydzi zepchnęli wielu rzemieślników samodzielnych do rzędu chałupników. Za 15 godzin pracy płacili chałupnikom od 3 do 4 złotych, ale i tak praca była rarytasem, bo trzeba było się Żydom podobać i stosować do ich woli i poglądu. Wyzysk Żydów w stosunku do chłopów wyraża się w transakcjach z krowami. Żyd dawał chłopu schudzoną krowę pod tym warunkiem, że będzie ją utrzymywał. Po pewnym czasie krowę sobie zabierał i sprzedawał ją z podwójnym zarobkiem. Była to nowoczesna lichwa.

- A jak ustosunkowały się miarodajne czynniki do zachodzących faktów? Nie występowały one z obroną.

 

ROZWIĄZYWANIE ZEBRAŃ

- W 1935 r. urządziłem zebranie w Skawinie z udziałem kpt. Grzegorzaka z Łodzi. Na zebranie przybył komendant Jurczykiewicz rozwiązując je. Podał on w motywach, że zorganizowano zjazd. Wysłałem pismo protestacyjne do starostwa. W odpowiedzi na to dostałem się do wicestarosty Chrapowickiego, który wyznaczył mi 800 zł grzywny. Zaskarżyłem tę decyzję do Sądu Okręgowego.

- W listopadzie tegoż roku miała się odbyć w Skotnikach uroczystość poświęcenia lokalu. Przybyłem na to zebranie. W połowie przemówienia księdza weszła na salę policja i rozpoczęła sprawdzać legitymacje. W rezultacie rozwiązano zebranie, ponieważ dwie kobiety nie miały kart legitymacyjnych Tydzień potem zostałem zawezwany znów przed sąd starościński, który zasądził mnie na 600 złotych grzywny.

- Następnie organizowałem zebranie w Borku Fałęckim, gdzie teren był silnie podminowany komunizmem. Odbyć się tam miała uroczystość poświęcenia lokalu. Gdy ksiądz dokonywał uroczystego poświęcenia, na sali zjawiła się - według znanego już rytuału - policja. Rozwiązano zebranie, jak się później dowiedziałem na rozprawie przed sądem starościńskim, dlatego, że w sali były otwarte górne kwatery okien.

 

ATAKI NA PRZYWÓDCÓW NARODOWYCH

- Równocześnie z faktami wzrostu akcji organizacyj "frontu ludowego" zaczęły się pojawiać oszczercze ataki w stosunku do przywódców narodowych. Tak atakowano na terenie powiatu gorlickiego magistra Kuska, w Nowym Targu dra Mecha. W socjalkomunistycznych pismach, wydawanych w Krakowie, wystąpiono z oszczerczymi atakami wobec mnie mówiąc, "że się pnę po karkach chłopskich i robotniczych do władzy".

 

BEREZA

- Po rozwiązaniu zebrania w Borku Fałęckim wystosowałem zażalenie do wojewody krakowskiego. Na trzeci dzień zostałem wezwany przed sąd starościński jako podejrzany o wprowadzenie władzy w błąd. Parę tygodni potem wygotowano wniosek o wysłanie mnie do Berezy Kartuskiej. Po raz pierwszy chciano mnie wysłać do Berezy po pielgrzymce do Kalwarii Zebrzydowskiej.

 

MANDATY

Zgłoszonej nowo zorganizowanej bezprocentowej kasy pożyczkowej, pierwszej na terenie Krakowskiego, nie zatwierdzono. Nie dopuszczono do spokojnego bojkotu Żydów na targach w powiecie krakowskim, a po jarmarku w Skawinie skazano kilkudziesięciu narodowców na mandaty. Przeszkadzano mi także w prowadzeniu akcji propagandowej przy pomocy czasopism.

 

BŁYSKAWICE NIESZCZĘŚĆ

- Reasumuję to, co powiedziałem.

Nie pozwolono mi pracować, przeszkadzano mi w organizowaniu zebrań, nie pozwolono rozszerzać kolportażu prasy narodowej, utrudniano akcję gospodarczą, utrudniano organizowanie narodowych związków zawodowych. W takiej sytuacji począłem odczuwać, że zbliżają się błyskawice nieszczęść, że atmosfera naładowana jest elektrycznością.

 

"DWA ŚRODKI NA KOMUNIZM"

- Uważam, że na komunizm są tylko dwa środki: podniesienie dobrobytu i usunięcie Żydów z Polski. Na akcje komunistów odpowiedzieć trzeba akcją ideową.

 

INŻ. DOBOSZYNSKI PROSI SĄD O USUNIECIE ŻYDOW Z SALI

Wysoki Sądzie! Przystępując do mych zeznań, proszę o wyeliminowanie na ten czas z sali Żydów.

To oświadczenie Doboszyńskiego wywołuje konsternację wśród żydowskich dziennikarzy i poruszenie na sali.

Przewodniczący po zadaniu jeszcze kilku pytań inż. Doboszyńskiemu oświadczył, iż decyzję co do zarządzenia tajności obrad wyda we wtorek, po czym rozprawę zamknął.

 

Orędownik Nr 137 str. 3 , dnia 17 czerwca 1937 r.

 

Inż. Doboszyński o wyprawie na Myślenice

 

Oświadczenie ławy obrońców przeciwko konfiskatom sprawozdań z procesu

 

Kraków. (Tel. wł.). N a wstępie wczorajszej rozprawy przeciw inż. Doboszyńskiemu zabrał głos adwokat Czerwiński z Warszawy.

- Charakter niniejszego procesu - mówił adwokat Czerwiński - wymaga zachowania jawności procesowej w pełnym tego słowa znaczeniu.

W jaskrawej sprzeczności z tym stoją zarządzenia niektórych władz administracyjnych, w szczególności w Warszawie, które konfiskują prasie narodowej to wszystko, co bez żadnych trudności, oczywiście w swoistym oświetleniu, znalazło się w krakowskiej prasie żydowskiej. Skazanie prasy narodowej na konieczność ograniczenia się do podawania wyłącznie komunikatów PAT-a, które zredagowane są w sposób jednostronny, przeczy zasadzie jawności procesowej.

- W tych warunkach odwołuję się do przewodniczącego, aby swym autorytetem zapewnił pełne zastosowanie jawności procesowej.

Następnie na polecenie przewodniczącego dra Krupińskiego protokolant odczytał postanowienie sądu, zarządzające tajność rozprawy na czas zeznań Doboszyńskiego, o czym referowaliśmy we wczorajszym sprawozdaniu.

O godzinie 9.25 przewodniczący zarządził opróżnienie sali z przedstawicieli prasy i publiczności i Doboszyński kontynuował swoje zeznania. Po 20 minutach jawność obrad została przywrócona, po czym inż. Doboszyński zeznaje dalej:

 

CO BYŁO W KRAKOWIE

- Dwa bolesne fakty - a mianowicie wypadki marcowe w Krakowie i kwietniowe w Chrzanowie dały mi wiele do myślenia. Zastanawiałem się, dlaczego w Krakowie jest inny układ warunków, niż w całym kraju. Gdy w Krakowie popierano "front ludowy", w Polsce stawiano mu pewne utrudnienia. Gdy na mnie leciał grad mandatów karnych za organizowanie zebrań, widziałem w gazetach narodowych zdjęcia z manifestacyj Stronnictwa Narodowego. Dlaczego Kraków był specjalnie "uprzywilejowany"?

- Przyczynę tego upatrywałem nie w całym systemie rządzenia w Polsce, ale w specjalnych warunkach krakowskich.

- Kto wówczas rządził w Krakowie? Na forum życia publicznego w Krakowie występowali w głównych rolach dr Kapelner, Mond, dr Drobner i bł. pamięci radny Ozjasz Thon, wielki mistrz loży Bnei - Brith.

- To były czynniki występujące na powierzchni życia. Mam dowody, że np. wpływy dra Kapelnera sięgały dalej, niż władza prezyd. miasta. Stał on na czele regionalnej grupy posłów i senatorów BBWR, jeszcze wówczas, gdy był skromnym lekarzem-wenerologiem. Dr Kapelner nie był wtenczas ani posłem, ani senatorem.

Przewodniczący dr. Krupiński: Proszę o używanie nazwiska prezydenta w pełnym brzmieniu. Pan dopuszcza się złośliwości.

Inż. Doboszyński: Ustawa o zmianie nazwisk dopuszcza zmianę nazwiska wówczas, gdy jest ono ośmieszające. Widocznie przez pomyłkę zmieniono nazwisko prezydenta Krakowa. Uderzyło mnie, jak zresztą wszystkich Krakowian, że przeniesiono do Lwowa płk. Belinę-Prażmowskiego, a na jego miejsce został prezydentem Kaplicki, Żyd.

Przew: Prezydent Kaplicki jest katolikiem.

Inż. Doboszyński: Zmiana religii nie ma nic wspólnego ze zmianą narodowości. Dopiero później stał mi się jasny fakt objęcia prezydentury Krakowa przez Kaplickiego.

- Bezpośrednio po przewrocie hitlerowskim międzynarodowy tajny rząd żydowski przeniósł swą siedzibę do Wiednia, a potem do Krakowa.

- Gromadząc te wszystkie spostrzeżenia, doszedłem do wniosku, że Kraków stać się miał czerwoną pochodnią, bo był sterowany przez Żydów,

 

"BARCELONA WCZEŚNIEJSZA O MIESIĄC"

- Pan prokurator powoływał się na to, że ludzie, którzy podpalali Kraków, znajdują się w więzieniu. Kiedy wydawało mi się, że widzę w oczach płomienie, ludzie ci byli na wolności.

Krakowa z tego okresu czasu nie mogłem poznać. Była to Barcelona, że tak powiem, wcześniejsza o miesiąc. W Hiszpanii palono kościoły, a tu się o tym mówiło.

- Przed czterema miesiącami został skazany na tej sali dr Szeja Fensterblau, który brał udział w sądzie nad Brzozowskim! Mówił on w Trzebini o paleniu kościołów. Dr Drobner na Radzie Miejskiej uderzył w ten sam ton i nie zaprotestował przeciwko temu były marksista dr Kaplicki. Dr Drobner na jednym z zebrań przedstawił swe wrażenia z Rosji Sowieckiej. Zebrania te odbyły się bez żadnych przeszkód.

 

ODPOWIEDZIALNOŚĆ BIERZE SIĘ SAMEMU

- Należę do pokolenia, które zdecydowało się urządzić Polskę na sposób narodowy. Odpowiedzialności na nikogo się nie nakłada, ale się bierze ją samemu. Ja wziąłem wobec młodego pokolenia, wobec Polski idącej odpowiedzialność za Ziemię Krakowską i na niej postanowiłem trzymać straż.

Nie mogłem czekać aż się poleje krew i palić będą kościoły. Miałem to przekonanie, że w momencie krytycznym nikt z czynników miarodajnych nie stanie na wysokości zadania.

 

OBRONA KONIECZNA

Byłem przekonany, że interes narodowy jest w stanie obrony koniecznej. Robiono mi zarzut na tej sali, że przelałem krew. Wielka idea rośnie przez krew. Ale można to czynić dwojako. Albo się użyźnia grunt krwią własną, albo cudzą. My podlewaliśmy grunt krwią własną. Wyprawa pomyślana była w ten sposób, aby sprowadzić jak najmniej ofiar. Pomyślana była jako krzyk, krzyk tak doniosły, by go słyszała cała Polska.

- Robiono mi zarzut, że przelałem krew polską. Czy miałem do tego prawo? Uważam, że lepiej, iżby położyło głowę dwóch Polaków, niż miałaby lać się krew strumieniami. W moim pojęciu lepiej, aby padło kilku narodowców w czynie płodnym, a nie przypadkiem na zebraniu z ręki komunisty. Miałem prawo dysponować życiem moich kolegów, bo przygotowałem ich do ofiary.

 

Po przeczytaniu artykułów z „Orędownika” lepiej rozumiem ówczesne motywy tak radykalnego postępowania Adama Doboszyńskiego. Porównanie, że W Hiszpanii palono kościoły, a tu się o tym mówiło, oparte jest na ówczesnych wydarzeniach. „Orędownik” umieszczał również relacje z Hiszpanii w tych samych egzemplarzach dziennika co sprawozdania z rozprawy Adama Doboszyńskiego. W numerze 137 na pierwszej stronie jest tytuł: „Czerwoni” uciekają z Bilbao” i podtytuł „Miasto otoczone jest przez oddziały wojsk narodowych” mówią same za siebie. A przecież niedawno były również zamieszki w Barcelonie.

I w Barcelonie i w Krakowie byli „czerwoni”. Natomiast kościoły palono w Hiszpanii, w Krakowie do tego nie doszło i stąd wynika, że jednak Barcelona była bardziej czerwona.



tagi:

Andrzej-z-Gdanska
11 stycznia 2019 08:33
40     2357    16 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

betacool @Andrzej-z-Gdanska
11 stycznia 2019 09:43

Brawo. To wspaniałe, że rozwija Pan wątki z wykładów w Tłokini.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Andrzej-z-Gdanska
11 stycznia 2019 09:44

Super Andrzej, świetny tekst

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @betacool 11 stycznia 2019 09:43
11 stycznia 2019 09:48

To dzięki Panu, m. in., się "ośmielam". :)

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @gabriel-maciejewski 11 stycznia 2019 09:44
11 stycznia 2019 09:50

Dzięki wielkie!

Dziękuję, za dodanie otuchy. Troche się zastanawiałem czy "pociągnąć" temat Doboszyńskiego, ale widzę, że nie jest źle. :)

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Andrzej-z-Gdanska
11 stycznia 2019 09:57

Jest bardzo dobrze

zaloguj się by móc komentować

grudeq @Andrzej-z-Gdanska
11 stycznia 2019 10:03

Warta uwagi jest także relacja K. Zbyszewskiego: http://retropress.pl/prosto-z-mostu/proces-doboszynskiego/ zamieszczona w Prostu z Mostu:

 

PROCES DOBOSZYŃSKIEGO

Lwów żyje procesem. Co dzień o 7-ej wieczorem, „Słowo Narodowe” wypuszcza dodatek nadzwyczajny, 4 bite strony sprawozdania z procesu. Jest rozchwytywany, nieczytający Lwów pochłania go kilkanaście tysięcy.

Sympatyczni ci współpracownicy „Słowa Narodowego”! Są młodzi, chodzą w kaloszach, nie cierpią Warszawy i wierzą w lepszą przyszłość. To prawdziwi ideowcy.

WYGLĄD ZEWNĘTRZNY

Dostępu do sali sądowej broni aż 5 kordonów policji. Wszystko grubas w grubasa, w pościgu po lasach za Maruszeczką nie odnieśliby oni sukcesów. Na sali jest też jedna policjantka, jako wzmocnienie siły zbrojnej zapewne.

Sala o ławkach amfiteatralnie ustawionych. Wielkie okna straszliwie brudne, zabrakło widocznie kredytów na ich umycie.

Publiczności nadkomplet. Tylu było amatorów na karty wejściowe, że ostatecznie za najlepszy sposób pogodzenia wszystkich uznano nieudzielanie ich nikomu nieznanemu. Otrzymali je sami przeważnie znajomi sądowników.

Trzynastu przysięgłych to panowie w sile wieku. Emerytów mniejszość, reszta to urzędnicy w czynnej służbie. Zachowują kamienny spokój, przy najbardziej sensacyjnych zeznaniach nic nie można wyczytać na ich twarzach. Brali chyba lekcje u mumij.

Naprzeciwko ława obrońców. Jest ich aż ośmiu. Stary mecenas Pieracki, co już na początku tego stulecia odnosił wielkie sukcesy (wtedy był prokuratorem), pojawia się rzadko, ale ilekroć tubalnie mówić zaczyna – wiją się prokuratorzy. Potężny przeciwnik!

Reszta to młodzi. Stypułkowski mówi najwięcej i panie twierdzą, że jest najprzystojniejszy.

Prokuratorów dwóch. Chudy, rudawy, prokurator Olszewski co raz występuje z protestem, że panowie obrońcy się uśmiechają, że świadek zeznaje ohydne rzeczy, których słuchać nie można, że… i łysawy, spokojny prokurator Olberek. Zabiera głos rzadko i zawsze z sensem.

Przewodniczący Dysiewicz w dziedzinie porządkowej wykazuje wielką gorliwość: upomina obrońców by się nie spóźniali, zabrania jakiejś pani z widowni używania lornetki, strofuje siostrę Doboszyńskiego, że prowadzi na korytarzu nieodpowiednie rozmowy, gromi świadka za trzymanie ręki w kieszeni…

A najmocniej trzyma w ryzach oskarżonego: przerywa mu, karci go, uchyla pytania, grozi wydaleniem z sali.

DOBOSZYŃSKI

Siwiejący, wysoki, szczupły, wyprostowany, w nienagannie odprasowanym ubraniu – Doboszyński przypomina angielskiego lorda. A swą świetną pamięcią, systematycznością, logiką, szeroką wiedzą – zredukowanego przez Jędrzejewicza profesora uniwersytetu. Przewodniczący oddał mu wielką usługę: na jego tle okazał w pełni swój spokój, opanowanie, doskonałe maniery, fantastyczną cierpliwość. Iluż ludzi przy tych ciągłych przerywaniach, strofowaniach, uwagach – straciłoby kontenans, palnęłoby parę ostrych słów, albo w ogóle zrezygnowało z głosu. A Doboszyński karnie milknie ledwo sędzia Dysiewicz otwiera usta, kłania się uprzejmie w jego stronę i swym mocnym, przenikliwym głosem pyta nieskończoną ilość razy:

– Czy mogę dalej mówić panie przewodniczący?

Lub:

– Czy mogę świadkowi zadać dalsze pytanie panie przewodniczący?

I ostatecznie powiedział wszystko co chciał. Patrząc na ten spokój i opanowanie zachodziło się w głowę: – jakto? i to ten zrównoważony intelektualista uczynił ów szalony najazd? Nie do wiary! Co go mogło doprowadzić do tego?

ISTOTA RZECZY

Przez 10 dni rozprawiano po 10-12 godzin na dobę. Najmniej mówiono o samym najeździe na Myślenice. Był stwierdzony, Doboszyński niczemu nie zaprzeczał, niczego się nie wypierał. Nie ma chyba człowieka w Polsce co by pochwalał najazdy na starostwo i posterunek policji. Każdy rozumie, że to ciężkie przestępstwo, za które należy się kara. Pospolite przestępstwa i łatwe do przewidzenia wyroki nie budzą sensacji. Jeśli więc tu Doboszyński czekał aż 2 lata na prawomocny wyrok, jeśli proces wzbudził tak powszechne zainteresowanie to ze względu na pobudki czynu.

Jakie panowały stosunki w krakowskim? Czy władze postępowały właściwie? Oto centralne zagadnienie procesu, wszystko inne to poboczne drobiazgi.

POGLĄD OBYWATELI

Świadkowie obrony opowiadają szczegóły, które tu przytaczam tak, jak były podane w nieskonfiskowanych sprawozdaniach prasowych. Więc policja namawiała do atakowania członków Stronnictwa Narodowego, żeby im się odechciało zajmować polityką; z pracy byli redukowani; rocznie wytaczano do dwustu karnych spraw; przy rozdawnictwie darów na powodzian byli pomijani. Stronnictwu Narodowemu zabroniono wziąć udziału w obchodzie 3-go maja; delegaci co przyszli prosić starostę, żeby wybory na wójta były przeprowadzone bez nacisku, usłyszeli odpowiedź: – sprawiedliwości się wam zachciewa! Prezesowi Koła co grywał sobie wieczorami w chacie na skrzypcach walono mandaty karne po 25 zł za rzekome urządzanie zabaw publicznych; jednego chłopa prowadzono w Boże Narodzenie boso 3 klm na posterunek, a gdy potem złożył zażalenie otrzymał 6 miesięcy więzienia za obrazę władzy, której dopuścił się w owym zażaleniu. W Skawinie przodownik zabraniał pewnym ludziom chodzić we dwójkę, a świadkowi Krasnemu zakazał w ogóle wstępu do miasta. Żydzi, do których należą prawie wszystkie fabryki w Krakowie i sklepy na prowincji, byli forytowani. Komuniści działali bezkarnie. Zebrania narodowców były stałe rozwiązywane pod śmiesznymi pozorami, jak że np. dach słomiany grozi zawaleniem. Listy na poczcie były otwierane, gazety przez cenzurę puszczone policja konfiskowała…

Gdyby nie sprężystość przewodniczącego ciągnęłaby się w nieskończoność lista tych zdumiewających faktów. Wielu świadków trybunał nie dopuścił, ale i tak obraz był wstrząsający. Och, ciężkie było życie w krakowskim w oświetleniu tych wszystkich świadków!

PERSONALIA WŁADZ

Pan Czarnecki, inspektor pracy w Krakowie i dyrektor Funduszu Pracy, zeznawał tylko 5 godzin, ale zdążył nadmienić o sobie, że jest bezwzględnie rozumnym człowiekiem, że wszelkie pożyczki państwowe subskrybował zawsze w podwójnych pozycjach, że ma wyjątkowo dobre i czułe serce, że zbudował mnóstwo przepięknych rzeczy, że jego zasługi są ogromne i powszechnie znane, a „Czas” (naturalnie – któżby inny?) nawet o nich pisał. I. K. C. wprawdzie zarzucił mu bolszewizowanie, kult niefachowości i paraliżowanie wszelkiej pracy, ale I. K. C. skłamał bezczelnie. Procesu o zniesławienie nie wytoczył redakcji bo to by mogło podważyć autorytet władzy!

Komisarz policji w Myślenicach Nowak opowiada, że starosta tamtejszy Bassara, miał dla każdego zawsze dobre słowo i życzliwy uśmiech. Osobiście rozdawał buty bosym! Darami na powodzian obdzielał nawet takich co od powodzi nie ucierpieli! Idealny starosta!

Sam starosta Bassara opowiada jak niezmordowanie objeżdżał powiat, jak starał się pomóc chałupnikom, ruszyć przemysł. Do wszelkich stronnictw politycznych był ustosunkowany jak najprzychylniej, do sanatora i endeka odnosił się jednakowo życzliwie. Pytanie o stopień wykształcenia zostało uchylone.

Od wicestarosty krakowskiego Chrapowickiego aż bije majestat władzy. Jest zimny, surowy, sztywny, przekonany o swej nieomylności. Jak się okazało ferował niekiedy wyroki w sądzie starościńskim będąc zarazem jedynym świadkiem. Niewątpliwie wyroki te były sprawiedliwe.

Wszyscy przedstawiciele administracji co przesunęli się przez salę sądową stwierdzili, że są bezstronni, apolityczni, że tylko dobro państwa i ukochanej ludności mieli zawsze na względzie.

POGLĄD WŁADZ

Zgodnie też uważają ci dygnitarze prowincjonalni, że w powiatach krakowskim i myślenickim, było żyć nie umierać. O żadnych komunistach nie słyszeli, istnieli oni tylko w wyobraźni Doboszyńskiego, a marsz jego był przez to przede wszystkim zbrodniczy, że sięgającym po władzę komunistom wskazywał drogę do przewrotu. Żydzi są, ale chałatowi, spokojni, przyzwoici. To pożyteczni obywatele!

Represje? Naturalnie, że były, ale zawsze uzasadnione, zawsze zgodne z prawem. Jeśli pakowano kogoś do więzienia, to było za co, jeśli kropnięto mandat karny to za istotne przekroczenie, jeśli rozwiązano zebranie to z ważnej przyczyny.

Ot wicestarosta Chrapowicki opowiada jak wybrał się raz na wieś na zebranie zwołane przez Doboszyńskiego. Patrzy, a tam w pokoju gdzie obradują, okno otwarte! A pod oknem stoi paru chłopów i słucha. Jasne przestępstwo. To już nie zamknięte zebranie, ale zgromadzenie na świeżym powietrzu, ci ludzie na dworze może nie są znani osobiście Doboszyńskiemu. Wnet kazał posterunkowemu rozwiązać zebranie.

Mecenas Stypułkowski sugeruje, że może okno było otwarte bo było gorąco, że można było po prostu kazać zamknąć okno, że posterunkowy zamiast stać obok pana wicestarosty mógł stanąć pod oknem i odpędzać ciekawych…

Wicestarosta uśmiecha się przecząco. To nie jego rzecz robić porządki, policjant miał co innego do roboty… Przepis jest, rozwiązał zebranie zgodnie z przepisem i już.

W Dobczycach przez półtora roku ani jedno zebranie nie doszło do skutku. Zawsze zresztą z poważnych powodów: Ludzie przychodzili uzbrojeni – wprawdzie tylko w laski, ale uzbrojeni;

małoletni brali udział w zebraniu – może to były dzieci gospodarza, ale jednak małoletni; dach słomiany był stary, zmurszały – mógł trwać jeszcze i 50 lat, ale i zagrażał bezpieczeństwu obecnych.

***

Opowiadał mi jeden kolega co świeżo wrócił z Londynu jak pewnej niedzieli faszyści zwołali wielki wiec do Hyde Parku. Policja obawiała się podburzających przemówień i rozruchów. Ale nie zakazała wiecu. Tylko ledwo pierwszy mówca wstąpił na trybunę nad park nadleciał aeroplan komisarza i krążył niziutko głusząc całkowicie warkotem motoru najdonioślejszy wrzask. Po półgodzinie wszyscy znudzeni nie słyszeniem niczego poszli na mecz footballowy. Co za dziwaczne metody tych Anglików! To nie pan wicestarosta Chrapowicki latałby aeroplanem.

***

Albo taka miejscowa konfiskata gazet. Owszem istotnie stosowano ją w Myślenicach. Jest okólnik zezwalający władzom na konfiskowanie pism niebezpiecznych dla danego ośrodka. Cenzura puszczała „Orędownika” i „Głos Narodu”. Lecz sprawne starostwo dostrzegło, że tym gazetom zależy specjalnie na podminowaniu Myślenic. Więc posterunkowi zabierali pliki gazet z kiosków i odnosili gdzie trzeba.

Albo represje w stosunku do Stronnictwa Narodowego. Przecie to byli sami złodzieje, a na czele stały same męty. Akurat po jednym zebraniu zginęła świnia w okolicy co wywołało wstrząsające wrażenie na ludności. Kurę też podobno ukradli. A jeden strażnik z Dobczyc to podobno powitał Doboszyńskiego kompletnie pijany. Starosta Bassara i komisarz Nowak nie umieją wyliczyć wielu nazwisk, wiele rzeczy nie pamiętają, wiele nie leżało w ich resorcie, nie wiedzą czy były wyroki sądowe, ale w każdym razie wiedzą, że to były same szumowiny.

SZELA WINIEN

I tu zachodzi fakt niepojęty. Prości ludzie, zwyczajni chłopi co w szarych kapotach zeznają z więzienia – mówią o Doboszyńskim, za którego sprawą siedzą w celi z miłością, entuzjazmem:

– Lepszy był dla nas od rodzonego ojca!

Nazywają go: kolegą Doboszyńskim. Nie mają doń o nic żalu, żadnych pretensji, ani słowa wyrzutu.

Tymczasem do tych dobrych, serdecznych, sprawiedliwych, uczynnych władz odnosili się jak najgorzej.

– Ludność traktowała nas nienawistniej niż okupantów -mówi komisarz Nowak – 70% nie słuchało żadnych rozporządzeń, nic nie robiło bez przymusu, nawet świadków do sądu trzeba było siłą doprowadzać. Ignorowali nas zupełnie.

Np. skargi. Ludzie z myślenickiego pisali zażalenia i to bardzo obficie. Do prokuratury, do Ministerstwa Sprawiedliwości, do Marszałka Piłsudskiego, do Ligi Obrony Praw Człowieka nawet, do wszystkich tylko nie do właściwych instancji tj. do miejscowej policji i do starostwa.

Przewodniczący Dysiewicz jest zdziwiony. Pyta: – Czemuż to pan przypisuje panie komisarzu tę niechęć ludności do władz?

– To reminiscencje po Szeli. On właśnie w tych okolicach robił rewolucję i dlatego…

Umysły mniej historycznie wyrobione od pana komisarza nie chwytają wyjaśnienia. Szela przecie działał w tarnowskim, rżnął panów – nie władze, z policją (austriacką) był w przykładnej zgodzie… No i żeby wpływy sprzed bezmała stu lat były tak decydujące…

Prowincjonalnym dygnitarzom ani przez chwilę nie przemknęło w głowie, że może i ich forma urzędowania trochę zaważyła na późniejszym stosunku do nich ludności.

JEDEN PRZYKŁAD

Skoro było powszechne złośliwe uprzedzenie do władzy to i najwłaściwsze jej posunięcia tłomaczono sobie opacznie. Np., sprawa panny Hallerówny.

Siostra sławnego generała, chcąc walczyć z zalewem żydowskim prowadziła bezpłatne kursy straganiarstwa na rynku. Cieszyły się one wielkim powodzeniem. Nagle czujne władze spostrzegły z konsternacją, że panna Hallerówna posługuje się w swych demonstracjach niecechowanym metrem. Oczywiście niedopuszczalne przestępstwo. Posterunkowy w czapce z podpiętym rzemykiem pod brodą, z karabinem – poprosił ją uprzejmie, by odwiedziła komisariat, gdzie spiszą jej karny protokół. Panna Hallerówna poszła w asyście policjanta z karabinem. Potem mówiono w mieście, że była aresztowana.

Teraz na rozprawie wicestarosta Chrapowicki wyjaśnił, że policjant wtedy nie doprowadzał panny Haller na posterunek, ale tylko ją przeprowadzał.

Oto przykład jak pozory mylą. A przez dwa lata ludzie szerzyli nieprawdziwe wieści.

KONKLUZJA

Godzinami zeznają świadkowie i coraz wyraźniej rysuje się przepaść między stronami. Szarzy obywatele widzieli krakowskie jako beczkę naładowaną komunizmem, urzędników jako szykanującą władzę. Przedstawiciele administracji uważają, że wszystko było w najlepszym porządku, sobie oddają pełną sprawiedliwość, że postępowali zawsze zgodnie z przepisami, prawnie i poprawnie…

Jedni zarzucają drugim wszystko, uważają, że było okropnie. Drudzy nie mają sobie nic do zarzucenia, uważają, że było doskonale.

Wyrok jest odpowiedzią komu uwierzyli sędziowie przysięgli.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Andrzej-z-Gdanska 11 stycznia 2019 09:48
11 stycznia 2019 10:13

Miło słyszeć.

A ten klimat " krakówka", że też żaden Krajewski się nie znalazł, żeby go wiernie zrekonstruować.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @grudeq 11 stycznia 2019 10:03
11 stycznia 2019 10:31

Dziękuję za obszerne uzupełnienie.

Ci sędzowie przysięgli dają dużo do myślenia w kontekście naszych czasów. Jak to się ziści w naszych czasach..., to nie będę już kończył, bo aż strach myśleć, że tego typu werdykty mogłyby się powtarzać.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @betacool 11 stycznia 2019 10:13
11 stycznia 2019 10:34

Przykro mi, ale nie kojarzę Krajewskiego.

Dla równowagi, żeby nie było, postaram się zamieścić informację z "Orędownika" na temat tego co się działo w tym samym czasie w Gdańsku.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Andrzej-z-Gdanska
11 stycznia 2019 10:37

Super. Taka moja obserwacja. Jeśli jakieś wydarzenie miało miejsce w jednym zaborze, to najobszerniejsze sprawozdania można znaleźć w gazetach z tych dwóch pozostałych zaborów.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Andrzej-z-Gdanska 11 stycznia 2019 10:34
11 stycznia 2019 10:42

Ja też go nie kojarzę z żadną przeczytaną przez siebie książką, ale recenzje mówią, że świetnie oddał atmosferę przedwojennego Breslau.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @ewa-rembikowska 11 stycznia 2019 10:37
11 stycznia 2019 10:43

Dziękuję.

Interesujące spostrzeżenie. Ciekawe czy można je transponować do czasów dzisiejszych i jakby to wyglądało? To nie jest żart.

zaloguj się by móc komentować


jestnadzieja @Andrzej-z-Gdanska
11 stycznia 2019 13:56

Dzisiaj, jak widze w notce biograficznej, sa urodziny Adama Doboszynskiego.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @jestnadzieja 11 stycznia 2019 13:56
11 stycznia 2019 14:04

Dzięki za uwagę. Niestety umknęło mi to.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @Andrzej-z-Gdanska
11 stycznia 2019 14:07

Świetny wpis Panie Andrzeju! Warto ciągnąć ten temat. Tyle szczegółów z rozprawy i opis tamtejszej rzeczywistości, o której ciągle nie mam dobrego pojęcia.

http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/publication?id=503692&tab=3

- Uważam, że na komunizm są tylko dwa środki: podniesienie dobrobytu i usunięcie Żydów z Polski. Na akcje komunistów odpowiedzieć trzeba akcją ideową.

To właśnie zrobił ks. Bliziński, usuwając Żydów z kanału dystrybucji i pokazując jak podnieść dobrobyt mieszkańców

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @jestnadzieja 11 stycznia 2019 13:56
11 stycznia 2019 14:11

To się dopiero nazywa zsynchronizowanie notki w czasie…

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @ainolatak 11 stycznia 2019 14:11
11 stycznia 2019 14:37

Dziękuję za dobre słowo.

"Synchronizacji" dokonała Pani jestnadzieja przypominając o tym.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @Andrzej-z-Gdanska
11 stycznia 2019 14:40

Bardzo dziękuję za tę notkę. Kiedy się tak czytam  przemówienie Pana inż. Doboszyńskiego, nakreślające tzw. panoramę polityczną i gospodarczą lat 30-tych, to mam wrażenie, że II RP była tylko "wygodnym przedsionkiem do PRL". Prześladowanie - partii nie-będących-lewicą- było bardzo ostre, z wykorzystaniem zarówno propagandy medialnej, sił administracyjnych, policyjnych i sądowych. 

To było robione falami  i "bez patyczkowania się".  "Swoją powinność" znali zarówno policmajstrzy jak i - wojewodowie. Grażyński specjalizował się w nękaniu Korfantego ( szef  a wojewoda krakowski Mikołaj Kwaśniewski (oczywiście legionista i wolnomularz) specjalizował się w nękaniu organizacji i instytucji, do których należał Wincenty Witos.
Oczywiście "przykład szedł z góry".
W wyborach 1922 koalicja partii chrześcijańsko narodowych - zdobywa 28,8% i Korfanty dostaje desygnację od parlamentu do utworzenia rządu. I go kompletuje. A wtedy "protestuje Józef Piłsudski" a "PPS grozi strajkiem generalnym" - i "komisja sejmu" - cofnęła mandat na tworzenie rządu. 

To były takie chwyty, że 9 kwietnia 1929 r. wojewoda krakowski Mikołaj Kwaśniewski - usunął z zarządu powiatowego samorządu Powiatu Tarnowskiego, do którego to samorządu Wincenty Witos był wybierany od 1905 r.  Wcześniej, bo 27 sierpnia 1927 r. "krakowski Urząd Wojewódzki" rozwiązał Związek Wójtów , utworzony przez Witosa i działający pod jego kierunkiem.

Oczywiście Stronnictwo Narodowe było "największym wrogiem demokracji" a środki stosowane w "jej obronie" poznajemy dzięki sprawie Inżyniera Doboszyńskiego.

Nękanie wszystkich wybitnych polityków II RP, którzy żądali uczciwej ochrony interesów gospodarczych Polaków, zwłaszcza chłopów i rzemieślników katolickich - było jednym z głównych zajęć "legionistów" i "lożystów" w II RP. 

Gigantyczna bójka w Przytyku w dzień targowy między miejscowymi Żydami i polskimi chłopami usiłującymi tam sprzedawać swój towar- rozpoczęta zastrzeleniem z balkonu przez jakiegoś Żyda - włościanina na oczach jego synów - nazywana jest "pogromem w Przytyku". Na proces zabójcy Żyda - przyjechali najlepsi ( czytaj: najdrożsi) mecenasi z Warszawy plus prasa wysokonakładowa.

Dzięki tej notce te wszystkie "incydenty" i oderwane fakty polityczne - są wreszcie zrozumiałe, jako element jednej konsekwentnej antychrześcijańskiej i wręcz w kwestiach gospodarczych - antypolskiej - polityki II RP.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @pink-panther 11 stycznia 2019 14:40
11 stycznia 2019 14:53

Dobre słowo z Pani strony to dla mnie zaszczyt.

Dziękuję za ciekawe uzupełnienie.

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @Andrzej-z-Gdanska
11 stycznia 2019 15:11

Dziękuję. Udostępnił Pan rewelacyjny materiał. Proszę kontynuować!

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @Andrzej-z-Gdanska 11 stycznia 2019 14:53
11 stycznia 2019 15:49

Ależ proszę ze mnie nie  żartować. Rozumiem, że ten "zaszczyt" to z szacunku dla wieku:)))

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @pink-panther 11 stycznia 2019 15:49
11 stycznia 2019 18:37

Przepraszam jeśli tak wyszło, że żartuję, ale byłem w tamtym momencie "śmiertelnie poważny".:)

Zażartuję: "wieku" nie ma nic do rzeczy.

Po prostu podziwiam Pani pracę. Zresztą nie tylko ja. Wystarczy popatrzeć na "suche" wskaźniki. Znalezienie się w takim towarzystwie czyli w Szkole Nawigatorów to zaszczyt.

Właściwie wolę czytać niż pisać bo to ostatnie słabo mi idzie.

zaloguj się by móc komentować

Paris @Andrzej-z-Gdanska 11 stycznia 2019 09:50
11 stycznia 2019 19:13

Pochwalam...

... wpis bardzo przystepny, a tym samym zrozumialy... dziekuje,

zaloguj się by móc komentować

Paris @grudeq 11 stycznia 2019 10:03
11 stycznia 2019 19:34

Swietne  !!!

..."Szarzy obywatele widzieli krakowskie jako beczke naladowana komunizmem, urzednikow jako szykanujaca wladze"...

... to zupelnie tak samo jak dzisiaj  !!!   Genialny ten reportaz  !!!

zaloguj się by móc komentować

Paris @Andrzej-z-Gdanska 11 stycznia 2019 14:04
11 stycznia 2019 19:38

No prosze...

... ale sie Pan Doboszynski cieszy w zaswiatach z Panskiego przypomnienia... zatem zbieg okolicznosci wyjatkowy  !!!

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @pink-panther 11 stycznia 2019 14:40
11 stycznia 2019 22:38

"Dzięki tej notce te wszystkie "incydenty" i oderwane fakty polityczne - są wreszcie zrozumiałe, jako element jednej konsekwentnej antychrześcijańskiej i wręcz w kwestiach gospodarczych - antypolskiej - polityki II RP."

Rzady sanacji byly wygodne dla Londynu i innych waznych graczy na arenie politycznej i gospodarczej.

Jak to kiedys ujal trafnie Grzegorz Braun, panstwa powazne maja swoje uzasadnione interesy, a panstwa mniej wazne , peryferyjne - maja jakies nacjonalistyczne roszczenia.

Sanatorzy jako "podwykonawcy" - przesladujacy i skazujacy ludzi takich jak Doboszynski.

Chwila protestu, oporu jakiegokolwiek i od razu wala w beben antysemityzmu.

Tu jest ciekawa informacja z angielskiej wikipedii w dziale Holocaust:

Jewish refugees being marched away by British police at Croydon airport in March 1939. They were put on a flight to Warsaw.

[Zydowscy uchodzcy sa odprowadzani przez brytyjska policje na lotnisko w Croydon w marcu 1939. Zostali wyslani samolotem do Warszawy.]

Wyslani tuz przed wojna do siedliska antysemitow nad Wisla?

Cos tu nie gra.

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @Szczodrocha33 11 stycznia 2019 22:38
11 stycznia 2019 23:10

Bo z Brytanii nie mogły jeździć transporty do obozów. ..

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @Matka-Scypiona 11 stycznia 2019 23:10
11 stycznia 2019 23:15

Tak.

I znowu wylazi to nasze przeklete polozenie geopolityczne.

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @Andrzej-z-Gdanska 11 stycznia 2019 09:50
12 stycznia 2019 00:26

Temat Doboszyńskiego zdaje sie być nie tylko ciekawą przeszłością, ale i... przyszłością...

Dzięki za tekst.

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @Andrzej-z-Gdanska 11 stycznia 2019 10:43
12 stycznia 2019 01:11

Na przykład: gdy zaszlachtowano młodego Frykowskiego w dworze akurat "należącym" do Wajdówny, to najobszerniejszy opis sprawy i okoliczności był w prasie gdańskiej. Waszawska - milczała. 

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @Andrzej-z-Gdanska 11 stycznia 2019 18:37
12 stycznia 2019 01:18

Notka Pana tak ważna, że posłałam link do dakowski.pl. Z tytułem: "Nasza przyszłość?"

zaloguj się by móc komentować

Krzysztof5 @Andrzej-z-Gdanska
12 stycznia 2019 01:20

- Uważam, że na komunizm są tylko dwa środki: podniesienie dobrobytu i usunięcie Żydów z Polski. Na akcje komunistów odpowiedzieć trzeba akcją ideową.

 

 

-Premier i minister spraw wewnętrznych, gen. Felicjan Sławoj-Składkowski, w wystąpieniu przed komisją budżetową Sejmu 24 stycznia 1938 roku podał następujące liczby zabitych w wyniku siłowego tłumienia przez policję strajków i manifestacji w latach 1932-1937: 1932 rok – 141 zabitych, 1933 rok – 145 zabitych, 1934 rok – 118 zabitych, 1935 rok – 143 zabitych, 1936 rok – 157 zabitych, 1937 rok – 114 zabitych, w tym 44 podczas tłumienia powszechnego strajku chłopskiego

 

 

Tuż po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w roku 1918 powróciły natarczywe żydowskie żądania przywilejów - i to w dosyć bezczelnej formie jak na ..przychodniów, cudzoziemców i obcych”, obojętnych na sprawę polską. Już w 1919 roku przedstawiciele Żydów złożyli Tymczasowemu Naczelnikowi Państwa, Józefowi Piłsudskiemu, projekt, by „życie Żydostwa w Polsce zbudowane zostało na podstawie sieci gmin ludowych (kahałów), których kompetencja powinna obejmować wszystkie odrębne problemy żydowskie”, a „władza (kahałów) powinna być wyłaniana na podstawie pięcio-przymiot- nikowego prawa wyborczego”. Było to pure sense żądanie państwa w państwie. Domagano się nadto w tym projekcie powołania „Żydowskiego Zjazdu Narodowego dla uchwalenia Konstytucji Żydów w Polsce”'! W roku 1920 poseł Izaak Grunbaum ze Związku Polaków Narodowości Żydowskiej zgłosił słynny - czy raczej niesławny... - projekt art. 113 przygotowywanej Konstytucji II Rzeczypospolitej, uzgodniony ze swym Klubem i wyrażający opinię Żydów przez ten klub reprezentowanych, a więc w imieniu „Polaków narodowości żydowskiej”, których żyło już na ziemiach odrodzonej II Rzeczypospolitej ponad 3 miliony Zaproponowany przez posłów żydowskich artykuł 113 głosił: Ziemie Rzeczypospolitej, zamieszkałe w przeważającej większości przez narodowości niepolskie, stanowić będą autonomiczne prowincje, które otrzymają osobne przedstawicielstwo ustawodawcze, wybierane na podstawie wyborów powszechnych, bezpośrednich, równych, tajnych i stosunkowych. Osobne ustawy określą kompetencje tych ciał ustawodawczych oraz stosunek prowincji autonomicznych do Państwa. Zatem już u progu odzyskanej niepodległości posłowie żydowscy proponują Rzeczpospolitą jako coś na kształt związku „autonomicznych prowincji”. A że w niektórych „autonomicznych prowincjach” („zamieszkałych w przeważającej większości przez narodowości niepolskie”) Polacy będą w mniejszości, tedy na podstawie „wyborów powszechnych, bezpośrednich” etc. władzę obejmą te „przeważające większości”. Konsekwencje byłyby takie, że to nie „osobne ustawy” polskiego Sejmu określałyby „stosunek autonomicznych prowincji do Państwa” - ale te „w przeważającej większości narodowości niepolskie” decydowałyby, czy pozostać przy Państwie polskim - czy od niego się oderwać („określą stosunek do państwa polskiego”)... Był to pomysł na rozbicie dopiero co odrodzonej Rzeczypospolitej! Czym więc była tak naprawdę - w politycznej swej istocie - propozycja posłów żydowskich, zawarta w treści proponowanego art. 113 polskiej Konstytucji? Utrzymanie się takiego polskiego „państwa autonomicznych prowincji” byłoby możliwe pod czterema przynajmniej niezbędnymi warunkami: - pod warunkiem, że Żydzi nie zechcieliby odrywać w przyszłości swych autonomicznych prowincji od Polski - pod warunkiem bliskiej współpracy politycznej Polaków i Żydów w „autonomicznych prowincjach” gdzie przeważali Żydzi, Białorusini, Ukraińcy lub Litwini, aby przeważającym tam Białorusinom, Ukraińcom czy Litwinom uniemożliwiać próby oderwania ich od Rzeczypospolitej; był więc to warunek wspólnych rządów polsko-żydowskich w tych prowincjach - pod warunkiem zagwarantowania Żydom autonomicznych władz kahalnych (nawet tam, gdzie przeważałaby ludność polska), „kompetentnych we wszystkich sprawach żydowskich odrębnych od spraw polskich”. Jakież pole do rugowania wszędzie państwowości polskiej na rzecz kompetencji władz kahalnych - pod warunkiem takiego politycznego uprzywilejowania Żydów, by zawsze mieli zagwarantowany udział we władzach takiego państwa polsko-żydowskiego! Zauważmy, że ów projekt żydowski nie dawał najmniejszych nawet gwarancji, że dałoby się w ogóle utrzymać takie państwo, skoro same człony takiej federacji mogłyby określać „swój stosunek do państwa polskiego”!... Żaden z tych warunków nie gwarantował natomiast Polakom żydowskiej lojalności nawet wobec takiego federalnego państwa polskiego, a doświadczenia wszystkich minionych wieków życia obok siebie takiej gwarancji nie rokowały. Zresztą żadne zapisy prawne takiej gwarancji lojalności dawać nie mogą... Trafnie więc rozszyfrował propozycję posłów żydowskich poseł Polskiej Partii Socjalistycznej. Mieczysław Niedziałkowski, który odpowiedział Grunbaumowi: - Stanowczo, zupełnie kategorycznie, z całym spokojem i zupełnie czystym socjalistycznym sumieniem odrzucamy wszystkie te koncepcje, które chciałyby z Państwa Polskiego uczynić wspólną własność Polaków i Żydów (...). Zachować musimy konieczną zasadę ogólną, iż Państwo Polskie jest państwem tylko polskim. Ech, łza się w oku kręci! Były czasy, że nawet polscy socjaliści dobrze rozumieli polską rację stanu i potrafili politycznemu lobby żydowskiemu powiedzieć twardo „Nie!...

Jeszcze w 1921 roku, podczas dyskusji sejmowych nad przyszłą Konstytucją („marcową”) żydowscy posłowie postulowali, żeby dzielnice żydowskie w miastach miały charakter eksterytorialny! II Rzeczpospolita niestety częściowo uległa i poszła jednak śladem owych „łaskawych panujących” (inna to rzecz, że pod wpływem olbrzymich nacisków z zewnątrz), udzielając dość znaczących przywilejów politycznych mniejszościom narodowym, jakich nie odważyli się udzielić ultrademokratyczni Francuzi swoim własnym mniejszościom2. Byli oni konsekwentniejszymi „demokratami” i „państwowcami” niż Polacy i przestrzegali zasady: „Żadnych przywilejów dla mniejszości narodowych, pełnia praw dla każdego obywatela”. Gdy w Sejmie Ustawodawczym uchwalano wkrótce bezwzględny zakaz pracy w niedziele - posłowie żydowscy zgłosili ostentacyjnie projekt, by pozwolić na prace w niedziele robotnikom żydowskim zajętym wyłącznie przy pracach w synagogach i domach modlitwy. Poprawkę tę większość posłów odrzuciła, głupio zresztą, bo socjaliści, mający decydujący głos, uważali, że odmienność religijna nie powinna wywoływać żadnych różnic w ustawowych regulacjach - pisze Cat-Mackiewicz. Wtedy ów Izaak Grunbaum wykrzyknął na całą salę sejmową: „W tej chwili utraciliście Wilno, Mińsk i Galicję Wschodnią”! Nie było w tym okrzyku uznania polskiego posła dla woli demokratycznej większości sejmowej - była groźba i szantaż żydowskiego szowinisty. Zapewne miał na myśli to, że w Wilnie, Mińsku i Galicji Wschodniej było najwięcej synagog i domów modlitwy, więc i „robotników żydowskich”, którzy zniechęcą się do państwa polskiego - ale faktem jest, że nieco później utraciliśmy Wilno, Mińsk i Galicję Wschodnią, gdzie ludność żydowska tak radośnie witała wkraczającą Armię Czerwoną najpierw w 1920, a potem w 1939 roku. A przecież Sowieci nigdy nie przyznali robotnikom żydowskim wolnych sobót szabasowych zamiast niedziel... Żydzi w Sowietach tego się jakoś nie domagali... W II Rzeczypospolitej każdy Żyd był pełnoprawnym obywatelem państwa polskiego, a nadto mieli Żydzi wszelkie warunki do utrzymywania i rozwoju swych wspólnot religijnych, oświatowych, kulturalnych i politycznych, łącznie z własną reprezentacją w Sejmie. Do pierwszego Sejmu Ustawodawczego na 415 posłów Żydzi wprowadzili 10 z listy komitetu wyborczego połączonych mniejszości narodowych (największy klub poselski - Związek Ludowo-Narodowy, czyli narodowa demokracja - liczył 92 posłów). Poszczególne partie polityczne żydowskie różniły się między sobą programami, ale były to programy kierowane głównie do ludności żydowskiej, gdyż te partie nie prezentowały programów politycznych dla całego kraju, ale dla Żydów. Narodowościowe partie w parlamentach tworzą zawsze narodowościowe lobbies polityczne: ujawnia się tu w całej pełni ów drugi, nieformalny charakter partii politycznej jako grupy nacisku. Żydowskich partii politycznych było bodajże sześć. Był więc Bund, komunizujący, szeroko i głęboko współpracujący z komunistami, był jego odłam - Kombund, zdecydowanie komunistyczny, byli Niezależni Socjaliści, coś na kształt odrębnego, wyłącznie żydowskiego PPS-u i trzy stronnictwa syjonistyczne, dążące wyłącznie do odzyskania Palestyny: Poalej Syjon, współpracujący z komunistami, Cejre Syjon, propagujący żydowski komunizm w przyszłej Palestynie i Hitachduth, dążąca do odbudowy Palestyny na zasadach socjalistycznych. Istniała krótko partia Ferajnigte, powstała z połączenia Żydowskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej z Syjonistyczno-Socja- listyczną Partią Robotniczą; Ferajnigte w latach dwudziestych połączyła się ze wspomnianą Partią Niezależnych Socjalistów. Bund, Kombund i Partia Niezależnych Socjalistów a także Poalej Syjon domagały się „wspólnego państwa polsko-żydowskiego”, które proponował w Sejmie wspomniany Grunbaum, więc czegoś na kształt Judeopolonii. Między innymi żargon żydowski miał stać się drugim językiem urzędowym w Polsce, nie

144

tylko zresztą w urzędach, ale i w szkołach, a instytucje kultury finansowane przez państwo (teatry, wydawnictwa, biblioteki) miałyby mieć dwa równolegle programy: dla Żydów w żargonie, dla Polaków - po polsku... Każda z tych partii była o wiele mniej partią polityczną (z programem dla Polski), o wiele więcej żydowską narodową grupą nacisku: żydowskim lobby politycznym, dążącym głównie do celów żydowskich w Polsce lub poza Polską. Pobóg-Malinowski tak charakteryzujue postaw}' polityczne Żydów w Polsce międzywojennej: Postawa Żydów w Polsce nie była jednolita. Syjoniści (powiązani mocno z międzynarodowymi organizacjami żydowskimi i z Agencją Żydowską) mieli swój własny program emigracyjny obliczony na Palestynę; w 1938 roku wystąpili z projektem stałej, systematycznej emigracji Żydów z Polski w skali 50 tysięcy rocznie; ortodoksi reprezentowali politykę trwania w Polsce; Bund - organizacja robotniczo-socjalistyczna z mnóstwem komunistycznych wtyczek - chciał w Polsce rewolucji proletariackiej, zacięcie walcząc z Poalej Syjonem, socjalistycznym odłamem zwolenników syjonizmu". Wszystkie te partie koncentrowały się na problemach ludności żydowskiej w Polsce - nie na problemach Polski z jej 3,5 milionową ludnością żydowską - były więc de facto elementami żydowskiego lobby politycznego a nie establishmentu politycznego państwa polskiego. W pamięci współczesnych zachowały się powszechnie wspomnienia, jakie wcześniej już przytaczałem: Najazd bolszewicki w roku 1920 przyjęli Żydzi w Polsce z entuzjazmem. Tworzyli po miastach własne bojówki, strzelali do Polaków (w Wilnie Żydówki wylewały kubły ukropu na przechodzące oddziały polskie). Oficerowie żydowscy szerzyli panikę w armii i przeszkadzali należytemu funkcjonowaniu swych oddziałów. Ochotnikom dokuczali i starali się budzić nienawiść przeciw nim. Ilu w Polsce ludzi, tylu jest na to świadków, a więc nie rozpisuję się o tym: ze szczególnym naciskiem można się odwoływać do ówczesnych wojskowych. (...) Prezes żydowskiej gminy wyznaniowej w Wilnie, Wysocki, datował nawet żydowskie uroczystości od daty oderw ania Wilna od Polski.

145

W okólniku z 10 lipca 1920 roku minister spraw wewnętrznych uznał żydowską partię Bund (należał do niej m.in. Marek Edelman) za partię kryptokomunistyczną, która zgłosiła swój akces do komunistycznej Międzynarodówki i stoi na stanowisku wrogim naszemu państwu. Po odparciu sowieckiego ataku na Polskę w sierpniu 1920 roku wydział IVD Komendy Głównej Policji Polskiej (Policja Polityczna) nakazał ustalenie stosunku działaczy żydowskich partii politycznych do bolszewików podczas najazdu i poleceniem tym objęto przede wszystkim Bund, Poalej Syjon i Ferajnigte. W 1922 roku w specjalnym raporcie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych do „żydowskich ugrupowań wywrotowych w Polsce” zaliczono Bund, Poalej Syjon, Ferajnigte, Cerjej Syjon i KPP. W tym samym roku Ministerstwo Spraw Wewnętrznych analizując polityczny ruch żydowski w Polsce podzieliło go na dwa zasadnicze nurty: nurt umiarkowany i nurt wywrotowy. Do nurtu umiarkowanego zaliczono: syjonistów właściwych (reprezentowała ich Tymczasowa Żydowska Rada Narodowa), folk listów, czyli żydowskich ludowców (na wileńszczyźnie zwanych „demokratami”) i ortodoksów (konserwatystów żydowskich), reprezentowanych przez partię Salome Emene Izrael (Pokojowi Wierni Izraelici), których odłamem była partia Mizrachi (Wschodni). Partie umiarkowane miały wpływy w Centrali Związków Kupców Żydowskich i Centralnym Związku Rzemieślników Żydowskich (najwidoczniej pochodzenie miało znaczenie dla Żydów w wykonywaniu handlu i rzemiosła...) i innych żydowskich zrzeszeniach społeczno-gospodarczych. Wobec tych partii, zwłaszcza wobec syjonistów, MSW nakazywało rozpoznanie ich kontaktów i powiązań zagranicznych oraz wzajemnych powiązań w kraju (ciekawe, czy dzisiejsze służby specjalne w dzisiejszej Polsce prowadzą analogiczne rozpoznanie wobec współczesnego lobby żydowskiego w Polsce? Przemawia za tym - poza innymi - dodatkowy argument: istnienie Państwa Izrael!). Do żydowskich partii nurtu wywrotowego zaliczono - poza Komunistyczną Partią Robotniczą Polski (późniejsza Komuni

146

styczna Partia Polski) - Bund oraz Poalej Syjon (Lewicę i Prawicę). Polskie MSW oceniało jednocześnie, że wszystkie te partie żydowskie walczą o maksymalną autonomię żydowską w Rzeczypospolitej Polskiej poprzez żydowskie gminy (kabały) i dążą wspólnie do powołania przy rządzie polskim Sekretariatu Stanu do Spraw Żydowskich. Żywym echem tamtego postulowanego Sekretariatu Stanu ds. Żydowskich jest utworzony w dzisiejszej Polsce urząd pełnomocnika prezydenta RP ds. kontaktów z diasporą żydowską (w randze podsekretarza stanu), wkrótce wzmocniony urzędem pełnomocnika rządu RP do spraw kontaktów z diasporą żydowską (w randze wiceministra), a ostatnio - urzędem przedstawiciela ministra spraw' zagranicznych ds. kontaktów z diasporą żydowską (w randze wiceministra). Trzy wysokie stanowiska rządowe „do spraw kontaktów z diasporą żydowską" - jak gdyby nie wystarczało, że członkowie tej diaspory są albo obywatelami Polski (więc żadnych specjalnych urzędników dla siebie nie potrzebują), albo obywatelami innych państw (a zatem obsługują ich polskie konsulaty lub ambasady za granicą). W przededniu II wojny światowej ukazywało się w Polsce 130 czasopism w języku żydowskim lub hebrajskim, wśród nich 11 periodyków naukowych i 94 pisma informacyjne lub literackie3. Na tej przedwojennej scenie politycznej nielegalnie działająca sowiecka agentura - Polska Partia Komunistyczna - stanowiła swoistą kwintesencję żydowskiego stosunku do państwa polskiego. (Warto podkreślić, że tylko 10 procent procesów politycznych związanych z działaniem na szkodę państwa polskiego dotyczyło Polaków - w' 90 procentach oskarżonymi byli Żydzi). KPP była sowiecką agenturą w Polsce, finansowaną z moskiewskich pieniędzy. We wspomniej książce „Mój wiek” Aleksander Wat4 wyznaje, że ta agentura miała bardzo rozbudowaną sieć wtyczek w kręgach rządowych i w partiach politycznych (dzisiaj, w spodstolnej III RP, musi to wyglądać jeszcze gorzej!). Motywacja ideowa przynależności do tej agentury wydaje się dość często wątpliwa, a przynajmniej nie była powszechna. Zapewne występowała w przypadku niewykształconych, zaagitowanych bolsze

147

wizmem robotników, jest jednak nader wątpliwa w przypadku inteligentów. Silnym motywem były łatwe, agenturalne pieniądze pobierane z moskiewskiej kasy (Aleksander Wat pobierał z ambasady sowieckiej 500 złotych miesięcznie; pensja nauczyciela - 120 złotych...). 1 nadzieja na udział we władzy po wasali- zacji Polski lub jej przyłączeniu do Sowietów. W latach 1919-1920 następowała w Polsce konsolidacja skrajnej lewicy, w ramach której do Komunistycznej Partii Robotniczej Polski dołączyły grupy działaczy z Bundu (tzw. Kom Bund), Poalej Syjon (grupa Saula Amsterdama i Alfreda Lampego) oraz Ferajnigte. W 1922 roku - co warto odnotować, bo było to pociągnięcie bezprecedensowe w praktyce partii komunistycznych - w łonie Komunistycznej Partii Robotniczej Polski powołano odrębne Centralne Biuro Żydowskie, grupujące wyłącznie... żydowskich członków KPRP! Niby więc dla komunistów nieważne było pochodzenie - ale dla komunistów żydowskich zrobiono uprzywilejowany wyjątek... Czy aby nie ze względu na ich szczególną użyteczność w krajach, będących w orbicie zainteresowania Sowietów, jako „piątej kolumny”, szczególnie wiernej i posłusznej Sowietom?... Jako że później KPRP (potem KPP) działała nielegalnie - komuniści wystawiali swe kandydatur)' do parlamentu pod szyldem tworzonych „komitetów wyborczych”, chętnie przyłączając się do komitetów wyborczych mniejszości narodowych. Zresztą już w wyborach parlamentarnych w 1922 roku komuniści wystąpili pod szyldem komitetu wyborczego Związek Proletariatu Miast i Wsi i zdobyli w skali kraju zaledwie dwa mandaty poselskie. W wyborach 1928 roku dostali 800 tysięcy głosów, ale w 1930 - tylko 286 tysięcy głosów. Polska przesuwała się na prawo. W 1923 roku w Komitecie Centralnym KPRP było dziesięciu Żydów i sześciu Polaków, a w jej Biurze Politycznym - pięciu Żydów i trzech Polaków. W roku 1935 w Komitecie Centralnym KPRP było ośmiu Żydów i jeden Polak, a zastępcami członków KC było sześciu Żydów i dwóch Polaków.

148

Rodzi się pytanie: czy ta nielegalna sowiecka agentura. Komunistyczna Partia Polski, stanowiła także część żydowskiego lobby politycznego w Polsce? Czy zabezpieczała jakiś interes ściśle żydowski? Pozornie komuniści żydowscy zwalczali syjonizm jako „narodowe odchylenie”, ale przecież i pośród syjonistów byli zwolennicy komunizmu w przyszłej Palestynie jako przyszłym państwie żydowskim. Interesy żydowskich komunistów służących Moskwie musiały więc gdzieś spotykać się z interesami syjonistów-komunistów, marzących o komunistycznym państwie żydowskim w Palestynie i mogły się stykać tylko na płaszczyźnie pochodzenia. Gdy Maria Dąbrowska pisze, że w latach stalinowskich w Polsce fingowane procesy polityczne dotyczyły tylko Polaków, nigdy Żydów - pisze o tej właśnie rasowej płaszczyźnie, łączącej Żydów ponad politycznymi podziałami. Żydzi z KPP i Żydzi z organizacji syjonistycznych także stawiali swe pochodzenie uber alles, znajdując na płaszczyźnie rasowej wspólną platformę polityczną przynajmniej dla polityki personalnej. Można więc postawić tezę, że KPP, jakkolwiek programowo przeciwna syjonizmowi i nielegalna, na poziomie relacji międzyosobowych wpisywała się w żydowski rasowy lobbing personalny: rozpoznawania „swoich”, ochrony „swoich”, popierania „swoich”. Wpisywało się to zresztą także w politykę sowiecką wobec Polski z jej 3,3 milionową ludnością żydowską: w politykę poszukiwania i werbowania „piątej kolumny”. W jakiej mierze tamta sowiecka polityka jest dzisiaj kontynuowana w polityce rosyjskiej, a w jakiej mierze w polityce niemieckiej? Jest znamienne, że lobby żydowskie w dzisiejszej Polsce swoją własną polityką historyczną (czyli propagandą) chętnie basuje nowej niemieckiej polityce historycznej, a nawet inspiruje nową niemiecką politykę historyczną względem Polski, próbującą wybielać Niemców ze zbrodni II wojny światowej; chętne jest również na rosyjskie propozycje „pojednania z Polską”, ale bez przyznania się do ludobójstwa (i jego materialnych konsekwencji) ze strony rosyjskiej (z pokaźnym żydowskim udziałem!) oraz rozwadniając sprawę kolaboracji Żydów z Sowietami w PRL. Ta piąta kolumna wychodzi więc naprzeciw historycznej polityce

 

niemieckiej, zmierzającej do przerzucenia odpowiedzialności za II wojnę światową na winowajcę zastępczego, to znaczy na Polskę i Polaków5. Obarczanie Polski współodpowiedzialnością za holokaust daje lobby żydowskiemu pretekst do żądania od Polski ..odszkodowań", których płacenia odmówiły już Niemcy. W międzywojennej Polsce zdecydowana większość Żydów („sąsiadów” mieszkających w Polsce od wieków) - szacowana na 60 do 75 procent - nawet nie mówiła po polsku lub znała jeżyk polski bardzo słabo... Zasymilowani Żydzi, utrzymujący kontakty zawodowe lub towarzyskie ze społecznością polską, szacowani są ledwo na 10-15 procent ludności żydowskiej. Historyk pisze: Do chwili wybuchu drugiej wojny światowej środowiska artystów polskich i żydowskich tylko sporadycznie nawiązywały ze sobą bezpośrednie kontakty, dzięki którym docierały do nich strumyki wzajemnej wiedzy o sobie. Działo się to głównie w dużych miastach. Na co dzień, po wsiach, miasteczkach i mniejszych miastach II Rzeczypospolitej wyglądało to mniej więcej tak, jak opisuje to Żyd spod Lwowa, Leon Weliczker6: Nasze małe miasteczko Stojanów liczyło około tysiąca Żydów i podobną ilość Polaków i Ukraińców (...). Polacy i Ukraińcy byli w większości rolnikami (...). My nie byliśmy ani bogatymi właścicielami miejskimi, ani drobnymi, biednymi rolnikami. Gardziliśmy drobnymi chłopami, których nazywaliśmy chamami (...), co dla nas oznaczało prostaczków. Żyliśmy w stworzonym przez siebie getcie bez ścian. Religia żydowska powodowała, że przebywaliśmy razem, co oddzielało nas od nie-Żydów. Kobiety, aby uzyskać koszerne jedzenie, kupowały w sklepach żydowskich (...). Religijne przepisy powodowały, że Żydzi mieszkali w przypominających getta społecznościach (...). Właściwie nie mieliśmy kontaktu ze światem zewnętrznym; na pewno nie mieliśmy żadnych kontaktów towarzyskich, ponieważ nasze zainteresowania byty kompletnie inne od zainteresowań gojów (...). Od wczesnego dzieciństwa dzieci chłopów zajmowały się pracą w gospodarstwie (...), gdzie byty konie, krowy, psy, koty, podczas gdy my byliśmy całkowicie odcięci od świata zwierzęcego. Nasza religia zabraniała nam posiadać zwierzęta w naszych domach. Tak więc nawet

 

w dziecięcych zabawach różniliśmy się od chrześcijan. My, mali żydowscy chłopcy, nie uczestniczyliśmy w żadnych zawodach sportowych, ponieważ to uznawane było za gojskie (...). My Żydzi staraliśmy się unikać przechodzenia przy kościele katolickim, a jeśli to było niemożliwe, mruczeliśmy pod nosem odpowiednie przekleństwo, gdy przemykaliśmy koło niego (...). Wynosiliśmy się ponad innych, ponieważ byliśmy „ ludem wybranym "przez samego Boga. Powtarzaliśmy to nawet w naszych modlitwach (...). Byliśmy obcymi dla otaczających nas gojów z powodu naszej religii, języka, zachowania, ubioru oraz codziennych wartości. Polska była jedynym krajem, gdzie naród żydowski żył wewnątrz innego narodu (...). Żyliśmy w stworzonym przez nas samych getcie i to odpowiadało naszym wymogom i życzeniom (...). Nigdy nie mówiliśmy w domu po polsku.

 Jerzy Urban (Urbach), opisując swe lata przedwojenne, pisze o swej rodzinie: Stosunki towarzyskie z rdzennymi Polakami były rzadsze i miały posmak egzotyczny. Zawsze to byli ludzie nie-swoi. I vice versa.

Podsumowując: żydowskie lobby polityczne przed wojną działało w dwóch nurtach: syjoniści wywierali naciski na władze polskie celem zwiększenia żydowskiej emigracji do Palestyny i tu znajdywali zrozumienie u władz polskich, podejmujących tę współpracę; w drugim nurcie swej działalności lobby żydowskie dążyło do budowania w Polsce żydowskiego „państwa w państwie”, napotykając na zdecydowany sprzeciw władz polskich, a najbardziej radykalnym przejawem tego nurtu była agentural- na działalność Komunistycznej Partii Polski, dążącej wprost do wcielenia Polski do Związku Sowieckiego jako kolejnej „Republiki Rad” pod żydowskim namiestniczym zarządem. Te dwie tendencje tego drugiego nurtu nie miały w iększych trudności by na wspólnej platformie narodowo-rasowej spotykać się i współdziałać ze sobą. ł spotkały się po roku 1945 w „nowej Polsce”.M.Miszalski

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @Szczodrocha33 11 stycznia 2019 22:38
12 stycznia 2019 07:47

Ciekawe uzupełnienie, zwłaszcza wiele mówiące zdjęcie.

A może oni mieli "swoich "Etrusków", a my "swoich"? Porządek musi być.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @KOSSOBOR 12 stycznia 2019 01:18
12 stycznia 2019 07:48

Dzięki za poparcie... inż. Doboszyńskiego. :)

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @Krzysztof5 12 stycznia 2019 01:20
12 stycznia 2019 08:10

Dziękuję za bardzo obszerne uzupełnienie. To jest właściwie nowa notka. Przedstawiony obraz Polski jest wstrząsający.

zaloguj się by móc komentować


Andrzej-z-Gdanska @KOSSOBOR 12 stycznia 2019 19:25
12 stycznia 2019 20:59

Dziękuję bardzo. Widziałem tam w sumie 3 artykuły o Doboszyńskim.

zaloguj się by móc komentować

matthias @Andrzej-z-Gdanska
13 stycznia 2019 13:11

Dziękuję za artykuł. Wyjaśniają się kulisy np. mordu w Brzozowie.

zaloguj się by móc komentować

umami @Andrzej-z-Gdanska
14 stycznia 2019 00:10

Dziękuję za tę notkę, bo brakowało tych informacji. Ja też poświęcę jeszcze notkę Doboszyńskiemu ale jeszcze muszę trochę posiedzieć.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować