-

Andrzej-z-Gdanska

Potyczki Hipolita Korwin-Milewskiego w walce o niepodległą Polskę...

...oraz ciekawsze opinie na różne tematy.

Walka ta była prowadzona piórem i to dobrym piórem. Poniżej wybrane fragmenty z książki „Hipolit Korwin Milewski. Wspomnienia.” Miałem trudności ze zrozumieniem tego co pisał Pan Hipolit, bo pisał czasami niezrozumiale, a poza tym trudne to były czasy. Nie brakowało „ciekawych” wydarzeń. Sytuacja była skomplikowana, a do tego komplikowała się w czasie przebiegu działań wojennych jak i po ich zakończeniu. Wiele jego spostrzeżeń nie straciło na aktualności do dziś. Na końcu notki znajduje się spis treści tej notki.

Warto wziąć pod uwagę czytając wspomnienia, to co napisał Wojciech Zaleski w swojej książce „1000 lat naszej wspólnoty”, że:

Poznać przeszłość to nie znaczy przyłożyć do niej nasze skale wartości i wyobrażenia, ale wprost przeciwnie, wydobyć jej niepowtarzalną jedyność.

A teraz Hipolit Korwin-Milewski:

Rozwiązanie drugiej Dumy

Na to mój pan poseł jakby z westchnieniem: „Łatwo panu tak mówić, panie Milewski, który możesz jak chcesz wyrzec się i mandatu i polityki bez żadnej szkody dla pańskiej sytuacji światowej lub majątkowej, a my jesteśmy we wszystkiem od naszej partji i naszych wyborców zależni.“

I to jest przekleństwo, które ciąży we wszystkich krajach, nawet daleko więcej od naszego rozwiniętych, nad tak zwanymi zawodowymi politykami; dla nich zajęcie się sprawami publicznemi stanowi nie ukoronowanie ich karjery, lecz samą karjerę.

 

KSIĘGA TRZECIA Z WOJNY WSZECHŚWIATOWEJ

uprzedzam, że nie mam żadnej pretensji do tego, żebym nie tylko „odbudował” niepodległe Państwo polskie, lecz coś budował. Byłem prawie jedynym na Zachodzie przedstawicielem polskich Kresów i należałem do liczby tych, którzy podczas wulkanicznego pięcioletniego (1914-1919) wybuchu pracowali w miarę swoich sił i talentu nad tem, żeby ci, o których przeczuwałem, że w końcu wojny będą mieli głos decydujący, nie zapomnieli o tem, że jest taka Polska, której prawa powinny być uwzględnione - i nic więcej.

W rzeczywistości nikt Polski niepodległej, prócz Opatrzności Boskiej, nie odbudował.

Ani ci w jednym obozie, którzy jakoby od pieluszek o tem myśleli, choć mówić zaczęli dopiero z polecenia samego Moskala, ani ci z drugiego obozu, którzy w decydującym okresie walczyli przeciw możebnym wskrzesicielom Polski na korzyść wiadomych „wykorzeniaczy“ samego narodu, a skoro trafem wzięli ster w rękę, zaraz zajęli się nie odbudowaniem Państwa, lecz rozwaleniem społeczeństwa. Dodam, że o „odbudowaniu” Państwa Polskiego jeszcze mówić nie wypada, bo po dwunastu latach budynku państwowego nie widać: system barakowy.

Jeśli jest jeden człowiek na świecie, który może z częściowem prawdopodobieństwem pochwalić się tem, że stworzył niepodległe Państwo Polskie, to jest ten nieznany mi partyzant (bodaj jakiś Sokołow),1 który w marcu 1917 r. w Piotrogrodzie

______________

1 Można się domyślić, że temu rewolucjoniście i Sowietowi sołdatów najmniej szło o los Polski, lecz tylko o to: że wyrzekając się Polski, której nie posiadali, ogromnie ułatwiali natychmiastowe zawarcie pokoju z Niemcami, a hasło było: precz z wojną. Wszak tym aktem Rosja uznawała niepodległość Polski, lecz jej nie gwarantowała.

 

podsunął“ pierwszemu Sowietowi roboczych i sołdackich deputatów, a ten Rządowi tymczasowemu, proklamację 29-go marca 1917 roku uznającą niepodległe Państwo Polskie. Ona to, w związku z listopadową (1916 r.) proklamacją Państw centralnych, rozwiała skrupuły Ententy względem jeszcze sprzymierzonej Rosji. Posypały się jedno za drugiem: uroczyste posiedzenie w Sorbonie, dekret o stworzeniu polskiego wojska na froncie zachodnim, oficjalnie przyznany i subwencjonowany Komitet Narodowy, Wilsonowskie czternaście punktów; odtąd już wskrzeszenie niepodległego Państwa Polskiego z programu obu wojujących koalicyj nie zeszło. Sprawdziła się przepowiednia genjalnego Z. Krasińskiego, że Polska będzie „kiedy nie dzięki zacnym, to z woli Boskiej, dzięki Szatanom.“

Nic tak jak historja różnych starań, wysiłków, udanej i nieudanej propagandy, krzyżujących się intryg i manewrów około wskrzeszenia Polski lepiej nie potwierdza starego aforyzmu „L’ homme s‘ agite et Dieu le mene“, a po naszemu „Chłop strzela, Pan Bóg kule nosi.“

 

Osiągnięcia życiowe Pana Hipolita:

Miesiąc lipiec 1914 r. był w mojem życiu tym szczytem, z którego łatwiej się stoczyć w przepaść niż się na nim usadowić. Kończyłem sześćdziesiąty szósty rok, ale starości jeszcze nie czułem. Dla zaspokojenia pragnienia poważania, właściwego temu wiekowi, i nadziei, że non omnis moriar, miałem za sobą do wysokiego stopnia kultury doprowadzone gospodarstwo, pomyślnie rozwijające się Towarzystwo Rolnicze Wileńskie, dalej prosperujący nadanym mu przeze mnie impetem „Kurjer Litewski”, pewny rozgłos mówcy i pisarza, wkońcu mozolnie dokończony Teatr Polski w Wilnie. - Patrząc zaś na przyszłość, widziałem moją starość podzieloną na dwie równe części, jedną w kraju, opartą na dochodach z majątku, drugą nad Sekwaną lub Rivierą, ubezpieczoną dochodem od dużego kapitału. - Tymczasem, dzięki obłąkaniu kierowników niemieckiego narodu i samego tego narodu, z tych pięknych marzeń pozostał zmrok mego życia, który przybrał tę samą szarą barwę.

 

Proklamacja w. ks. Mikołaja

Do Wilna trafiłem w sam dzień przekroczenia granicy niemieckiej przez wojska Rennenkampfa i ogłoszenia tej kolosalnej blagi, jaką była proklamacja w. księcia Mikołaja Mikołajewicza do Polaków, obiecująca im uroczyście zjednoczenie wszystkich ziem polskich i wskrzeszenie autonomicznego Państwa Polskiego pod berłem rosyjskiego cara.

Wrażenie, jakie ta odezwa wywarła na naszem wileńskimi społeczeństwie, było podobniejsze do zdumienia niż do wybuchu radości.

Z WIKI:

Odezwa wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza (naczelnego wodza armii rosyjskiej) do Polaków ogłoszona 1 sierpnia/14 sierpnia 1914.

Odezwa zapowiadała odrodzenie Polski. Pod względem formalnym odezwa nie posiadała sankcji cesarza Mikołaja II, czego wymagał każdy ogólnopaństwowy akt Imperium Rosyjskiego, tym samym pozbawiona była znaczenia prawnego.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Odezwa_wielkiego_ksi%C4%99cia_Miko%C5%82aja_Miko%C5%82ajewicza_do_Polak%C3%B3w

Odpowiedź na depeszę do w. księcia Mikołaja zredagował Hipolit Korwin-Milewski, w której:

kładł szczególny nacisk na słowa wielkoksiążęcej proklamacji, które można było bardzo łatwo komentować w tym sensie, że wbrew gorącym wówczas życzeniom polskiej Narodowej Demokracji, ona właśnie tyczy się naszych Kresów; a były to dwa wstępne wiersze o 150 latach minionych od chwili, kiedy „żywe ciało Polski było rozdarte na kawałki”, co oczywiście oznaczało rok 1772 a nie rok 1796, a jeszcze bardziej słowa paru wierszy końcowych, twierdzących, że Rosja od Polaków nic nie oczekuje, jak tylko uszanowania praw tych narodowości, z któremi historja ich związała. O jakich to narodowościach innych niż Rusini, Białorusini i Litwini mogła być mowa? Chyba nie myślało się o Żydach lub Cyganach? Wbrew zasadom naszych „umniejszycieli” na tym, według mego zdania, bardzo silnym koniku jeździłem aż do Traktatu Wersalskiego. - Depeszę odprawiłem przez wileńskiego gubernatora i na trzeci dzień otrzymałem adresowaną bezpośrednio na moje imię odpowiedź W. Księcia, bardzo grzeczną, lecz mglistą.

Jednak wstrzemięźliwy ton, co do tej w moich oczach żywotnej kwestji, prasy rosyjskiej i nawet polskiej warszawskiej, oraz przeczucie, które niestety nie przestało się wzmagać aż do roku 1918, że Warszawa zamierza nas Kresowców „puścić kantem“, zrodziły w mojej myśli projekt.

 

Wg Hipolita Korwin-Milewskiego:

prezes Rady Ministrów Goremykin (nieźle do nas usposobiony) twardo i niewzruszenie siedział na trzech zasadach: 1° warunkowość Wielko-Książęcego manifestu, ciasno związanego ze zdobyczą Wielko- i Małopolski, 2° wewnętrzno-rosyjski a nie międzynarodowy charakter kwestji polskiej i 3° wykluczenie Kresów.

 

W styczniu 1915 r. Hipolit Korwin-Milewski przebywał w Warszawie:

Nazajutrz rano, kiedym jeszcze oczekiwał na ranną kawę, słyszę silne pukanie do drzwi, wołam: „Wejść” - siada obok mego łóżka Lubimow [były gubernator wileński Dmitri Mikołajewicz Lubimow] i prosto z mostu: „Gołąbku, Kochaneńko, Hipolicie Oskarowiczu, Genowefa Wandalinówna mówiła mi o pana przyjeździe, jeszcze wieczorem telefonowałem do księcia Jengałyczewa i oto jestem, bo zaiste to Pan Bóg tu pana zesłał. Przyjechaliśmy obaj z twardym, tam na szczytach przyjętym programem, zaprowadzenia natychmiast szeregu reform zdolnych wzbudzić w polskiem społeczeństwie przekonanie, obecnie zachwiane, że obietnicy w. księcia Mikołaja nie stanowią puste słowa; lecz obydwaj zupełnie obcy tutejszemu krajowi nie wiemy, z jakiego końca zacząć. Nikt lepiej od pana nas z kłopotu wybawić nie zdoła. Uważam pana za szczerego monarchistę a zarazem dobrego Polaka, wyrobionego męża stanu i cieszącego się poważaniem pańskich rodaków. Pan to musisz nam pomóc i ułożyć program.”

 

Hipolit Korwin-Milewski odpowiedział, że:

W Warszawie jest już od półtora miesiąca ukonstytuowany i działający Komitet Narodowy Polski. Na czele jego stoją: niemniej pewny ode mnie Zygmunt Wielopolski i od kilku lat już bardzo umitygowany w dążnościach swoich Roman Dmowski, zajadły wróg Niemców i zwolennik Ententy. Zwróćcie się panowie wprost do tego Komitetu, a nie wątpię, że z nim dojdziecie do porozumienia.” - „Ale właśnie bieda w tem, że choć to może chińszczyzna, lecz nam formalnie zabroniono uznać oficjalnie ten Komitet i wejść bezpośrednio z nim w stosunki. Trzeba nam pośrednika - i właśnie pan jesteś wskazany, a możesz pan czerpać swoje natchnienia, gdzie sam zechcesz.“

Na tej kanwie rozmowa trwała aż do trzeciej po południu. Musiałem w obecności p. senatora ubrać się, sprowadzić do numeru śniadanie i stanęło na tem, że Lubimow tu na miejscu wystosował do mnie, jako rodzaj akredytywy, dosyć długi list, w którym ustanawiał wytyczne punkty projektowanych reform i prosił mnie o wystosowanie do niego odpowiedzi na piśmie,

 

W Klubie Myśliwskim w Warszawie Hipolit Korwin-Milewski zwierzył się członkom Komitetu Narodowego i wpływowym działaczom ze spotkania z Lubimowem. Potem zadzwonił do p. Romana Dmowskiego, z którym spotkał się w jego mieszkaniu o 12 w nocy i ułożył z nim wszystkie postulaty do przedstawienia Lubimowowi. Po napisaniu listu chciał jeszcze raz spotkać się z Dmowskim, ale ten wymówił się brakiem czasu.

Jaki był epilog całego incydentu-projektu (memoriału)?

Po pierwsze w Kurierze Litewskim ukazał się artykuł wstępny, w którym opisano czyn-projekt Hipolita Korwin-Milewskiego:

nieproszony, bez podziękowania, nikogo się nie radząc i nie pytając, ułożył projekt reform i złożył swój elaborat w ręce dygnitarzy.

 

Zdarzyło się, że parę dni później spotkałem się na jakiejś licznej naradzie z p. Hłaską u pana Bronisława Umiastowskiego. Skorzystałem z tej sposobności, żeby opowiadając o siedmiogodzinnej wizycie u mnie p. Lubimowa, dwugodzinnej rozmowie z ks. Jengałyczewem [nowy warszawski generał-gubernator książę Jengałyczew] , moich konferencjach ze ś. p. Zygmuntem Wielopolskim, Ludomirem Dymszą i innymi a szczególnie z p. R. Dmowskim, oświadczyć panu Hłasce bez żadnych ogródek, że w jego tyczącym się mnie artykule, ile słów, tyle kłamstw (sic). — Pan Hłasko, ani słowem nie dotykając kwestji prawdy lub nieprawdy, puścił się w zawikłane tłómaczenie o suwerennych prawach redaktorów, a obelżywy zarzut połknął. Tylko przy wyjściu p. Umiastowski wobec jednego ze swych gości powiedział mi, żem daremnie skrzywdził biednego, duszę Bogu winnego Hłaskę, gdyż jemu, Umiastowskiemu, wiadomo, iż w wilję pojawienia się na świat tej filipiki, otrzymawszy depeszę od jadącego do Petersburga p. R. Dmowskiego, że zatrzyma się na dworcu kolejowym od jednego pociągu do następnego, p. Hłasko miał z nim ogromną konferencję i swój artykuł napisał niezawodnie „z najwyższego polecenia.“

To się w życiu prywatnem nazywa psikusem - a w politycznem - przynajmniej polskiem - taktyką.

 

Po drugie, opis spotkania:

Skorom wspomniał o moim dla p. Lubimowa memorjale, Krywoszein (minister dóbr Państwa i Rolnictwa) wyciągnął go z biurka i rzeki: „Otrzymałem go, natychmiast przedstawiłem „gdzie się należy” i oto, jak widzicie, Hipolicie Oskarowiczu. powrócił do mnie na wieczny odpoczynek. Od zeszłej jesieni wiatr się zmienił co do was Polaków z Kresów; dziś cieszcie się, jeśli nie będzie wam gorzej. A co do Królestwa, to niestety każda porażka naszych wojsk trochę mu pomaga, a każde powodzenie bardzo szkodzi.

 

5 lipca 1915 Hipolit Korwin-Milewski wyruszył do Paryża. Powody, jak sam pisze, były dwa:

Domyślałem się zatem, że kiedy Niemiec trafi do Łazdun, to wiedząc nietylko o moich pokojach lub krowach, lecz o mojej przeszłości, moich wystąpieniach słowem i piórem, urządzi mi życie pozbawione wszelkich rozkoszy.

Drugą pobudką była ta: mój pobyt w Petersburgu wyrobił we mnie przekonanie, że nawet, a raczej szczególnie, w razie przegranej Rosji, ona się postara nas ,,nadut” w wyższym stylu, i jeśli można choć cokolwiek utargować korzystnego, to tylko na zachodzie; a że żyłka polityczno-społeczna jeszcze nie była we mnie całkiem zmarniała, pomyślałem, że tam moja znajomość terenu, stosunki, niezłe pióro francuskie, no i gęba, mogą się na coś przydać. - Czy tak było, czy raczej jak tylu, tylu innych byłem prostą muchą przy wozie, sam nie mogę osądzić, ale „that is another story“. W każdym razie budżetu Państwa naszego lub francuskiego, tych dwóch nędzarzy, nie obciążyłem na jeden grosz a dla siebie (może i czytelnika) uzbierałem kupę ciekawych wspomnień.

 

Ignacy Szebeko, nietylko pierwszorzędny mówca, lecz i mąż stanu w całem znaczeniu tego słowa, postawił p. Goremykinowi pytanie: „Co będzie, jeśli, co nie daj Boże, wojna się zakończy na podstawie status quo ante bellum (powrót do stanu posiadania sprzed wybuchu wojny), bez zmiany granic, i czego w takim razie w myśl ulepszenia dotychczasowych warunków może oczekiwać Królestwo Polskie, jako skutku obietnic w. księcia Mikołaja Mikolajewicza?” - ,„Nic. Proklamacja W. Księcia jest wyłącznie oparta na hipotezie zdobyczy Wielkiego Księstwa Poznańskiego i Galicji; nie będzie zdobyczy, to nie będzie proklamacji.” - Chyba resztki iluzji powinny były pierzchnąć? Dotychczas nie mogę pojąć, w jakim celu do ostatniej chwili, po abdykacji Mikołaja II, Komitet Narodowy w Petersburgu, a jeszcze bardziej jego przedstawiciele na Zachodzie mogli się trzymać oburącz i wyłącznie za poły pp Sazonowa (minister spraw zewnętrznych Sazonow) i Izwolskiego?

 

W listopadzie 1915 roku Hipolit Korwin-Milewski pisał, że w obecnym usposobieniu rządu francuskiego i angielskiego w obu krajach świat oficjalny już przy brzmieniu słowa „Polska” zaostrzał uszy i bał się, żeby Moskal nie zmarszczył brwi.

To wszystko skrystalizowało we mnie myśl, że o ile wszelkie pertraktacje byłyby przedwczesne, a może szkodliwe, o tyle jest i potrzebnem i pilnem, aby tej Polsce, o której wszyscy zapominają, lub nawet chcą zapomnieć, urządzić reklamę, że tak powiem, komercyjną. Aby Polska stała się jakimś „Velma Suchard” lub „Milka Suchard“ i aby kiedy przyjdzie chwila na prawdziwe pertraktacje i układy w krajach, w których rzeczywistym suwerenem jest opinja publiczna, ogólnie wiedziano, że nie idzie o Albanję lub Liban, ale o wielki kraj z licznym narodem, z wielką przeszłością, postanowiłem przy każdej okoliczności wykorzystać moje dobre pióro francuskie w tym celu. - A miałem nad moimi gorliwymi towarzyszami broni tę przewagę, że moje dobre stosunki osobiste z dwoma dyrektorami poważnych i poważanych gazet oraz wpływowego miesięcznika pozwalały mi przemawiać do daleko szerszego kręgu czytelników.

U wszystkich trzech skonstatowałem: 1° zaciekawienie kwestją polską tylko jako mogącą wpłynąć na rozwój rozgrywającej się tragedji wszechświatowej, 2° najgruntowniejszą nieświadomość jej stanu obecnego i 3° grzecznie skryta obojętność co do przyszłości naszego narodu po wojnie.

 

5 stycznia 1916 roku Hipolit Korwin-Milewski skończył pracę o kwestji polskiej. W streszczeniu plan był następujący:

Stan opieki polskiej przed i po wybuchu wojny. - Proklamacja w. księcia Mikołaja 3/16 sierpnia 1914 r. - (Tekst.) - Wahania w zastosowaniu jej. - Logiczne jej następstwa mianowicie, że kwestja zjednoczenia Polski staje się ogólnoeuropejską. - Kwestja granic. - Podług tekstu samej proklamacji nie mogą być inne jak granice 1772 roku - a jeśli można lub nawet wypada je posunąć na zachód, to nie na mocy prawa lecz tylko korzyści tak dla rosyjskiego jak i przyszłego polskiego autonomicznego Państwa. - Możebne rozstrzygnięcie zadania. - Rozstrzygnięcie niemieckie i austrjackie dopuszczalne tylko w nieprawdopodobnym wypadku zwycięstwa państw centralnych. Rozstrzygnięcie rosyjskie, bądź tych kół moskiewskich (Samaryn i drudzy), którzy domagali się kompletnego odseparowania Polski (naturalnie zredukowanej do minimum) od Rosji, nie wykluczając kordonu celnego, bądź tych kół biurokratycznych petersburskich, któreby chciały nawet obietnice W. Księcia zbagatelizować. - Rozstrzygnięcie stosownie do obietnic w, księcia Mikołaja, t. j. prawdziwa autonomja zjednoczonej Polski. - Tę uważałem za zadawałniającą pod dwoma absolutnemi warunkami. Primo, żeby ta Polska nie była zbytecznie uszczuplona pod fałszywym pretekstem etnograficznym, którego ani Francja względem niektórych swych prowincyj, ani Anglja względem nietylko Irlandji (wówczas), lecz księstwa Walji i północnej Szkocji za nieby sobie narzucić nie dały. Secundo, żeby ta autonomja miała gwarancję całej Europy, zabezpieczającą ją od zwrotów politycznych petersburskiej biurokracji, która tradycyjnie szuka derywacji trudności wewnętrznych w szczuciu rdzennie rosyjskiego narodu na obcoplemieńców. - Nakoniec rozwiązanie czysto polskie - t. j. kompletna niepodległość. Może ona wypłynąć nawet bez, nawet pomimo życzenia samych Polaków przy układach pokojowych, o ile ten pokój nie będzie Państwom Centralnym narzucony siłą, lecz zawarty wskutek tylko częściowego zwycięstwa, jak to było po wojnach Krymskiej, Włoskiej 1859 roku - lub Rosyjsko-Japońskiej - t. j. przez obie strony przedyskutowany i przyjęty. W takim razie Państwa Centralne mogłyby same, przy równych z ich strony i ze strony Rosji ofiarach terytorjalnych, wymagać odbudowania Polski jako ważnego elementu równowagi europejskiej.Tu wyrażałem się jak następuje:

„Minęło 120 lat od czasu, gdy trzeci podział Polski wymazał ją z liczby Państw niepodległych; czy posiada ona dziś w sobie pierwiastki niezbędne do odbudowania bez pomocy obcej tak skomplikowanego organizmu, jakiemi się stały wielkie państwa nowożytne? W XVIII wieku Państwo Polskie runęło nie tak pod ciosami swoich przeciwników, albowiem wszystko przeszło prawie bez walki, jak wskutek braku własnej żywotności i braku z winy samego narodu niezbędnych dla obrony i trwałości wielkiego państwa organów: wojska, finansów, sprawiedliwości, administracji i t. p. Czy w tych warunkach nowa Polska raptownie obdarzona całkowitą niepodległością nie przypominałaby tego chorego, któremu po długiej i srogiej diecie dostarczono raptem zbyt sytej i pożywnej uczty i którego rekonwalescencja kończy się katastrofą?

Znowu Polska w chwili, kiedy zginęła, posiadała jak i liczne wówczas kraje europejskie tylko jeden stan społeczny, politycznie czynny: większą i małą szlachtę ziemiańską; klasy średnie i ludowe doszły do cywilizacji, do wykształcenia, do dobrobytu, do poczucia swojej siły, bez wpływu wychowawczego wspólnej ojczyzny; te klasy wpadną odrazu w nowoczesny wir demokratyczny bez przygotowania.

I jeśli to ma być monarchja, czy nie oczekuje jej los tych świeżych państw bałkańskich, gdzie jeden tylko

król rumuński Karol I umarł w łóżku z koroną na głowie, bo wszyscy inni zostali zdetronizowani łub zamordowani? - A jeśli to ma być republika, czy nie będzie się ona wzorowała na licznych republikach południowo-amerykańskich raczej niż na Szwajcarji łub Stanach Zjednoczonych ?“

Potem z całą siłą uderzyłem na to, że oprócz Polski rdzennej mamy jeszcze związane z nią od 500 lat Kresy, które zawierają jeśli nie ilościowo to jakościowo dobrą połowę narodu polskiego, to jest jego wykształconej warstwy; że jeżeli można podzielić na dwie połowy terytorja, to nie można tak samo podzielić narodu, i że dla uniknięcia tego, żeby te Kresy nie stanowiły wiecznie niebezpiecznej i dla Rosji i dla Polski „irredenty“, musi Rosja na zawsze pożegnać się ze swoim systemem przymusowej rusyfikacji i co najmniej przyznać tym obszarom, także pod gwarancją Europy, usunięcie wszelkich praw wyjątkowych i przyznanie kompletnego równouprawnienia. Wkońcu konkretnie skrystalizowanego programu przedstawić nie podejmowałem się, bo wszystko zależało od wyniku wojny i nic czułem się do tego upoważnionym, jednak uważałem, że dzięki jednomyślności pod tym względem całego narodu każdy Polak ma prawo bronić następnych trzech tez:

a) Przyszła Polska powinna być jedna, jedna i jedna. Jeśli ma być jaki „suweren”, jakiś „protektor” lub jakiś Brat syjamski, powinien być tylko jeden.

b) Ta Polska powinna być dosyć wielka, aby żyć własnem życiem, nie powinna być bez końca okrojona w imię jakiejś mniemanej, do absurdu posuniętej etnografji, której żaden wielki naród europejski u siebie nie przyznaje.

c) Statut tej Polski, jakiby on nie był, powinien być dziełem Europy i powinien być przez nią zagwarantowany.

 

Los tej pracy był następujący:

Domyślałem się, że ona w danej chwili bez okrojeń przez cenzurę nie przejdzie. Dałem ją do przepisania na maszynie w kilkudziesięciu egzemplarzach, część rozesłałem osobistym francuskim znajomym, a nie mniejszą ilość rozdał zaznajomiony z całym światem politycznym francuskim wymieniony przyjaciel, Charles Dumont. Zawdzięczałem temu długie przyjęcie u ówczesnego Prezydenta Francuskiej Republiki p. Raymond Poincare. Przyjęcie to naturalnie z obawy przed ambasadą rosyjską było otoczone pewną tajemniczością. Nie otrzymałem oficjalnego zaproszenia, lecz p. Dumont uwiadomił mnie, że p. Poincare gotów jest mnie przyjąć jakiegokolwiek bądź dnia między 4 a 7. A gdym przyszedł i znalazł p. Dumont czekającego na mnie, zostaliśmy przez woźnego zameldowani nie podług naszych nazwisk, lecz jako: „pan deputowany Dumont i jego przyjaciel.”

Pan Prezydent powiedział prawie dosłownie: „Panie Milewski, pan masz cenną zaletę, że znając doskonale obce nam stosunki, umiesz je wykładać i wyjaśniać po naszemu. Niech pan swojej czynności nie zaprzestanie, aczkolwiek będzie pan miał trudności, których ja narazie osobiście usunąć nie mogę, bo pan rozumie, że nasz angielski sprzymierzeniec i my jesteśmy absolutnie skrępowani. Rosja obecnie neutralizuje na swoim froncie niemniej niż 1/3 sił naszego nieprzyjaciela, to jest dla nas kwestja życia i śmierci, i w niczem drażnić jej nie możemy; ale bądź pan dobrej myśli. Ta wojna kiedyś się skończy, wówczas niezliczone hufce rosyjskie nie będą nam niezbędne, a nasza pomoc finansowa będzie tam niezbędna i odwieczna przyjaciółka Polski odzyska głos.”

Dyrektor wspomnianego już miesięcznika „Le Correspondant“ [E. Lamy] , przeczytawszy tę pracę, zaproponował na swoje ryzyko ją wydrukować - i wydrukował. W ostatniej korekcie przedstawił do cenzury i na wszelki wypadek kilkadziesiąt egzemplarzy tej korekty mi wręczył; a na trzeci dzień odesłał mi jedną z dwoma ogromnemi krzyżami ołówkiem narysowanemi i z krótką notatką cenzury, że jeden z oznaczonych ustępów powinien być całkiem wykreślony a drugi całkiem przerobiony w oznaczonym kierunku, t j. jako rozwiązanie możebne, ale przez naród polski nie wymagane. - A te dwa ustępy były;

a) ten, w którym z całą siłą przekonania dowodziłem, że kwestja polska nie jest wewnętrzno-rosyjską, lecz wszecheuropejską,

b) ten, w którym przewidywałem rozwiązanie niepodległościowe. - Choć miałem obiecane ładne honorarjum w razie pojawienia się mojej pracy, odpisałem p. Trogan, bom się już domyślał, czyj to ołówek mnie pokiereszował, że jeśli artykuł ma wyrażać nie moją myśl lecz obcego polityka, niechże ten polityk sam go napisze.

Tego jeszcze wieczora byłem na miesięcznym obiedzie współpracowników gazety „Journal des Debats”. W mundurze wojskowym zasiadł obok mnie p. Hubert Morand, zmobilizowany i odkomenderowany do cenzury, i zaczął mi serdecznie winszować mojej pracy. - Ja na to: „Ale drogi kolego, pan mnie bierze na kawał, albowiem to znaczy, że to pan mnie pokiereszował?" - „Ja ołówka nawet do rąk nie brałem; pańską pracę przeczytałem do końca, bo już na piątym wierszu poznałem pańską łapkę, lecz z ciekawości a nie z urzędu. Procedura u nas jest taka: wszystkie artykuły tyczące się krajów obcych musimy odsyłać do Ministerjum Spraw Zagranicznych. A tam, skoro idzie o Rosję lub Polskę, to one wędrują wprost

na ulicę de Grenelle (Ambasada rosyjska) i ołówek, na który się pan uskarża, to nie francuski, lecz rosyjski.”

Ale nie wszyscy Polacy byli tego zdania. Nieodżałowana generałowa Zamoyska po przeczytaniu tej pracy pocałowała mnie w czoło i zaszczyciła nazwą „swego synka”; wkrótce otrzymałem także od Henryka Sienkiewicza następujący list, który dosłownie podaję:

 

Czcigodny Panie!

Piszę do Pana pod świeżem wrażeniem broszury, którą mi dał do przeczytania A. Plater i nie mogę się powstrzymać od powiedzenia Panu, że uważam ją wprost za świetną. Oto co się nazywa pisać rozumnie i przekonywująco. Nawet humor i dowcip, które bywają zwykle rzeczą poboczną, są tu związane bezpośrednio z treścią i wzmacniają w wysokim stopniu zarówno przedstawienie rzeczy jak i samo rozumowanie. Nie wątpię też, że broszura zrobi kapitalne wrażenie i we Francji i wśród sąsiadów po prawej i lewej stronie.

Załączam wyrazy szczerego i wysokiego poważania.

Vevey 4. III. 1916. Hotel du Lac.” H. Sienkiewicz.

 

Nie przytoczę bardzo ciekawej rozmowy i wymiany poglądów z p. Romanem Dmowskim, gdyż nie była mocno związana z tematem odzyskania niepodległości Polski.

Na koniec tak Hipolit Korwin-Milewski podsumował:

Trójca Dmowski, Piltz, Zamoyski coraz więcej się stawiała jako wyłączna z konsekracji Ambasady Rosyjskiej przedstawicielka i kierowniczka sprawy polskiej.

Dopiero po kilku latach tu w Poznaniu dowiedziałem się od p. Ignacego Mrozowskiego, że służąc w owym czasie w Petrogradzie przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, widział tam depeszę zamienioną między tem Ministerstwem i Ambasadą paryską głoszącą: „Żełatielno ubrat Korwin-Milewskawo iz Paryża“. (Byłoby do życzenia sprzątnąć Korwin-Milewskiego z Paryża.)

 

Rozmowa z rosyjskim ambasadorem w Paryżu, p. Izwolskim:

Izwolski jeszcze w kwietniu (1917r.) został zmuszony opuścić gmach Ambasady.

Spotkałem go na śniadaniu u Markizy de Ludre, gdzie zaczął się uskarżać na mniemaną „zdradę” paryskich Polaków, którzy z wyjątkiem p. Piltza już wyrzekają się Rosji. Nie dałem sobie pluć w kaszę i odpowiedziałem: „Tak, panie ambasadorze, i ja sam należę do liczby tych renegatów, tylko słowa pańskie dowodzą, że pan i bardzo wielu z panem Rosjan nigdy sobie nie zdawaliście sprawy z tego, na czem spoczywa w oczach nas Polaków nasz związek z państwem rosyjskiem. Nie wyobrażaj pan sobie, że wśród polskiego narodu był kiedykolwiek jakiś Polak, któryby przyznawał zwierzchnictwo narodu rosyjskiego względem polskiego. Owszem. Zawsze uważaliśmy siebie jako przodujących mu w cywilizacji, starożytności, zasługach przed ludzkością i blasku naszej historji. Ale, przynajmniej w moim obozie, Polacy są przekonani, że jedynym ustrojem, mogącym im zabezpieczyć porządek, ład wewnętrzny i rozwój swoich sił kulturalnych, jest to ustrój monarchiczny. Już w wieku XVIII własnej dynastji nie mieliśmy, historja nam narzuciła dynastję Holstein - Gottorpów i my ją zaakceptowaliśmy. Mikołaj II dla nas nie był Cesarzem, lecz dla takiego Zamoyskiego Królem Polskim, dla mnie Wielkim Księciem Litewskim, jak się sam tytułował; wam Rosjanom podobało się ten potężny lecz jedyny węzeł, który nas związywał z Rosją, przeciąć. Tego dnia, kiedy pan, panie ambasadorze, ślubowałeś na Rue Daru wierność Rządowi Tymczasowemu, jednocześnie pan zwolniłeś mnie i moich rodaków od wierności Rosji; odtąd „każdy dla siebie a Bóg dla wszystkich.“ - Izwolski zamilkł i przeszedł na inny temat.

 

Tak opisuje Hipolit Korwin-Milewski powstanie Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu:

Wczesną jesienią rozeszła się wieść, że rządy aljanckie wskutek założenia oddzielnego wojska polskiego zapragnęły mieć pod ręką stałe przedstawicielstwo polskie i jako takie przyjęły tych trzech panów, którzy dzięki długiej i gorliwej protekcji p. Izwolskiego zawiązali z Quai d‘Orsay (paryskie Ministerstwo Spraw Zewnętrznych) stałe stosunki. Przy zakulisowym udziale p. Horodyskiego, który już był na stałej służbie wywiadowczej angielskiej, zebrali się w Lozannie w hotelu Beau - Rivage pp. R. Dmowski, E. Piltz, ordynat M. Zamoyski, hr. Konstanty Broel-Plater... i inni ...założyli przeznaczony do „bajecznej karjery” Komitet Narodowy Polski w Paryżu. Temu Komitetowi Aljanci przyznali subwencję miesięczną, nominalnie trzysta a faktycznie podobno tylko 200 tysięcy franków, wówczas jeszcze złotych. Dotychczas bowiem od końca 1915 roku koszta utrzymania pp. Dmowskiego i Piltza oraz inne ekspensa, jak to zacnie przyznaje p. Dmowski w swojem dziele o Odbudowaniu Państwa Polskiego, pokrywał bardzo hojnie ordynat hr. M. Zamoyski.

Ta aktualna zaliczka pociągnęła jak zwykle za sobą w oczach tak rachunkowych ludzi jak Francuzi i Anglicy nieuniknioną zależność, dzięki czemu Komitet czuł się w równej, a może i w nierównej mierze przedstawicielem narodu polskiego przed Ententą i agentem Ententy przed społeczeństwem polskiem.

Odrazu przyjęło metodę „silnej ręki“: teroryzować lub kupić przeciwników i obojętnych.

Zaczęły się prześladowania i denuncjacje, które aż do otwarcia Kongresu Pokojowego stanowiły jedyne zajęcie Komitetu, bo o propagandzie prasowej, odparciu napaści ze strony nieprzyjaznych Polsce organów nie myślano.

Mnie niby dano święty spokój, bo „za mocno siedziałem”, lecz w rok później miałem się przekonać, że były dane na mnie dwie potajemne denuncjacje.

 

Propozycja p. Emile Bourgeois:

W połowie marca [1917 r.] baron Gustaw Taube uprzedził mnie, że p. Emile Bourgeois, profesor w College de France, uchodzący za rodzaj „Szarej Eminencji” Ministerstwa Spraw Zewnętrznych, życzy sobie mnie poznać i zaprosił nas obu na śniadanie w znanej restauracji Voisin. radzi nam, abyśmy uformowali drugi Komitet, także z ministerstwem zestosunkowany, pod mojem kierownictwem; będzie można słyszeć różne dźwięki. Zamieniwszy spojrzenie z Taubem, odpowiedziałem, że takie postępowanie odrazu przypomniałoby najgorsze czasy przed- i porozbiorowej historji polskiej, kiedy każda organizacja natychmiast wywoływała kontrorganizację; możebyśmy jednak pomimo mego wstrętu do „przodowania” coś innego skombinowali, gdy nasz kusiciel, myśląc zapewne, że argument jest zwycięski, położył mi rękę na łokieć i dodał: „Et puis vous savez, vous aurez de l‘argent aussi“ (I wtedy wiesz, że będziesz miał pieniądze) - i tem właśnie w naszych oczach wszystko zepsuł. Wszak największy zarzut, jaki robiliśmy Komitetowi, był właśnie ten, że, jak mówi Pismo św., „nie można dwom panom służyć.“ - Wymówiłem się wiekiem, zdrowiem i t. d. - Po wyjściu Taube dał mi całkowitą aprobatę.

 

Kilka słów o wielkich tego świata:

Już dawno doświadczenie mnie nauczyło, że wielkie zagadnienia polityczne rozstrzygają się nie z punktu widzenia państw, narodów lub krajów, które są „operowanemi”, lecz z punktu widzenia „operatorów”, jakimi są chwilowi kierownicy tych państw i narodów, dalej że ci operatorowie jak wszyscy ludzie może myślą pod wpływem swego rozumowania, lecz działają tylko pod wpływem swoich uczuć, sympatji, nienawiści, chciwości i t. d.

Kim byli w końcu 1918 r. operatorowie nad decydującemi Francją, Anglją, Stanami Zjednoczonemi. Włochami?

Stary Wendejczyk z rodziny „bleus“, radykał, pół-komunarda w 1871 r., antiklerykał Clemenceau; syn walijskiego chłopa, pogromca Izby lordów, niby purytanin Lloyd George; doktryner ustroju republikańskiego i „samookreślenia“, osobisty wróg zasady monarchistycznej, presbyterjanin, Woodrow Wilson; lewicowiec, wolnomularz Orlando i jego minister spraw zewnętrznych pół- żyd Sonnino. Dla tych wszystkich operatorów prastara dynastja Habsburgów z jej etykietalnym dworem, otaczającą go dumną, bogatą, elegancką arystokracją, tradycjami katolickiemi, była daleko więcej wstrętna niżli wulgarne i ociężałe (nawet gdy pochodzą od Nibelungów) protestanckie lub bezwyznaniowe Bosze, szczególnie po usunięciu Wilhelma II i mniejszych dynastyj.

 

Kolejna interwencja (memoriał) Hipolita Korwin-Milewskiego:

Koło 10 października prasa francuska a za nią frankofilska szwajcarska zaczęły jakby na komendę, w przewidywaniu niedalekiej kapitulacji niemieckiej, przypominać sławny dekret konwentu rewolucyjnego francuskiego, głoszący, że się nie pertraktuje z nieprzyjacielem na terytorjum własnem, i żądać jako przedwstępnego warunku do wszelkiego zawieszenia broni ewakuacji przez Niemców zajętych od 1911 roku obszarów obcych; błysnęło w mojej głowie: to bardzo dobrze na zachodzie, lecz u nas na wschodzie? Wślad za Niemcem wstąpi Bolszewik. Postanowiłem zredagować o tem memorjał i posłać go do p. ministra Pichon [Minister Spraw Zewnętrznych Francji].

Tekstu tego memorjału, dość obszernego (siedem stronnic maszynowych), podawać nie warto, bo pomimo dobrej woli Rządów Ententy, lecz dzięki złej polskiego przedstawicielstwa, absolutnie żadnego rezultatu nie dał.

Dla zaszachowania szczupłych wówczas hord bolszewickich ta armja Hallerowska, wzmocniona ostatkami armji Dowbór-Muśnickiego, aż nadtoby wystarczyła.

P. Pichon, ten już memorjał mój otrzymał, przeczytał i oświadczył, że uważa postawioną przeze mnie kwestję za bardzo poważną i że niezawodnie będzie uwzględniona przy zawarciu zawieszenia broni. Rzeczywiście w tekście rozejmu 11 listopada figuruje artykuł 12-sty, którym Niemcy obowiązują się ewakuować wszystkie terytorja okupowane na zachodzie natychmiast, a terytorja zajęte kosztem byłego cesarstwa rosyjskiego „wedle wskazówek Aljantów z uwzględnieniem (compte tenu) warunków, w których te kraje się znajdują.” Prócz tego art. 16 gwarantował Aljantom swobodny dostęp do Kongresówki przez Gdańsk i Wisłę.

Te artykuły zostały martwą literą z braku wskazania Aljantom praktycznych środków ich wykonania. Ksawery Orłowski, który mi obiecał, że dopilnuje skutku ze swojej strony wysłanej notatki do Komitetu Narodowego, powróciwszy rychło do Paryża, uwiadomił mnie, że niczego się nie dobił i jego utwór poszedł „pod sukno“. Dlaczego? Może dlatego, że w danej chwili p. Roman Dmowski jeszcze bawił w Ameryce, a faktycznie zastępował go p. Erazm Piltz, już upatrzony jako drugi przedstawiciel Polski na Kongresie i główny pośrednik między Komitetem a Quai d'Orsay, - p. Piltz naturalnie postąpił... po swojemu.

 

O tym okresie karjery p. Dmowskiego wyrażałem się tak: .,Gdyby Opatrzność Boska, która często nie daje swoim prawdziwym faworytom (Rafaelowi i Mozartowi, A Chenier i Chopinowi, Gustawowi Adolfowi i Hoche) czasu na zepsucie własnego dzieła, tak samo postąpiła z Romanem Dmowskim, to pozostawiłaby w historji polskiego risorgimento pamięć znakomitą i przez nikogo niezaprzeczoną.”

Kulisy powstania książki (dostępnej obecnie w księgarni Coryllusa):

Jeszcze w Paryżu po powrocie z Bretanji mój przyjaciel E. Lamy [dyrektor Etienne Lamy, katolicko-zachowawczego miesięcznika „Le Corespondant“, w którym Hipolit Korwin-Milewski publikował wiele artykułów] w przewidywaniu bliskiego końca wojny i Kongresu Pokojowego zaczął mnie wprost „piłować” abym napisał książkę poświęconą zagadnieniu przyszłości Europejskiego Wschodu, a specjalnie wszystkich odłamów byłego imperjum rosyjskiego. Jak wobec mnie twierdził, był w tym względzie organem życzeń p. Louis Barthou, kilkakrotnie ministra lub premjera i swego kolegi w Akademji Francuskiej. Podobno p. Barthou, który mnie osobiście nie znał, lecz czytał większość moich prac, miał kłaść nacisk na to, że choć nie braknie Polaków lub Rosjan, którzyby tę kwestję, dla Francuzów bardzo mało znaną, posiadali nie gorzej ode mnie, ale nikt tak jak ja nie potrafi jej wyjaśnić w dostępny i dla francuskiego czytelnika przekonywujący sposób. To też prawie wszystkie nasze rozmowy i listy E. Lamy kończyły się zapytaniem .,A quand ce livre?“ (Kiedy ta książka będzie?). Nie mając co robić, i przez cały miesiąc zaparty w mieszkaniu wskutek influenzy, która wówczas straszliwie grasowała w Szwajcarji, siadłem do roboty.

 

Tytuł książki był: Que faire de l’Est-Europeen (Co począć ze Wschodem Europejskim)?

A plan jej był następujący: Rosja i Bolszewizm - ich charakterystyka. - Niezdolność rosyjskiego narodu do reorganizacji własnemi siłami. Konieczność interwencji Państw Zachodnich jako jedyny sposób zapobieżenia opanowaniu w bliższej lub oddalonej przyszłości Rosji przez naród niemiecki. - Konieczność we własnym interesie rosyjskiego narodu odseparowania od Rosji narodów siłą przez nią podbitych, a mianowicie Polski, Litwy, Białej Rusi, krajów nadbałtyckich, Finlandji i Kaukazu. - Nierealny charakter „Państwa” ukraińskiego.

 

Aleksander Mańkowski i generał du Moriez, obaj wtajemniczeni w moją pracę, ostrzegali mnie wprawdzie, że moja szczerość przysporzy mi kopę nieprzyjaciół, lecz obaj przyznawali, że to wszystko powinno być rozgłoszone i że nikt nie jest bardziej ode mnie wskazanym dla dokonania tej operacji. Ani oni, ani ja nie przewidywaliśmy, że tej mojej córce sądzono skończyć jak biednej Desdemonie - zaduszeniem pod poduszką.

Książka była gotowa do druku w samym końcu lutego. Postanowiłem powrócić do Paryża, aby tam ją wydać.

 

Paralelny komitecik Hipolita Korwin-Milewskiego:

Przed wyjazdem miałem kilka razy sposobność widzieć się z dawnym moim znajomym, eksregentem księciem Zdzisławem Lubomirskim. Opowiadał mi we wszystkich szczegółach o ostatnich czasach swoich rządów, szczególnie o stłumionym przez ś. p. Józefa Ostrowskiego „buncie” gabinetu Świerzyńskiego i o intronizacji przez niego samego p. Józefa Piłsudskiego, prowodyra partji socjalistycznej. Wówczas też przyszło mi, a szczególnie moim konfidentom, Aleksandrowi Mańkowskiemu i generałowi du Moriez, na myśl, że może wiosną 1918 r., odpowiadając odmownie na propozycje p. Emila Bourgeois o uformowaniu pod moim kierunkiem oddzielnego komitetu polskiego, blisko zestosunkowanego z francuskiem Ministerstwem Spraw Zewnętrznych, popełniłem, jeśli nie z punktu widzenia mojego spokoju i drogiej mi zawsze niezależności, to z punktu widzenia interesów polskich, prawdopodobny błąd.

Otóż gdybym stosownie do propozycji p. Emila Bourgeois uformował niezależnie od Klebera [Komitet Narodowy Polski w Paryżu miał siedzibę przy ul. Kleber 11] i z nim paralelny komitecik, to naturalnie nie inaczej jak pod warunkiem, że byłoby nam pozwolonem utrzymywać ciągły kontakt i stosunki z Radą Regencyjną w Warszawie. Nie wątpię, że takiemu komitecikowi, złożonemu prawdopodobnie tylko ze mnie, Władysława Zamoyskiego, generała du Moriez, Gustawa Taube i Jana Tarnowskiego (a wszyscy wzbudzaliśmy na Quay d‘Orsay absolutne zaufanie), takie pozwolenie byłoby udzielone, a nawet poczynione wszelkie ułatwienia. Wówczas regenci książę Lubomirski i Ostrowski najpóźniej od. 15 lipca (dzień, w którym generałowie Mangin i Goureau każdy ze swojej strony gruntownie potłukli Niemców) wiedzieliby, z jaką siłą rzeczywistą Polska będzie miała do czynienia i stosownieby się przygotowali. Ale stało się. - Górę wzięły u mnie wstręt do „przodowania” (prawdopodobnie to samo byłoby z Władysławem Zamoyskim) oraz chorobliwa buta szlachecka.

Odrazu podzielono nominalnie należące do Kongresu państwa na takie, które miały w nim interes ogólny, i takie, którym przyznano tylko „interesa ograniczone” i do tych zaliczono Polskę. Wyłoniła się Rada Dziesięciu (później i dotychczas t. zw. Rada Ambasadorów) a nad nią Rada Pięciu (tzw. Big five1), która o wszystkiem decydowała, przyznając innym mniejszym tylko głos doradczy.

1 Właściwie nawet czterech (Francja, Anglja, Stany Zjednoczone, Włochy), bo przedstawiciel Japonji trzymał się bardzo dyskretnie.

 

A tym aeropagiem „grubych” kierowali wyłącznie... Żydzi.

Prezesem, starym p. Clemenceau, naczelnik jego gabinetu p. Mandel, w rzeczywistości p. Rothschild lecz „podlejszego gatunku.” Prezydentem Wilsonem nieodstępny jego przyjaciel p. Baruch, podobno lwowski Boruch, p. Lloyd Georges'em jego sekretarz osobisty p. Sassoon, członek potężnej dynastji finansowej. O jednym tylko p. Orlando, najcieńszym z grubych, nie było głośno wiadomem, jaki krzywy nos nim kieruje. W tym „sanctum sanctorum” Polska miała jako zawziętych nieprzyjaciół wszystkich Żydków a w szczególności p. Lloyd Georges‘a.

 

Hipolit Korwin-Milewski jako niedoszły rzeczoznawca:

Wybrałbym się natychmiast napowrót do kraju, gdyby nie to, że w początku maja pan Charles Dumont z polecenia ministra p. Pichon, naówczas prezesa „Rady Dziesięciu”, wyraził mi prośbę p. Pichon, abym nie wydalał się z Paryża, bo ta „Rada Dziesięciu” ma się zająć sprawą granic wschodnich Polski i chce mnie wezwać na jedno z posiedzeń, naturalnie nie w roli „przedstawiciela” (od tego byli pp. Paderewski i Dmowski), lecz w roli kompetentnego rzeczoznawcy. Odpowiedziałem, że się zgadzam, o ile się temu nie będzie sprzeciwiał wówczas bawiący w Paryżu minister spraw zewnętrznych mojego Państwa rodowitego, p. Paderewski. To też wystosowałem do niego list w formie zupełnie oficjalnej (bo przed wojną utrzymywaliśmy serdeczne stosunki osobiste), w którym zapytywałem go, czy się zgadza czy nie nato, abym przyjął zaproszenie p. Pichon.

Ten list posłałem przez służącego do hotelu Wagram, w którym lokował się dwór p. Paderewskiego i jego małżonki; pan minister wysłał do mnie zawiadującego naówczas jego gabinetem p. Augusta Zaleskiego, aby mnie zapewnił, że stanowcza odpowiedź nastąpi, ale że sprawa jest zbyt ważna, aby jej nie przedyskutował ze swoimi „kolegami” (prawdopodobnie pp. Dmowskim i Piltzem). Lecz chociaż kilka razy jeszcze widziałem się z p. A. Zaleskim, ta formalna odpowiedź nigdy nie nastąpiła. Dzięki temu już w czerwcu napisałem do p. Pichon, prosząc, aby na mnie nie rachował i zechciał mi zwrócić swobodę ruchów.

 

Hipolit Korwin-Milewski o żydostwie:

Jak wiadomo, Traktat Wersalski a raczej traktaty były podpisane na uroczystem posiedzeniu w Wersalu 29 czerwca 1919 roku. Z tych traktatów jeden, główny, poświęcony zakończeniu wojny między Aljantami a byłem cesarstwem niemieckiem jest dość znanym, abym o nim wspominał.. Drugi zaś, specjalnie między państwami niby sprzymierzonemi, mianowicie Ententą z jednej strony a Polską, Rumunją itd z drugiej, był pod kilku względami dla nas Polaków niekorzystny a pod jednym nawet upokarzający, bo przyznawał t. zw. mniejszościom narodowym, właściwie żydom, cały szereg przywilejów, któreby wszelkie w rzeczywistości niepodległe państwa odrzuciły z oburzeniem, co też zrobiła Rumunja; gdyby bowiem był ściśle zastosowany w praktyce (na szczęście tak nie jest), to wszystkie polskie sądy i urzędy powinnyby zachowywać szabas, posiadać język hebrajski, a raczej żargon żydowski narówni z polskim. I tu się mieści jeden szczegół, na którym się zatrzymam, bo zdaje się nigdy jeszcze nie był ogłoszony, a może mieć niemałe, znaczenie dla historyków (prawdziwych) powstania Polskiego Państwa i zabójczego wpływu wywartego na nasze losy przez wszechświatowe żydostwo. Będąc już na wyjeździe, koło 1 lipca zaprosiłem na pożegnalne śniadanie panów Krzyżanowskiego, księcia Wł. Lubomirskiego i Ksawerego Orłowskiego. Mowa była prawie wyłącznie o dopiero co podpisanym Traktacie Wersalskim, o jego ciężkich dla Polski warunkach i o niepojętej dla wszystkich, szczególnie w porównaniu ze stanowczością rumuńskiego premjera p. Braliano, ustępliwości naszych pełnomocników.

Wówczas Ksawery Orłowski wystąpił z opowieścią, której prawie każdy wyraz dosłownie się wraził w moją pamięć, bo rzeczywiście była arcyciekawą. Kilka dni po zawieszeniu broni 11 listopada 1918 roku odwiedził Orłowskiego baron Maurycy de Rothschild, ambitny członek parlamentu światowo mu znany, i nie bez pewnej uroczystości mu oświadczył, że udaje się do niego jako do wybitnego członka Kolonji polskiej z ostrzeżeniem, które może mieć dla jego, Orłowskiego, ojczyzny, duże znaczenie. Osobiście p. Rothschild, pamiętając, że aż do końca XVIII wieku Polska była najbardziej w Europie tolerancyjnem dla Żydów państwem, życzyłby sobie, żeby kwestja żydowska zupełnie nie była na Kongresie poruszana, lecz pozostawiona układom w samej Warszawie między obywatelami obu wyznań, mojżeszowego i chrześcijańskiego, które potrafią dojść do zgody. Ale ten pogląd nie jest wśród Izraela ogólnie przyjęty. Między chrześcijanami panuje przekonanie, że całe żydostwo na całym święcie jest absolutnie solidarne i w kwestjach politycznych maszeruje jak jeden człowiek: To jest wielki błąd: bo istnieje cały szereg zagadnień, co do których panuje między samymi Żydami wielka rozbieżność; np. w kwestjach socjalnych i ekonomicznych, on, Rothschild Żyd, i p. Lejba Trocki także Żyd, idą w zupełnie przeciwnych kierunkach. Lecz jest jeden punkt, na którym rzeczywiście cały naród Izraela jest do ostatniego człowieka absolutnie solidarny, mianowicie kiedy idzie o honor Izraela. Np. w historycznej sprawie Dreyfusa bardzo mało Żydów dbało o to, czy jakiś p. Alfred Dreyfus będzie czy nie będzie gnił dożywotnie na „Wyspie Djabła”. - Ale żaden żyd na całym świecie nie mógł dopuścić, aby było sądownie przyznanem i stwierdzonem, że oficer Żyd może być zdrajcą swego munduru. Dlatego wówczas Izrael wystąpił rzeczywiście jak jeden człowiek i zwyciężył.

Otóż teraz występuje casus zupełnie analogiczny. Jeśli na Kongresie oficjalnym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej będzie (nie wymieniając nazwiska) ten „były od miasta Warszawy członek Dumy Państwowej Rosyjskiej”, który zyskał wszechświatowy rozgłos jako zajadły antysemita, to cały Izrael i p. Rothschild sam będą uważali taką nominację za policzek wymierzony w twarz całego ich narodu i stosownie do tego postąpią. Hrabia Orłowski powinien wiedzieć, że wpływy żydowskie na postanowienia Kongresu pokojowego są bardzo wielkie. Niechaj wie zgóry i uprzedzi, kogo należy, że kiedy Polska będzie oficjalnie reprezentowana przez tego pana, to Izrael zastąpi jej drogę ku wszystkim jej celom, a one są nam znane. „Wy nas znajdziecie na drodze do Gdańska, na drodze do Śląska pruskiego i do Cieszyńskiego, na drodze do Lwowa, na drodze do Wilna i na drodze wszelkich waszych projektów finansowych. Niech pan hrabia to wie i stosownie do tego postąpi.”

Nazajutrz po podpisaniu Wersalskiego Traktatu zdarzyło się, że Orłowski spotkał się z tymże baronem Maurycym de Rothschild‘em w towarzystwie p. Filipa Berthelot‘a, wówczas dyrektora a dziś sekretarza generalnego przy Ministerstwie Spraw Zewnętrznych francuskich, u jakichś wspólnych przyjaciół i p. Rothschild prosto z mostu: „Hrabio Orłowski, czy pamięta pan naszą rozmowę w przeszłym listopadzie?” „Pamiętam.”

Otóż pan byłeś uprzedzony i nie możesz się skarżyć, że się stało to, co panu przepowiadałem: „ca y est”. (to jest to). Nieprawdaż, Berthelot?” - Ale pan Berthelot się wykręcił tem, że tą częścią traktatu się nie zajmował.

Gdy Orłowski skończył swoją opowieść, zapytałem go: „A cóż, czy powtórzyłeś tę całą rozmowę z Rothschildem p. Romanowi Dmowskiemu?” - „Nie, bo to było bardzo drażliwe, ale uprzedziłem jego bliskiego przyjaciela Jana Żółtowskiego.”

O ile znam zacnego ale do przesady delikatnego p. Jana Żółtowskiego, to musiał on tego polecenia nie spełnić. Zresztą pytanie, czy nawet uprzedzony i gotów do osobistego poświęcenia p. Dmowski mógłby z licznych innych względów usunąć się bez znacznej szkody dla sprawy. Tylko prawdopodobnie miałby się na ostrożności i uniknąłby pewnych antysemickich manifestacyj, które żydów i ich Kongresowych szabesgojów jeszcze bardziej rozjątrzyły. „W każdym razie uprzedzam ciebie Ksawery, że ponieważ żadnego zastrzeżenia o poufnym charakterze swojej opowieści nie zrobiłeś, to ja jej przyznaję takie znaczenie historyczne, że zachowuję sobie prawo ją przy okoliczności rozgłosić.” - „A rozgłaszaj sobie, kiedy chcesz!”

Otóż i rozgłaszam.

 

Powrót do kraju. - Warszawa w lipcu 1919

Przekonałem się o rzeczywistości opisu jednej z pań warszawskich, o tym porywie ogólnego wzajemnego wyzyskiwania, który opanował cały naród polski od samego dnia jego zmartwychwstania, od tego czasu bezustannie się rozwijał i dziś już stanowi najbardziej niepokojącą cechę naszego społeczeństwa na wszystkich jego szczeblach.

Przyznam się jednak, że gdym przechodził przez plac, ujrzałem po lewej stronie przez otwarte na wskroś wrota kościelne odprawiające się nabożeństwo katolickie w świątyni, którą zostawiłem jako cerkiew prawosławną, wyłącznie dla naszego upokorzenia wzniesioną, a po prawej stronie wesoło i wcale nieźle grającą orkiestrę wojskową w polskich mundurach, coś mnie gwałtownie ścisnęło za gardło i prawdziwe łzy wystąpiły mi w oczach. Tej chwili rozczulenia już niestety powtórzyć się nie było sądzonem.

 

Było to krótko po wydaniu pierwszej ustawy 10 lipca 1919 r. t. zw. agrarnej, ustanawiającej zasadę ograniczenia do bardzo małych rozmiarów ziemskiej własności prywatnej i wywłaszczenia reszty na korzyść włościaństwa.

W dyskusji, która miała stanowić o całym socjalnym i ekonomicznym ustroju państwa i narodu na całe pokolenia naprzód, przy ustroju niby parlamentarnym, ani Prezes Rady Ministrów p. Paderewski - który powinien był na posiedzenie przylecieć aeroplanem, ani żaden członek gabinetu nie wypowiedział zdania rządu; i rzeczywiście całe ziemiaństwo polskie domyśliło się znaczenia tego, co się stało 10 lipca 1919 roku, dopiero sześć lat później na zjeździe ziemiańskim w Warszawie we wrześniu 1925 roku.

 

W tymto czasie (koniec 1919 r.) mieści się epizod moich przygód gospodarczych, na którym warto zatrzymać uwagę czytelnika o coraz bardziej rozpowszechnionej zasadzie, że kto w danej chwili ma chwilowo w ręku cudze dobro, może niem rozporządzać na swoją korzyść, nie narażając się nietylko na jakąkolwiek rzeczywistą odpowiedzialność, albo nawet na tę ogólną pogardę i bojkot ze strony swego środowiska, które w innych społeczeństwach stanowią najskuteczniejszy hamulec wrodzonej wszelkiemu człowiekowi chciwości.

Niemało ludzi przypisuje tę zarazę moralną, która w końcu 1918 r. rozeszła się po całym narodzie i jeszcze trwa, temu, że od pierwszego dnia niepodległości swojej Polska została opanowana przez partję socjalistyczną. Sądzę, że trzeba ją od tego zarzutu uniewinnić (zasłużyła na dostateczną ilość innych) i że ta zaraza, jako zabytek starych obyczajów z czasów „prawem i lewem“, zajazdów jako jedynego skutecznego wykonania dekretów sądowych i t. d. Przytłumiony w ciągu stu dwudziestu lat przez państwa zaborcze, które dusząc nas politycznie i narodowościowo, do zatargów prywatnych wprowadziły siaki taki względny porządek i zasadę przymusu, ten instynkt anarchji, samowoli i obdzierania bliźniego, odrazu odżył w roku 1915. Jakoż bezczelna napaść na moją własność rozpoczęła się jeszcze jesienią 1918 r., nim wpływy polskiej partji socjalistycznej zaczęły dawać się odczuwać.

 

Kilka słów o zwycięstwie nad Bolszewikami:

To też mało mnie wzruszyły późniejsze zacięte polemiki na temat, czyj to plan przyniósł Polsce zwycięstwo nad Bolszewikami w drugiej połowie 1920 roku. Choć nie jestem żadnym strategikiem, nikt mi z głowy nie wybije, że wszystkie plany są złe, kiedy własne wojsko systematycznie daje drapaka, a wszystkie są dobre, kiedy systematycznie daje drapaka wojsko przeciwnika.

To wszystko strasznie pachnęło wallenrodyzmem. Na czemby się to skończyło, gdyby w porę nie zdążyli ochotnicy wielkopolscy, generał Weygand z kilkuset oficerami i tyluż uzbrojonymi ordynansami, dziś jeszcze się nie domyślam. Pragnę, aby się znalazł historyk, któryby dobitnie i stawiając kropki na i, wyjaśnił ten zagadkowy i mało dla całego narodu chlubny okres naszej nowoczesnej historji. Pragnę, choć się mało spodziewam, bo nie przestaliśmy jeszcze być narodem spiskowców, których zasadą jest, że lepiej jest usterki wewnętrzne pokrywać całunem milczenia, a z winowajcami cichaczem się porozumieć.

 

Otóż od jesieni 1920 r., dzięki już opisanemu systematycznemu odpolszczaniu Kresów oraz zbrodniczemu traktatowi w Rydze, dokonywuje się to, co możnaby nazwać „rozwodem Jadwigi z Jagiełłą.”

 

W pomnikowej mowie, wypowiedzianej w Kaliszu w początku sierpnia obecnego 1927 roku

http://www.jpilsudski.org/przemowienia-odezwy-rozkazy/1268-strzezcie-sie-agentur-przemowienie-marszalka-pilsudskiego-z-dnia-7-sierpnia-1927-r-na-zjezdzie-legionistow-w-kaliszu

przez oficjalnego przedstawiciela polskiego rządu i narodu, mówca przypisywał wszystkie te nasze klęski zewnętrzne i wewnętrzne dwom głównym przyczynom: po pierwsze temu, że naród polski należy „do rzędu idjotów” po drugie działalności różnych „agentur”.

Pierwszy zarzut nie odpowiada rzeczywistości. Naród polski posiada niezaprzeczony dar szybkiego asymilowania sobie cudzych myśli i metod, bogatą wyobraźnię, dowcip oraz niezwykłą proporcję „spryciarzy”. To już wyklucza myśl o idjotyźmie.

Drugi zaś zarzut mówcy jest słuszny z tem jednak zastrzeżeniem, że pierwszemi i po dziś dzień najbardziej wpływowemi „agenturami” były i są „agentury” austrjacko-legjonowe i agentura niemiecko-aktywistyczna. One zaś tak jak wiedeńska, paryska, petersburska, moskiewska i t. d. wszystkie pracowały w jednym kierunku: umniejszycielskim. Licytacja w ustępstwach.

Od 1921 roku, kiedym się schronił do Poznania jak stara mysz pod komodę, niczego nie doznałem, czegoby nie doznały w naszym kraju dziesiątki tysięcy „byłych ludzi”, którzy, starają się utrzymać jakieś okruchy swego byłego stanowiska i dobrobytu, podczas kiedy miljony innych ludzi włażą im na karki i dokonywują przepowiedzianego już przed pół wiekiem przez E. Renana „najazdu barbarzyńców zdołu.“

 

spis treści:

kto odbudował niepodległe Państwo polskie

osiągnięcia osobiste HK-M

Proklamacja w. ks. Mikołaja 08 1914 r.

odpowiedź na proklamację

program dla Lubimowa 01 1915 r.

rozmowa z Dmowskim i artykuł w Kurierze Litewskim

rozmowa z Krywoszeinem

07 1915 r. wyjazd do Paryża

01 1916 r. HK-M skończył pracę o kwestji polskiej

03 1916 r. list Sienkiewicza

rozmowa z ambasadorem Izwolskim 04 1917 r.

powstanie Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu (ok. 08 1917 r.)

rozmowa z Emile Bourgeois (03 1918 r.)

memoriał z 10 1918 r.

P. Pichon, memoriał przeczytał

powstanie książki „Co począć ze Wschodem Europejskim” 02 1919 r.

Paralelny komitecik

HK-M jako niedoszły rzeczoznawca

HK-M o żydostwie

Powrót do kraju - Warszawa w lipcu 1919 r.

ustawa agrarna 10 lipca 1919 r.

o zwycięstwie nad Bolszewikami

O wiele więcej piszą o Hipolicie Korwin-Milewskim w rosyjskiej WIKI:

Pochodzenie i rodzina
Urodzony 26 lipca (6 sierpnia) 1848 r. W katolickiej rodzinie szlacheckiej hrabiego Oscara Ippolitowicza Korwina-Milewskiego (1818–1906)  herb Korwina i jego żony Weroniki Ignatyevny Lanevskaya-Wolf (1823–1891) herbu „Dwie fajki” (z Hrabstwo Bobrujsk ). Pełna nazwa nadana podczas chrztu na katolicyzm brzmiała „Hipolit”-Jan. Ojciec Hipolita otrzymał tytuł hrabiego od papieża w 1876 r.

Hipolit miał także siostrę, Marię (Maria-Olivia) Oskarovna Korvin-Milevskaya (1847–1934), która wyszła za Szymona Meishtovicha i brata hrabiego Ignata Oskarovicha Korvin-Milevsky'ego (1846–1926), właściciela (przez spadkobierców) znacznego majątku Geraniona (Prowincja wileńska), kolekcjoner sztuki i sławny filantrop. Hipolit miał także młodszego brata, Oscara Oskarowicza Korwina-Milewskiego, który zmarł w niemowlęctwie.


Grób Veroniki Ignatievna Korvin-Milevskaya (z rodziny Volk-Lanevsky) na cmentarzu Ross w Wilnie, na zamówienie jej dzieci.
Hrabia Ippolit Oskarowicz Korvin-Milewski, według kalkulacji majątku (który, jak sam zauważa w swoich wspomnieniach, był wówczas tradycyjny), ożenił się w 1888 r. Z kazimierską Aleksandrowną Galynską, szlachcianką katolicką, córką Aleksandra Stanisławowicza Galińskiego, byłego przywódcy rejonu Klimowicza i zamożnego właściciel ziemski prowincji Mohylew i jego żona hrabina Kunegunda Plater [2] : 135 . Rodzina nie miała dzieci, ponieważ Kazimira Galynskaya była bezdzietna. Hipolit nazwał swoją żonę „rodowitym Białorusinem”.

Od 1877 r. Mieszkał w rodzinnym majątku Lazduny (wsie Lazduny i Lugomovichi) w obwodzie Oszmiana (prowincja Wilno). Otrzymawszy majątek od ojca, w krótkim czasie przekształcił go w modelową farmę. Posiadłość Lazduna miała piękny zespół dworski i parkowy. 

 

https://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%9A%D0%BE%D1%80%D0%B2%D0%B8%D0%BD-%D0%9C%D0%B8%D0%BB%D0%B5%D0%B2%D1%81%D0%BA%D0%B8%D0%B9,_%D0%98%D0%BF%D0%BF%D0%BE%D0%BB%D0%B8%D1%82_%D0%9E%D1%81%D0%BA%D0%B0%D1%80%D0%BE%D0%B2%D0%B8%D1%87

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/hipolit-korwin-milewski-wspomnienia-tom-ii/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/co-zrobic-ze-wschodem-europy/

 

 



tagi: polska  hipolit korwin-milewski  niepodległa 

Andrzej-z-Gdanska
14 stycznia 2020 09:19
109     3991    13 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

gabriel-maciejewski @Andrzej-z-Gdanska
14 stycznia 2020 09:26

Trzeba ten grób w Poznaniu odnowić. To był geniusz

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @Andrzej-z-Gdanska
14 stycznia 2020 09:29

Zgadzam się x2! :)

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @Andrzej-z-Gdanska
14 stycznia 2020 09:32

Znał Renana... przegapiłam ten fakt. Ale musiał znać jego myśli...jasne.

.

 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @gabriel-maciejewski 14 stycznia 2020 09:26
14 stycznia 2020 10:00

Ten grób znajduje się na zabytkowym cmentarzu pod auspicjami konserwatora zabytków m.st. Poznania. Ale dziady.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @ewa-rembikowska 14 stycznia 2020 10:00
14 stycznia 2020 10:11

Konserwatorzy zabytków to ta sama kategoria co dyrektorzy placówek muzealnych

zaloguj się by móc komentować

ziemski @Andrzej-z-Gdanska
14 stycznia 2020 10:16

Dopiero w święta udało mi się przeczytać w całości te wspomnienia i po przyswojeniu ostatnich rozdziałów praktycznie mnie zamurowało. Różne myśli huczaly mi w głowie np. złość na nasz system "edukacji" i na zmarnowane lata młodości. Jednak najwyraźniejszy był wstręt do świętowania rocznicy odzyskania niepodległości.

Mam wrażenie, że z czystym sumieniem możemy cieszyć się jedynie z rocznicy chrztu Polski, którą wreszcie w zeszłym roku łaskawie uznano za święto państwowe.

Dziękuję gospodarzowi za zwrócenie uwagi na autora Wspomnień, które powinny być uznane, przynajmniej we fragmentach za lekturę obowiązkową w szkołach średnich.

W zupełności popieram myśl o konieczności zachowania w należytym stanie grobu Hipolita Korwin-Milewskiego.

 

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @ziemski 14 stycznia 2020 10:16
14 stycznia 2020 10:20

Cytuję:

złość na nasz system "edukacji" i na zmarnowane lata młodości

To nie jest do końca czas zmarnowany. Zgodzę się, że za długo to trwało. Jednak "dzięki" temu mamy porównanie "zła" z "dobrem".

Niestety, nauka kosztuje. :)

zaloguj się by móc komentować

ziemski @Andrzej-z-Gdanska 14 stycznia 2020 10:20
14 stycznia 2020 11:03

Nauka kosztuje, to prawda, ale pieniądze to nie jedyny warunek, który trzeba spełnić, aby otrzymać wykształcenie. Współcześni rodzice są gotowi do dużych poświęceń, aby zapewnić swoim pociechom najczęściej nietrafione zajęcia dodatkowe.

Problem polega na braku dostatecznej ilości kadr reprezentujących conajmniej przyzwoity poziom wyksztalcenia, umiejętności nauczania i co równie istotne kultury. Brakuje też odpowiadających podobnemu poziomowi placówek oświatowych, których jest niewiele nawet w średniej wielkości miastach. Na kolejnym miejscu mamy problem prawie zupełnego sfeminizowania zawodu nauczyciela (czemu tu nikt nie mówi o tzw. parytetach?).

zaloguj się by móc komentować

marianna @Andrzej-z-Gdanska
14 stycznia 2020 11:06

...Polska będzie „kiedy nie dzięki zacnym, to z woli Boskiej, dzięki Szatanom....“

Nic nie straciło ze swej aktualności.

 Przyznaję, że zaniedbując często inne pozycje, wracam do "Wspomnień..." HKM. i odkrywam w nich ciągle coś nowego.  To kopalnia wiedzy i nauki po wsze czasy.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @marianna 14 stycznia 2020 11:06
14 stycznia 2020 11:27

Zgadzam się z Panią i dziękuję za uwagę.

Polecam drugą książkę HK-M. Może być nawet lepsza, pod warunkiem przeczytania pierwszej, co ułatwia zrozumienie pewnych, poruszanych tam spraw.

zaloguj się by móc komentować

marianna @Andrzej-z-Gdanska 14 stycznia 2020 11:27
14 stycznia 2020 11:32

Halo, Andrzej, to ja, Marianna z Baranowa Sand.

Tę drugą też przeczytałam  i na razie...trawię. Serdecznie pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @marianna 14 stycznia 2020 11:32
14 stycznia 2020 11:44

Tak, poznaję i pamiętam, chociaż nie widzę i się męczę (nad książką) z przyjemnością czytając drugi raz. :)

Taki cytat ze wspomnień:

Str. 30 Wszędzie robią „bajeczne karjery“ i zwycięsko zdają „egzamin życiowy" nie pracowici, uczeni i mądrzy, lecz spryciarze. Zato pierwsi mają tę pociechę - rzeczywiście ogromną, że o ile później zostaną wierni pracy umysłowej i nauce, to znajdują w niej wśród wszystkich niezgod i rozczarowań życia towarzyszkę i pocieszycielkę pewniejszą i wierniejszą od wszelkich małżonek i kochanek i to taką, która się nigdy nie starzeje i nie szpetnieje. Dlatego moich napozór bezowocnych ówczesnych prac jeszcze dziś nie żałuję.

Czego i Pani życzę - tego nieżałowania.

zaloguj się by móc komentować

marianna @Andrzej-z-Gdanska 14 stycznia 2020 11:44
14 stycznia 2020 12:32

Dziękuję Panu za życzenie. Tego nieżałowania zawsze się trzymałam i nadal tak będzie. Bywa, że owoce zbieramy po latach, kiedy już mocno dojrzeją.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Andrzej-z-Gdanska
14 stycznia 2020 17:42

Wspaniała praca! Bardzo smakowicie zestawił Pan cytaty ze Wspomnień HKM - sama esencja;-)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @gabriel-maciejewski 14 stycznia 2020 09:26
14 stycznia 2020 17:45

Może trzeba zrobić LUL w Poznaniu, z jakimś wykładem o życiu i działalnośći HKM oraz składaniem wieńcy na rozwalonym grobie? Oczywiście po wcześniejszym powiadomieniu stosownych czynników , w tym mediów. Niech się Jaśkowiak Jacek wstydzi.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @Andrzej-z-Gdanska
14 stycznia 2020 18:11

Dziękuję za to zestawienie i przypomnienie.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @jolanta-gancarz 14 stycznia 2020 17:42
14 stycznia 2020 19:28

Dziękuję za dobre słowo. Pan Hipolit to kolejny, po Jałowieckim niesamowity człowiek z niesamowitym życiorysem i działalnością. Kolejna niesamowitość to jego zmagania z chorobą, z którą się nie "patyczkował" i żył tak długo - wbrew opiniom lekarzy. :)

Jak napisałem na początku to zestawienie dotyczy tylko trzeciego tomu.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @Kuldahrus 14 stycznia 2020 18:11
14 stycznia 2020 20:30

Proszę bardzo. :)

Został jeszcze tom I i II wspomnień.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @Andrzej-z-Gdanska
14 stycznia 2020 20:30

Panie Andrzeju, jaka świetna robota!! Udane ściągawki Pan robi :)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Andrzej-z-Gdanska 14 stycznia 2020 19:28
14 stycznia 2020 20:32

Ale ten trzeci tom jest najciekawszy. Mnie się najbardziej podobał, zwłaszcza że HKM nawet do wzruszeń patriotycznych się przyznał, co Pan skrupulatnie zacytował;-)

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @ainolatak 14 stycznia 2020 20:30
14 stycznia 2020 20:40

Zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony z tego wszystkiego. :((

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @jolanta-gancarz 14 stycznia 2020 20:32
14 stycznia 2020 20:50

Zgadzam się z Panią. 

Ciekawe, czy raczej nieciekawe były jego potyczki związane z budową Teatru Polskiego w Wilnie, który mimo zapisów stał się teatrem rosyjskim, a obecny teatr polski jest w innym miejscu.

Bardzo poruszające były jego potyczki z mieszkaniem w Wilnie oraz perypetie, mówiąc delikatnie, z jego majątkami. Zwłaszcza:

Zwycięskie zdobycie, długotrwała okupacja i częściowe spalenie łazduńskiego dworu przez dziewiątą dywizję wojsk polskich.

:(

Ostatni rozdział tylko zaznaczyłem, bo już mi "ręce opadły" - dotyczył rozwodu Jadwigi i Jagiełły.

W końcu, na nasze szczęście, wylądował w Poznaniu i mógł napisać wspomnienia.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @jolanta-gancarz 14 stycznia 2020 17:45
14 stycznia 2020 21:20

Zawstydzić się może również jeden z bogatszych posłów Jerzy Meysztowicz z Krakowa. Przecież jego prababką od strony ojca była chyba Maria, siostra Hipolita...

Na fb Cmentarze Poznania nawołują, zeby ktoś zaopiekował się grobem, a zdjęcia czy opisu stanu przed demolką nawet nie mają. Trzeba się tym zainteresować.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @ainolatak 14 stycznia 2020 21:20
14 stycznia 2020 21:21

Hipolit wolałby chyba, żeby wieniec przyniósł jego wydawca i czytelnicy niż poseł Nowoczesnej ;)

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @Andrzej-z-Gdanska 14 stycznia 2020 20:40
14 stycznia 2020 21:22

czerwony to jest plusik, a w zasadzie różowy i trzęsący się z radosci :)

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @ainolatak 14 stycznia 2020 21:20
14 stycznia 2020 21:25

Cmentarz ten jest pod ochroną konserwatora, który teoretycznie powinien mieć zinwentaryzowane wszystkie groby, tylko ciekawe, czy ma.

Na razie spytam się na forum WTG, czy przypadkiem któryś z genealogów nie ma zdjęcia tego grobu.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @ewa-rembikowska 14 stycznia 2020 21:25
14 stycznia 2020 21:44

Super! Bardzo dziękuję Pani Ewo :)

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @ainolatak 14 stycznia 2020 21:44
14 stycznia 2020 21:51

Jak nie będą mieli to napiszę do konserwatora zabytków, chociaż będziemy mieć jasność co do sytuacji.

Najciekawsze jest to, że to zdjęcie zdewatowanego nagrobka zniknęło z fejsa. Nie ma.

zaloguj się by móc komentować

marianna @ewa-rembikowska 14 stycznia 2020 21:51
14 stycznia 2020 21:58

https://www.poznan.pl/mim/public/necropolis/plan.html?mtype=cemeteries&cm_id=10&id=435421&surname=MILEWSKI&name=HIPOLIT#OpenMap

Nie potrafię wkleić mapki hybrydowej. Cmentarz zabytkowy Św. Wojciecha kwatera I miejsce 7  grób pojedyńczy Hipolit Milewski  Data urodzenia 1848-08-06 Data zgonu 1932-02-11.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @ewa-rembikowska 14 stycznia 2020 21:51
14 stycznia 2020 22:02

aż mnie zatkało - godzinę temu je oglądałam, a teraz nigdzie niewidzę!!

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @marianna 14 stycznia 2020 21:58
14 stycznia 2020 22:02

Dzięki, znam tę wyszukiwarkę. Szukam zdjęcia grobu sprzed dewastacji  a nie informacji o miejscu pochówku.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @ainolatak 14 stycznia 2020 22:02
14 stycznia 2020 22:03

No właśnie było na fejsie na stronie cmentarze-poznania i wyleciało w kosmos.

 

zaloguj się by móc komentować


ewa-rembikowska @marianna 14 stycznia 2020 22:27
14 stycznia 2020 22:35

ślicznie dziękuję, na wszelki wypadek sobie zasejfowałam

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @marianna 14 stycznia 2020 22:27
14 stycznia 2020 22:37

uff, czyli nie schowali na fb, tylko google przestało wyszukiwać...

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @marianna 14 stycznia 2020 22:27
14 stycznia 2020 22:43

Przykro potwornie patrzeć na ten zniszczony grób...Jego brat Ignacy został upamiętniony i raptem 4 lata temu odnowiono grób z pompą i to w Chorwacji. Atu w Poznaniu nie można. No ale Ignacy zapisał swoją wielką kolekcję obrazów (w tym Stańczyka Matejki!) Muzeum w Krakowie, a Hipolit swoje dobra Urszuli Ledóchowskiej....

Za wiki:

W 90 rocznicę śmierci hrabiego Ignacego Karola Milewskiego herbu Korwin Ambasada RP w Zagrzebiu, wraz z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa NarodowegoMuzeum Narodowym w Warszawie oraz władzami miasta Rovinj i przedstawicielami Polskiego Towarzystwo Kulturalnego im. Fryderyka Chopina w Rijece zorganizowało w dniach 27 - 28 września 2016 roku obchody 170 rocznicy urodzin i 90 rocznicy śmierci hrabiego. Dzięki współpracy odnowiono między innymi płytę nagrobną na cmentarzu w Rovinju oraz tablicę pamiątkową na Wyspie Świętej Katarzyny, której właścicielem był hrabia Milewski w latach 1899-1926. W ramach rocznicowych uroczystości otwarto także wystawę dzieł sztuki z kolekcji hrabiego Milewskiego, obecnie znajdujących się w kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie[12]

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @ainolatak 14 stycznia 2020 22:37
14 stycznia 2020 22:45

taj, jakby, na dodatek ja się wejdzie na fanpage "cmentarzy poznańskich", to tam nie ma lupki, nie ma jak wyszukać. Z tym, że ten człowiek, który prowadzi tę stronę napisał, że nie spotkał się jeszcze ze zdjęciem grobu sprzed dewastacji. I być może takiego zdjęcia nie ma. Ciekawe, co na to konserwator zabytków.

Ten zabytkowy cmentarz jakby nie było Zasłużonych dla Poznania ginie, miasto przejęło od parafii i władze nic nie robią, aby powstrzymać proces dewastacji.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @ewa-rembikowska 14 stycznia 2020 21:51
14 stycznia 2020 22:50

w zeszłym roku miały się rozpocząć jakieś działania konserwatorskie, ale czy rozpoczęły?

https://tenpoznan.pl/zabytkowy-cmentarz-sw-wojciecha-na-cytadeli-pamiec-i-opieka/

napisze do tych z fb moze więcej wiedzą, bo pewno to oni są tym społecznikowskim "czynnikiem"

zaloguj się by móc komentować


K-Bedryczko @gabriel-maciejewski 14 stycznia 2020 09:26
14 stycznia 2020 23:48

Dobry pomysł, sprawdzę co da się zrobić.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @Andrzej-z-Gdanska
15 stycznia 2020 08:55

Wiekie`dzieki`Mało`piszę`bo`pada`klawiatura`ale`chce`podziekowac

zaloguj się by móc komentować

Augustynka @Andrzej-z-Gdanska 14 stycznia 2020 09:29
15 stycznia 2020 12:38

Polityka światowa nie miała zapewne zbyt wielu tajemnic prze HKM,ale w życiu prywatnym raczej kiepsko mu szło.Czy ktoś natrafił na jakieś informacje o nim z innych źródeł? Dlaczego 40 letniego,zamożnego,wykształconego mężczyznę,może nie pieknego jak Apollo ale też i nie takiego "ostatniego" musiał sam diabeł żenić? Brakowało ładnych ,zamożnych,dobrze urodzonych panien na wydaniu przez 20 lat życia?Sam zdawkowo pisze o tym etapie życia ( w sumie dobrze to o nim świadczy) ale może ktoś inny gdzieś w swoich wspomnieniach jest bardziej wylewny?Dojrzały,obyty w świecie  człowiek dał się podejść jakimś swatkom i poślubił dziewczynę, z którą nie miał żadnej  wspólnej płaszczyzny porozumienia?Tajemnicze to dla mnie i trochę o plotkę zahaczyłam :)

zaloguj się by móc komentować

syringa @ainolatak 14 stycznia 2020 21:20
15 stycznia 2020 14:34

Na jakim "zabytkowym" lezy?

Weszlam na  https://www.poznan.pl/mim/necropolis/search.html    

i mowi ze go nie ma

Mamy tu dwa : "Zabytkowy jezycki "'(to moj -rodzinny) i "Zasluzonych wielkopolan"

W srode 21.2. bede na walnym zebraniu  TOwarzystwa "zabytkowego jezyckiego"  to sprobuje poruszyc ten problem

zaloguj się by móc komentować

syringa @ewa-rembikowska 14 stycznia 2020 22:45
15 stycznia 2020 14:45

BO takie mamy wladze. Pieniadze na tęczę i na "konstytucje " -sa , na bzdurne diabelskie kola -tez , ale przeciez nie bedzie dawal na "zasluzonego Polaka"!

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @Stalagmit 15 stycznia 2020 12:25
15 stycznia 2020 19:25

Proszę bardzo.

Mnie jeszcze zdumiewa prawie 600 stron wspomnień i brak dłużyzn i jakiegoś zbędnego filozofowania. Prawie każdy wątek jest niesamowity, tak jak droga edukacyjna. I te zaskakujące "zwroty akcji - tylko jeden egzamin dzielił go od doktoratu z prawa; i to wskutek zasłabnięcia na zdrowiu, które jednak nie przeszkodziło mu długo żyć.

Mnie bardzo poruszyły jego spostrzeżenia, opinie, działania odnośnie Polski niepodległej.

Opinia o walce z bolszewikami trochę podważa nasze bohaterstwo wg niego. Trochę mnie to zastanawia czy tak faktycznie było. To "legendowanie" zaczęło się chyba równolegle z działaniami wojennymi, o któych wspomina Pan Hipolit.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @Augustynka 15 stycznia 2020 12:38
15 stycznia 2020 19:33

Też zwróciłem uwagę na ten wątek osobisty poruszony bardzo skromnie jak na 600 stron wspomnień. I do tego jeszcze tłumaczy się z wątków osobistych, cytuję:

Jeśli się dłużej zatrzymałem na tych dwóch epizodach mojej karjery społecznej, to dlatego, że na tych dwóch między sobą związanych trampolinach, rolniczej i bankowej, właściwie wyrósł ten dotychczas dla mnie niezupełnie pojęty wpływ, którym się cieszyłem wśród naszej wileńskiej szlachty ziemiańskiej w latach 1900-1914. Muszę przyznać, że podług starych tradycyj wszystkiego, literalnie, mi do tego brakowało. Miałem w Wilnie dla komfortu własne mieszkanie, ale żyjąc albo w Łazdunach albo zagranicą lub później w Petersburgu, nie prowadziłem otwartego domu i gardeł moich zwolenników nawet herbatą nie zalewałem. - Brakowało mi także fizycznych właściwości klasycznego „społecznika“. Wzrost ledwie średni (166 ctm.), figura szczupła, sucha; ani imponującego brzucha, ani nawet poważnej, gałkowatej łysiny nie miałem, a głos, jeśli dochodził do końca dużej sali, to tylko dzięki starannie wyrobionej jeszcze w młodości dykcji. - Wkońcu między ludźmi, nie umiejącemi żyć bez towarzystwa i koleżeństwa, byłem dzięki mojej smutnej, razem pracowitej i chorobliwej młodości, typowym samotnikiem. - Wykorzeniony Litwin lub przeflancowany Francuz, nie znałem w całym kraju prócz krewnych dziesięciu ludzi, z którymi byłem na „ty“.

Może powyższy cytat tłumaczy trochę takie, a nie inne życie.

zaloguj się by móc komentować


Maryla-Sztajer @Augustynka 15 stycznia 2020 12:38
15 stycznia 2020 19:35

Może te uwikłania w politykę spowodowały wybór samotności.

No ale ...nazwisko ma swoje prawa. Dał się więc wyswatać .... bezpiecznie.

.

 

zaloguj się by móc komentować


Andrzej-z-Gdanska @syringa 15 stycznia 2020 14:45
15 stycznia 2020 19:44

Jak Poznaniacy mają wg opinii niektórych "tęczowego Jacka" to tak to się plecie.

"zasluzonego Polaka"!

No właśnie dla niektórych nie był zasłużony, a co pisze o sobie, trochę przekornie, cytuję:

Wykorzeniony Litwin lub przeflancowany Francuz

ale duszę miał bardzo polską.

 

zaloguj się by móc komentować

syringa @Andrzej-z-Gdanska 15 stycznia 2020 19:44
15 stycznia 2020 20:00

coZ JA NA NIEGO NIE GLOSOWALAM

 

 

 

 

 

 

COz ja na niego nie glosowalam ....(i nikt z moich znajomych)

Chyba tez mu "pomogli" tak jak "czaskowskiemu"

"Moje" Towarzystwo opiekuje sie Zabytkowym Cmentarzem Jezyckim ale moze uda sie cos zrobic.

Na tamtym byl zupelnie niedawno pochowek Powstanca Wielkopolskiego ale takze niestety -innego "zasluzonego inaczej" 

 

 

 

 

 

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @ikony58 15 stycznia 2020 22:43
16 stycznia 2020 08:01

 Hipolit i Ignacy dwaj bracia rodzeni, a tak różni.

Hipolit chyba tylko raz wspomniał swojego "byłego brata".

Chyba wspomniał też, albo z kontekstu wynikało, że Ignacy był "synem mamusi". Były jakieś dyskusje rodzinne odnośnie podziału majątku.

 

zaloguj się by móc komentować

syringa @Andrzej-z-Gdanska
16 stycznia 2020 14:09

Zajrzalam do "Ksiazki adresowej miasta stolecznego Poznania za 1930r "  (jeszcze zyl

NIE MA

ani pod MIlewski ani pod KOrwin (no ale mogl sobie nie zyczyc bo np. Marii Hr Oginskiej ktorą w tej chwili opracowuje -tez tam nie ma, a WIEM  gdzie mieszkala. NIe ma go tez w obydwu czesciach wspomnien Zakrzewskiego "ULicami mojego Poznania"/

Zajrzalam do ksiazki telefonicznej -to bylo ekskluzywniejsze -za 1930r I tam jest tylko "Milewski Ludwik " -Matejki 57 (dobry adres przed wojna)

CIekawe...MOze kupil majatek pod Poznaniem? BO na "SOlaczu"  i "Grunwaldzie" (monografie tych dzielnic) -tez go nie ma

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @syringa 16 stycznia 2020 14:09
16 stycznia 2020 18:34

We wspomnieniach Pana Hipolita znalazłem taki fragment:

Ponieważ mój generalny plenipotent dał się skusić dopłatą kilku tysięcy marek na dziesięcinie i wbrew memu poleceniu dokonał tej sprzedaży nie na walutę lub na wartość żyta, lecz na marki polskie, i w dodatku zgodził się na termin wypłaty do 1 października 1921 roku, w czasie między zawarciem aktów a rzeczywistą wypłatą degrengolada polskiej waluty poszła takiem tempem, że w rzeczywistości otrzymałem zamiast równowartości dwudziestu kilku tysięcy dolarów wszystkiego koło sześciu; koszta życia wzrastały w równem tempie i za to samo mieszkanie na Ogrodowej, za które we wrześniu 1921 r. płaciłem 3000 marek miesięcznie, równo w dwa lata później w październiku 1923 r. płaciłem 8 miljonów marek; ponieważ w dodatku czwarty folwark ługomowicki Maliasowo został mi zabrany na osadnictwo wojskowe, a piąty folwark Jurkowicze rozszedł się prawie cały na nadziały rozmaitym włóczęgom osiadłym w folwarkach łazduńskich, których inaczej pozbyć się nie mogłem, więc summa summarum po dwóch lalach doszło do tego, że z tych przeszło dwóch tysięcy dziesięcin gruntów i lasów, za które za „przeklętych” czasów moskiewskich otrzymałbym przeszło dwieście pięćdziesiąt tysięcy dolarów, zostało mi trzydzieści koni i trzydzieści kilka krów kupionych do majątku Łazduny

Chodzi pewnie o ul. Ogrodową w Poznaniu.

zaloguj się by móc komentować

marianna @Andrzej-z-Gdanska 16 stycznia 2020 18:34
16 stycznia 2020 18:45

"...Przyjechałem do Poznania w końcu maja, trzy miesiące mieszkałem w hotelu, potem odziedziczyłem po pułkowniku Martindwa pokoje meblowane na ulicy Ogrodowej i dopiero po dwóch latach, dzięki uprzejmości prezydenta p. Ratajskiego, otrzymalem dostatecznedla "byłego człowieka"  mieszkanie, w którym rozłożyłem moje wileńskie graty, i w nim czekam woli Boskiej..."

Nie zauważyłam nigdzie wzmianki dot. adresu tego ostatniego mieszkania.

zaloguj się by móc komentować

marianna @Andrzej-z-Gdanska 16 stycznia 2020 18:34
16 stycznia 2020 18:47

"...Przyjechałem do Poznania w końcu maja, trzy miesiące mieszkałem w hotelu, potem odziedziczyłem po pułkowniku Martin dwa pokoje meblowane na ulicy Ogrodowej i dopiero po dwóch latach, dzięki uprzejmości prezydenta p. Ratajskiego, otrzymalem dostateczne dla "byłego człowieka"  mieszkanie, w którym rozłożyłem moje wileńskie graty, i w nim czekam woli Boskiej..."

Nie zauważyłam nigdzie wzmianki dot. adresu tego ostatniego mieszkania.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @marianna 16 stycznia 2020 18:47
16 stycznia 2020 19:02

Mój cytat @syringa jest na następnej stronie książki.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @syringa 16 stycznia 2020 14:09
16 stycznia 2020 19:44

Jest w Kartotece ewidencji ludności 1870 - 1931 miasta Poznania, http://e-kartoteka.net/pl/

Na Mielżyńskiego 26/27 też mieszkał od 15.11.1923

 

zaloguj się by móc komentować

marianna @ewa-rembikowska 16 stycznia 2020 19:44
16 stycznia 2020 20:04

Kim była Kazimiera Korwin Milewska z d. Hołyńska zmarła 3 grudnia 1921 r. ? Ur. 27.I.1866r. w Mohylewskim powiecie.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Andrzej-z-Gdanska
16 stycznia 2020 20:05

Biografia HKM w Wiki nadal uboga, ale ktoś wrzucił aktywne linki do księgarni Kliniki Języka:   https://pl.wikipedia.org/wiki/Hipolit_Milewski  (działa drugi: Co zrobić ze wschodem Europy, ale pokazuje również 70 lat wspomnień)

zaloguj się by móc komentować

marianna @marianna 16 stycznia 2020 20:04
16 stycznia 2020 20:12

Toż to była jego żona. Skąd w ewidencji miasta Poznania?

zaloguj się by móc komentować


ewa-rembikowska @marianna 16 stycznia 2020 20:12
16 stycznia 2020 20:15

dużo wygnańców ze Wschodu przyjechało do Wielkopolski i osiedliło się w Poznaniu, Gnieźnie i Bydgoszczy

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @ewa-rembikowska 16 stycznia 2020 19:44
16 stycznia 2020 20:18

Niesamowite odkrycie!

Na pierwszym zdjęciu jest data śmierci Pana Hipolita: 11.2.1932, a pod drugą pozycją chyba wpisana jest żona: Milewska Korwin Kazimiera z d. Hołyńska zmarłą 2.12.21?

Przy nr poz. są dziwne krzyżyki ?

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Andrzej-z-Gdanska 16 stycznia 2020 20:18
16 stycznia 2020 20:20

urzędnik pewnie zaznaczył, że zmarli

zaloguj się by móc komentować

marianna @ewa-rembikowska 16 stycznia 2020 20:20
16 stycznia 2020 20:47

Coś mi się przypomina, że HKM nie rozwiódł się z żoną ale dokonał urzędowej separacji. W maju 1921 już zamieszkał w Poznaniu . Odseparowana żona zmarła w grudniu. Przypadek? A może mieszkali razem? Skąd na jednym dokumencie informacja o zgonie obojgu?

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @marianna 16 stycznia 2020 20:47
16 stycznia 2020 20:59

Wygląda na to, ze Kazimiera przyjechała do Poznania z Wilna 27.7.1920 roku i zamieszkała na Ludwiki 2. Potem mieszkała (Wino)grady 17 i ostatniego adresu nie mogę odczytać. Jest w prawym dolnym rogu.

Na jednej karcie często umieszczano po dwie osoby. Jak ktoś zmarł to odnotowywano przy nazwisku. 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @marianna 16 stycznia 2020 20:47
16 stycznia 2020 21:01

Szukałam jej nekrologu, ale w zindeksowanych przez WTG nie ma i nie widzę też, by została pochowana w Poznaniu. Więcej pewnie można by się dowiedzieć z aktu zgonu, który powinien być w USC Poznań.

zaloguj się by móc komentować

marianna @ewa-rembikowska 16 stycznia 2020 21:01
16 stycznia 2020 21:33

Wydaje mi się, że to są adresy w Wilnie. Ludwiki 2, Grady 17.  Ten drugi to Teatralna 7. u p. Bukowieckiej . Podobnie jak powyżej u HKM Wilno ul. Słowackiego 8  . Podana data śmierci Kazimiery i miejsce Poznań. Ja sobie powiększyłam tekst aby łatwiej  było rozszyfrować.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @marianna 16 stycznia 2020 21:33
16 stycznia 2020 22:34

Nie, w kartotece zapisywano skąd przybył (miasto), reszta zapisów dotyczyła adresów poznańskich po kolejnych przeprowadzkach.

Ludwiki to Skarbowa, Teatralna to Trzeciego Maja, tylko Grady-nie mogę znaleźć. Widać urzędnik zapisał nazwę zwyczajową.

Tu jest więcej - https://pl.wikisource.org/wiki/Nazwy_ulic_w_Poznaniu/Katalog_ulic_Poznania

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @ikony58 16 stycznia 2020 21:43
16 stycznia 2020 22:36

Nekrolog Hipolita jest, nie ma nekrologu jego żony, tzn. może jest, ale nie znalazłam w indeksach sporządzonych przez WTG.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @ikony58 16 stycznia 2020 21:43
16 stycznia 2020 23:15

Jest i żona.

Dziennik Pozanński  nr 262 1921

zaloguj się by móc komentować

Brzoza @ewa-rembikowska 16 stycznia 2020 23:15
17 stycznia 2020 07:29

Podoba mi się wyraźny znak krzyża na nekrologu o Panu Hipolicie Korwin Milewskim. Szkoda, że jak odchodziła Pani Małżonka w 21, to żegnała ją Rodzina, a jak właściciel dóbr w 32, to rodzina, ale to pewnie w zgodzie z rzeczywistością.

Te reklamy futer, kurtek Pana Rychtera pod nekrologiem Pana Hipolita Korwin Milewskiego są takie "nowoczesne". Nawet przy tylu dowalonych podatkach i szalejącym bezprawiu, gdyby nie wojna, na pewno wyrośliby autentyczni potentaci z Lokalsów na Europę, Świat i jakoś zapełnili dziurę po okradzionych, oszukanych, wyjętych spod prawa i sprzedanych "obywatelach" - ludziach Kościoła i ziemianach.

zaloguj się by móc komentować

marianna @ewa-rembikowska 16 stycznia 2020 23:15
17 stycznia 2020 08:11

Na nekrologu jest błędnie podane nazwisko. Z Hołyńskich a nie Stołyńskich

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @marianna 17 stycznia 2020 08:11
17 stycznia 2020 08:59

Błąd zecera, albo w kaszcie nie było już dużej literki H, albo się śpieszył, albo nieczytelna karteczka. Takie błędy zdarzały się często tak jak przy zapisach w aktach metrykalnych - petent coś wyseplenił niewyraźnie, urzednik nie dosłyszał a potem genealog zachodzi w głowę, co to wszytstko ma znaczyć.

Mnie bardziej intryguje, czy tymczswoy pochówek na cmentarzu parafialnym w Gułtowach stał się pochówkiem stałym i czy jest tam jeszcze jej grób?

Czy ona była spokrewniona z Bnińskimi?

Majątek Gułtowy z pałacem należał do Adolfa Bnińskiego, wojewody poznańskiego. Pałac zniszczono w 1945 r. Po wojnie we władaniu miejscowego PGR. Prace konserwatorsko - restauracyjne przeprowadzono w latach 1968–1974. W latach 90. XX wieku córka Adolfa Bnińskiego przekazała pałac poznańskiemu uniwersytetowi.

zaloguj się by móc komentować

marianna @ewa-rembikowska 17 stycznia 2020 08:59
17 stycznia 2020 09:18

Też mnie zdziwiło, ze to pochówek tymczasowy. Szukałam w bazie Polskiego Towarzystwa Genealogicznego. Ich zasoby kończą się na tych terenach na  1905 r. Sądzę, że wielu archiwów jeszcze nie zdigitalizowano.

Tu jest wzmianka . Radziwiłłowa z Platerów na ślubie Adolfa Bnińskiego. Matka kazimiery była z Platerów.  http://palukitv.pl/teksty/ludzie-paluk-i-zm/2015-slub-marii-skorzewskiej-z-adolfem-bninskim.html

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @ewa-rembikowska 17 stycznia 2020 08:59
17 stycznia 2020 09:49

Panie są szybkie jak błyskawica - w porównaniu ze mną. Już chciałem się przyznać, że popełniłem błąd podając nazwisko panieńskie żony Pana Hipolita, a tu okazuje się, że powstał błąd w nekrologu. Potem zdziwił mnie ten tymczasowy pochówek. Pewnie żona przebywała w tym zakładzie w czasie długotrwałej choroby, a może potem zwłoki miały być przeniesione gdzieś indziej. Była młodsza od Pana Hipolita o 18 lat.

Widzę i czytam, że można jeszcze odnaleźć dużo śladów.

zaloguj się by móc komentować

marianna @ikony58 17 stycznia 2020 09:40
17 stycznia 2020 10:06

Aby dostać się do obcego drzewa trzeba opłacić abonament.

zaloguj się by móc komentować

syringa @Andrzej-z-Gdanska 16 stycznia 2020 18:34
17 stycznia 2020 10:57

Dzieki

Tak to byl dobry adres  -szkoda ze nie ma numeru

Tam mieli kamienice ZOltowscy i Maria ksiezna Oginska  u ktorej mieszkal np. Chlapowski z Czerwonejwsi...

No i Adam Zoltowski byl chyba szefem Narodowej Demokracji (a potem bardzo zaangazowanym) za co Jedrzejewicz wyrzucil go z profesury ...

zaloguj się by móc komentować

syringa @ewa-rembikowska 16 stycznia 2020 19:44
17 stycznia 2020 11:01

Czyli jeszcze inny adres...

zaloguj się by móc komentować


syringa @ewa-rembikowska 17 stycznia 2020 08:59
17 stycznia 2020 11:14

TO jest bliziutkie mnie -podjade! Tam NA PEWNO sa groby Bninskich.

NIestety ! UAM zrobil kosztowny bardzo remont a gdy juz juz -mialo byc otwarcie "spalil sie "

I trzeba bylo od poczatku.

Teraz jest tam hotel(?) Miejsce spotkan -a w intencji Bninskiej o ile wiem -mial byc dom pracy tworczej ewent dom seniora....

zaloguj się by móc komentować


ewa-rembikowska @syringa 17 stycznia 2020 11:01
17 stycznia 2020 11:25

Może było tak, że u kogoś pomieszkiwał w gościnie przez jakiś czas i się po prostu nie meldował oficjalnie w urzędzie.

zaloguj się by móc komentować

umami @ainolatak 14 stycznia 2020 22:43
17 stycznia 2020 13:02

Oni wydali w 40 egzemplarzach jeszcze jakiś folderek do tego, ale dla wtajemniczonych. Na mnie ta akcja zrobiła wrażenie wycieczki. Do nagrobku posłużył portret Ignacego, bo nikt nie ma jego zdjęcia, bo nasi archiwiści mają wyje...ane i nie chce się im go poszukać.
Co do obrazów jest gorzej niż Pani myśli — on je chciał przekazać miastu, ale miasto nie chciało zdaje się albo wybudować galerii czy też odpowiednio ich uszanować — już tego dokładnie nie pamiętam, a nie mam jak teraz sprawdzić — i obrazy znalazły się na wyspie św. Katarina. Cała kolekcja się rozeszła po świecie, zwłaszcza jak Ignacy zaczął mieć kłopoty finansowe. Część — wszystkie te najbardziej znane nam obrazy polskie — została wykupiona z komisów. Jeśli coś przekręcam to niewiele. Portretów Igancego, pędzla wybitnych malarzy, było 6 lub 7, ostał się 1. I tym wizerunkiem wszyscy się posługują.
Skandal to mało powiedziane — oni wszyscy na taczkach powinni wyjechać a nie wycieczki sobie robić.

zaloguj się by móc komentować


syringa @umami 17 stycznia 2020 13:02
17 stycznia 2020 13:23

Sporo bylo na temat tej kolekcji (i zawirowan z darowizna) w starych nrach "arts &Buissnes" Musze odszukac.

zaloguj się by móc komentować

umami @ikony58 15 stycznia 2020 22:43
17 stycznia 2020 13:39

To nie jest cała prawda o Ignacym, może to i trochę wariat, ale ja go polubiłem.

zaloguj się by móc komentować

syringa @Andrzej-z-Gdanska
17 stycznia 2020 13:43

Adres Mielzynskiego 26 -na tym miejscu stoi "Okraglak"

Tamta -przepiekna!- kamienica byla mocno zniszczona ale nie do konca: i nie takie odbudowywano. ALe widocznie miala "nie takiego " wlasciciela (jak np kamienica vis a vis na narozniku Gwarnej) -tę wyremontowano .

A Mielzynskiego 26 rozebrano do zera. (cegly pewnie wyslano "na Warszawe")

...ale- Zbigniew Zakrzewski w: "Ulicami mojego Poznania " pisze ze na miejscu Okraglaka stal gmach zalozonego w 1921r Banku Cukrownictwa! MOze tam byly jakies mieszkania?

zaloguj się by móc komentować

umami @syringa 17 stycznia 2020 13:23
17 stycznia 2020 13:45

Była żona Ignacego, po pierwszym mężu Umiastowska, przekazała cały majątek Żemłosław Uniwersytetowi Stefana Batorego w Wilnie, mając nadzieję, że ten jeden z najlepiej zarządzanych majątków (bo Umiastowski zrobił z niego parłę i było w nim niemal wszystko) przysłuży się nauce i miastu — uczelnia zmarnotrawiła to, a pani Janina Zofia musiała jakieś petycje w tej sprawie pisać. Majątki trzeba przepisywać na Kościół a nie na tych darmozjadów. Fundacja Rzymska Umiastowskiej też zdaje sie dzisiaj w rękach okrągłostołowych. Tak to się niestety plecie.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @syringa 17 stycznia 2020 13:43
17 stycznia 2020 14:26

"Okrąglak" to chyba dom towarowy?

Muszę (nie muszę:) się przyznać, że po ojcu jestem z Poznania i w okolicach 10 lat jeździłem na wakacje do wujostwa, który to wuj był mężem siostry mojego ojca.  Mieszkali na Ogrodowej chyba 10 naprzeciwko parku - było fajnie. :)

zaloguj się by móc komentować

syringa @Andrzej-z-Gdanska
17 stycznia 2020 14:27

TO zdaje sie jest regula -nie wyjatek. A "Dom Weterana " (nie wiem czy wlasciwa nazwa ) we Francji, dla starych emigrantow (w zalozeniu )? Przejeli ONI

Kiedys czytalam ze niejaka Krzywicka Irena po wyemigrowaniu do Francji -tam osiadla. Coz, palacyk w pieknym parku, wszystko pod nos (papu pielegniarka cala dobe itp.)

Taaaa, zarobila sobie "gorszycielka" na nasze pieniadze -bo to szlo z budzetu.

zaloguj się by móc komentować


syringa @Andrzej-z-Gdanska 17 stycznia 2020 14:26
17 stycznia 2020 15:32

"DOm towarowy " -dzielo mysli architektonicznej " -zachwalany (bo Marek Leykam ktory po 68. wyjechal) ale bardzo niewygodny -w srodku pustka (i schody czyli doskonaly ruszt -gdyby sie palilo ! DO tego stopnia ze Straz Pozarna nie chciala NIGDY tego ubezpieczyc.

Po 90.r zrobili klatki ewakuacyjne na zewnatrz -zdaje sie

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @Andrzej-z-Gdanska
17 stycznia 2020 18:54

O wiele więcej piszą w rosyjskiej WIKI:

Pochodzenie i rodzina
Urodzony 26 lipca (6 sierpnia) 1848 r. W katolickiej rodzinie szlacheckiej hrabiego Oscara Ippolitowicza Korwina-Milewskiego (1818–1906)  herb Korwina i jego żony Weroniki Ignatyevny Lanevskaya-Wolf (1823–1891) herbu „Dwie fajki” (z Hrabstwo Bobrujsk ). Pełna nazwa nadana podczas chrztu na katolicyzm brzmiała „Hipolit”-Jan. Ojciec Hipolita otrzymał tytuł hrabiego od papieża w 1876 r.

Hipolit miał także siostrę, Marię (Maria-Olivia) Oskarovna Korvin-Milevskaya (1847–1934), która wyszła za Szymona Meishtovicha i brata hrabiego Ignata Oskarovicha Korvin-Milevsky'ego (1846–1926), właściciela (przez spadkobierców) znacznego majątku Geraniona (Prowincja wileńska), kolekcjoner sztuki i sławny filantrop. Hipolit miał także młodszego brata, Oscara Oskarowicza Korwina-Milewskiego, który zmarł w niemowlęctwie.


Grób Veroniki Ignatievna Korvin-Milevskaya (z rodziny Volk-Lanevsky) na cmentarzu Ross w Wilnie, na zamówienie jej dzieci.
Hrabia Ippolit Oskarowicz Korvin-Milewski, według kalkulacji majątku (który, jak sam zauważa w swoich wspomnieniach, był wówczas tradycyjny), ożenił się w 1888 r. Z kazimierską Aleksandrowną Galynską, szlachcianką katolicką, córką Aleksandra Stanisławowicza Galińskiego, byłego przywódcy rejonu Klimowicza i zamożnego właściciel ziemski prowincji Mohylew i jego żona hrabina Kunegunda Plater [2] : 135 . Rodzina nie miała dzieci, ponieważ Kazimira Galynskaya była bezdzietna. Hipolit nazwał swoją żonę „rodowitym Białorusinem”.

Od 1877 r. Mieszkał w rodzinnym majątku Lazduny (wsie Lazduny i Lugomovichi) w obwodzie Oszmiana (prowincja Wilno). Otrzymawszy majątek od ojca, w krótkim czasie przekształcił go w modelową farmę. Posiadłość Lazduna miała piękny zespół dworski i parkowy. 

 

https://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%9A%D0%BE%D1%80%D0%B2%D0%B8%D0%BD-%D0%9C%D0%B8%D0%BB%D0%B5%D0%B2%D1%81%D0%BA%D0%B8%D0%B9,_%D0%98%D0%BF%D0%BF%D0%BE%D0%BB%D0%B8%D1%82_%D0%9E%D1%81%D0%BA%D0%B0%D1%80%D0%BE%D0%B2%D0%B8%D1%87

zaloguj się by móc komentować

syringa @Andrzej-z-Gdanska
17 stycznia 2020 21:58

Sporo pisze Atftanazy w tomie 4. (str.190)

 (choc nie tak obszernie jak zazwyczaj)

"DObra Lazuny w ciagu calych wiekow wchodzily w sklad ogromnych latyfundiow radziwillowskich Prawem zastawu otrzymywali je kolejno miejscowi ziemianie. Ostatni ordynat nieswieski (...) DOminik podarowal te wlosci w 1806r J. i K. z Brzostowskich Wolodkowiczom. Po upadku ich fortuny w 1810 r. nabyl je S. Laniewski -Wolk, ktory przekazal potem je swej wnuczce Weronice -za Oskarem KOrwin Milewskim. Ostatnim wlascicielem -ich syn Hipolit czlonek rosyjskiej Rady Panstwa (...) wspolfundator teatru polskiego w Wilnie. Po I.w.sw.zniechecony trudnosciami zwiazanymi z administracja zrujnowanych majatkow ktore kiedys postawil na wysokim poziomie, wyprzedal je m.in. na parcelacje i osiadl w Poznaniu, 

Za czasow Radziwillow L. zadnej rezydencji nie posiadaly -byl tam jedynie dom mieszkalny administracji. NIe wiadomo jak wygladal gdyz z powodu wybuchu powstania 1863 byl doprowadzony jedynie do partetu i nakryty prowizorycznym dachem. BUdowy dokonczyl w 1878 r HKM Dwor byl zamieszlkaly tylko przez 1 pokolenie -do wybuchu I w.sw.(tu opis budowli)

Nie wiadomo jak rozplanowane bylo wnetrze ani jak bylo urzadzone (Aftanazy jak moze -podaje plany palacow, foto  i opisy )

Kultura osobista wlasciciela sugerowala ze w siedzibie swej mogl zgromadzic wiele cennych przedmiotow.

NOwy byl takze obszerny park lazunski urzadzony glownie  staraniem malzonki HKM, gdzie posadzila wiele rzadkich drzew i krzewow. W czasie I.w.sw dwor zostal calkowicie rozgrabiony a nawet czesciowo spalony"

 

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @syringa 17 stycznia 2020 21:58
18 stycznia 2020 08:36

Ciekawa jest historia życia Romana Aftanazego.

Wg WIKI:

Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej – monografia Romana Aftanazego, obejmująca w 11 tomach historię około 1500 polskich pałaców i dworów oraz ich właścicieli na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej w granicach sprzed 1772. 

Na początku lat 30. XX wieku kilkunastoletni Roman Aftanazy został zaproszony na wakacje do majątku Nowoszczyce na Polesiu.
 Tradycyjny dwór w Nowoszycach zafascynował Aftanazego i jeszcze jako uczeń gimnazjum zaczął się interesować również sąsiednimi dworami, ich architekturą i zbiorami. Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej opublikował kilkanaście artykułów o polskich dworach na Kresach.

Natychmiast po zakończeniu II wojny światowej Roman Aftanazy, od 1946 roku mieszkający we Wrocławiu i pracujący w Ossolineum, zdecydował się kontynuować zbieranie informacji i materiałów ikonograficznych do historii polskich siedzib ziemiańskich. 

Roman Aftanazy opracował szczegółowy kwestionariusz, w którym znajdowały się pytania o dzieje danej miejscowości i jej właścicieli, historię budowli pałacowych lub dworskich, architekturę z zewnątrz i wewnątrz, dekoracje, wyposażenia i zbiory sztuki oraz opisy parków i ogrodów. Codziennie przez ponad czterdzieści lat wysyłał kilka listów do dawnych właścicieli siedzib ziemiańskich lub ich potomków. Przy tym szukał ich po całym świecie. W sumie wysłał kilkadziesiąt tysięcy listów. 

Roman Aftanazy prowadził prace badawcze wyłącznie z własnej inicjatywy, za własne środki i po godzinach pracy. W PRL podobnych badań nie mogła podjąć żadna instytucja naukowa w Polsce. Po latach stwierdził, że samotność pomogła mu w tej pracy. Nie założył również rodziny.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Dzieje_rezydencji_na_dawnych_kresach_Rzeczypospolitej

 

zaloguj się by móc komentować

syringa @Andrzej-z-Gdanska 18 stycznia 2020 08:36
18 stycznia 2020 10:14

WIem

DUzo napisal o nim MIliszkiewicz w "DOm"

ALe najciekawsze jest ze byl on ROsjaninem z pochodzenia (Awtanazow) ktory potem zmienil nazwisko i wybral polskosc. NO i zrobil MNOSTWO dla kultury polskiej Cale zycie poswiecil przez kilkadziesiat lat spisywaniu utraconych dobr kultury

 

 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @syringa 18 stycznia 2020 10:14
18 stycznia 2020 10:31

aż by się prosiło, aby Braun nakręcił o nim film

zaloguj się by móc komentować

umami @ikony58 18 stycznia 2020 11:02
18 stycznia 2020 13:10

Ale, jak wiemy, ten Mickiewicz nie cieszył się uznaniem Hipolita. Nie wiem jak z uznaniem Ignacego, ale nie przeszkadzało mu to w sypnięciu 500 rubli na budowę pomnika Mickiewicza (1905/1906 — wyszło z tego tylko popiersie, bo reszta pieniędzy się rozeszła, jak wiemy ze Wspomnień HKM). HKM pisze o tysiącach, ale drugie 500 dała jego żona, Umiastowska — co daje równy tysiąc.
Ignacy to było wielkie panisko, potrafiące korzystać z życia. Jeśli szastał pieniędzmi na pokaz, to co z tego, po prostu je miał i robił z nich użytek. A grosza nie żałował.
Coraz słabsze poczucie wspólnoty ze społecznością polską — to nie jest prawda, on miał różne etapy w swoim życiu, raz popierał Moskali a raz Austro-Węgry a utrzymywał kontakty z europejską arystokracją na najwyższym szczeblu, kupił w końcu jacht od arcyksięcia Karola Stefana Habsburga z Żywca (do tej wyspy na Adriatyku), z którym robił/wiązał różne projekty polityczne. On jest mało rozpoznany a socjalistyczno-endecka prasa go rozjeżdżała — oczywiście z zazdrości, bo to był niezależy człowiek w 100%. No, w 99%, bo nie mógł się postawić carowi, musiał lawirować. Prasa nie oszczędzała też innych, także Hipolita, i długo im wypominali te hołdy wiernopoddańcze. Ale te pismaki to byli gołodupcy na usługach.
Nie będę się na razie o tym rozpisywał, wysłałem Ci wiadomość na wewnętrzną pocztę.

 

zaloguj się by móc komentować

syringa @Andrzej-z-Gdanska
18 stycznia 2020 13:31

Janina z Puttkamerow Zoltowska „Dziennik” 31.1.1931

Stary p. Korwin Milewski nie chcial czekac, az wstapi do grobu i wydal swoje wspomnienia, gdzie nieomal kazdego potraktowal z wrodzonym sobie lekcewazeniem i sarkazmem. Lipkowscy *) czekając na jego spadek maja tez nadzieje, ze wydawnictwo pociagajace kazdego swoja zlosliwoscia , przyniesie im troche pieniedzy. Stary Milewski bywa jeszcze o wczesnej porze na niedzielach u ksieznej Manieczki [Czartoryskiej] ale na ogol nie latwo mu brac udzial w zyciu towarzyskim z powodu gluchoty. Za to rzadcy czytelnicy gazet w Resursie spotykaja go tam kazdego popoludnia dokad przychodzi zasuszony, nieskonczenie zywotny i troche zly

*)Lipkowscy Herykowie (s. 242)Slowackiego 8.

Syn Andrzej, corka Marynka. Mieszkanie odnajete, meble przygodne. Fantastyczna zywotnosc kresowcow. Ubrani dobrze, bywaja wszedzie, utrzymuja się na powierzchni towarzystwa - może pomagaja im bogaci wujowie pani –Milewscy. P.Lipkowska zyje wspomnieniami dostatkow, które jeszcze powieksza blagujac –może bezwiednie. Pan Henryk delektuje się bezinteresownie dobra kuchnia u drugich.

zaloguj się by móc komentować

umami @ikony58 18 stycznia 2020 15:08
18 stycznia 2020 16:37

Ja też dziękuję, bo jakoś źle zapamiętałem ilość, a tu mówi się o prawie 20 partretach Igancego. A w obiegu jest jeden! Nikogo to nie interesuje.

zaloguj się by móc komentować

umami @ikony58 18 stycznia 2020 17:09
18 stycznia 2020 17:23

Nie, a przynajmniej nic o tym nie wiem. Część, ta od strony ojca, mieszka we Wrocławiu i okolicach, ale mój ojciec z lubelskiego, okolice Frampola — konkretnie Komodzianka. Chwilę tam pomieszkał bo Niemcy większość tych wsi wysiedlili, żeby tam swoich ziomków z Rumunii czy Rosji sprowadzić. Ja tam nigdy nie byłem. Dojechać nie mogę, a ciekaw jestem. Jakaś odnoga, ale daleka daleka, i to tylko moje domniemanie, jest w Krakowie i Katowicach. Jednego przedstawiciela z tej dalekiej odnogi, obsmarował nawet Ignacy — nie bezpodstawnie :) Ale to nie moja rodzina, od razu wyjaśniam :)

zaloguj się by móc komentować

umami @ikony58 18 stycznia 2020 17:09
18 stycznia 2020 17:30

No ale co tam jest, co winno mnie zainteresować?

zaloguj się by móc komentować

umami @ikony58 18 stycznia 2020 18:23
18 stycznia 2020 18:43

Spoko, ja niczego nie ukrywam, moja rodzina katolicka, od strony mamy też, o kalwinach nic nie wiem — ale to pewnie ta zbieszona odnoga :), gdzieś w XVI—XVII w.
Ale tak czy siak, to ciekawe, jeśli masz to w pliku do przeczytania, i możesz to udostępnić, to wysyłam swój prywatny e-mail na wewnętrzną pocztę albo jak możesz/wolisz to opisać tu na SN, to opisuj. To są ciekawe sprawy.

zaloguj się by móc komentować

stacher @Andrzej-z-Gdanska
2 kwietnia 2021 15:58

Bardzo smutna sprawa...stan nagrobku Hipolit Milewskiego h. Korwin  jest fatalny. Zdjecia na stronie: 

https://www.facebook.com/photo/?fbid=1976806615793095&set=pcb.1976810362459387 

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @stacher 2 kwietnia 2021 15:58
2 kwietnia 2021 20:11

Faktycznie zdjęcia robią przygnębiające wrażenie.

zaloguj się by móc komentować

stacher @Andrzej-z-Gdanska
3 kwietnia 2021 01:48

Niesamowity kontrast w porownaniu z odrestaurowanym nagrobkiem Ignacego -brata Hipolita- znajdujacym sie w Chorwacji na cmentarzu w Rovinj.

https://chorwacja.krakow.pl/uploads/images/WP_20160927_12_28_03_Rich.jpg 

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować