-

Andrzej-z-Gdanska

Gdańsk jest kobietą, a nawet dwiema

Przeglądając internet mignęło mi nazwisko Ignacego Daszyńskiego, które "wywołało" hasło "Ojcowie niepodległości". Myślałem w pierwszej chwili, że jakieś błędy i wypaczenia zawładnęły moją głową, ale gdzie tam.

Okazuje się, że w 2018 r. z okazji obchodów 100-lecia niepodległości miało miejsce wiele "iwentów", m. in. wystawa pt. "Ojcowie Niepodległości", a wśród nich znalazł się "wybielony" (zgaduję tak po wybielonym tle) Ignacy Daszyński. Dlaczego pod „szyldem” IPN?

Wykonano też folder z tej wystawy napisany po polsku i angielsku, żeby cały świat się dowiedział, że my sroce spod ogona nie wypadliśmy i swoich ojców niepodległości mamy, a wśród nich taki okaz jak Ignacy Daszyński. Jak on , tenże Ignacy tam trafił – tajemnica to wielka.

Może chcieliśmy „doścignąć” Amerykę i też mieć swoich „ojców”?:

Ojcowie założyciele Stanów Zjednoczonych czyli działacze polityczni, którzy podpisali Deklarację niepodległości lub Konstytucję Stanów Zjednoczonych (1787), czy też uczestniczyli w rewolucji amerykańskiej jako Patrioci, czyli przeciwnicy Lojalistów.

W grupie "pozostałych" Sygnatariuszy Kongresu Kontynentalnego znalazł się Tadeusz Kościuszko – generał armii polskiej.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Ojcowie_za%C5%82o%C5%BCyciele_Stan%C3%B3w_Zjednoczonych

Okazuje się, że tenże Ignacy „wspierał”..., potem „stanął na czele”..., i w końcu „był wicepremierem”, a potem „został  Ojcem... Niepodległości”. To jest dopiero oszałamiająca kariera.

Tak napisano w dwóch językach o naszym towarze exportowym w folderze IPN:

Ignacy Daszyński (1866–1936), polityk socjalistyczny, wieloletni działacz, a także przywódca partii  socjalistycznej w zaborze austriackim.

Po wybuchu I wojny światowej wspierał utworzenie Legionów Polskich i Polskiej Organizacji Wojskowej.

7 listopada 1918 r. stanął na czele Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej w Lublinie, który zaproponował bardzo postępowe reformy. Został wyznaczony przez Piłsudskiego do utworzenia rządu koalicyjnego, ponieważ jednak jego kandydatura nie odpowiadała politykom prawicy, Daszyński ustąpił,a rząd stworzył Jędrzej Moraczewski.

W czasie wojny polsko-bolszewickiej był wicepremierem w rządzie Wincentego Witosa.

Zacząłem szukać w internecie i znalazłem takie informacje:

Tymczasowy Rząd Ludowy

Gdy państwo austriackie zaczęło się rozpadać, Daszyński brał udział w tworzeniu Polskiej Komisji Likwidacyjnej, zarządzającej ziemiami Galicji. Zdawał sobie sprawę, że władza Komisji (jak też rządzącej w Warszawie Rady Regencyjnej) nie ma poparcia ludności – jest uważana za pozostałość władz zaborczych. Zdecydował się wraz z PPS i POW przejąć władzę. Na miejsce zamachu stanu wybrano Lublin. Daszyński po przybyciu do Lublina, objął stanowisko premiera i ministra spraw zagranicznych. Po uwolnieniu i przybyciu do Warszawy Piłsudskiego, zdecydował się podporządkować mu rząd lubelski. Przystąpiono do tworzenia nowego gabinetu, na którego czele znów miał się znaleźć Daszyński. Jego kandydatura została odrzucona przez środowiska prawicowe – ostatecznie premierem został Jędrzej Moraczewski. Osiemnastego listopada Józef Piłsudski w opublikowanym w prasie liście wyraził podziękowanie Daszyńskiemu za poświęcenie i obywatelską pracę.

https://teatrnn.pl/leksykon/artykuly/ignacy-daszynski-18661936/

Zaznaczę tylko raz pogrubieniem wielokrotny oksymoron. Resztę tekstu zostawiam bez zmian bo prawie całe powinien być pogrubiony. Trochę to wygląda jak opowieść z cyklu „płaszcza i szpady”, których nasz Ignacy pewnie nie używał. Może teraz tak IPN trafia do młodzieży?

Nie wiadomo, kogo na przełomie XIX i XX wieku konserwatyści bali się bardziej: diabłów czy socjalistów. Dla wielu zresztą nie było tu różnicy. Tymczasem prawdziwi socjaliści widzieli niesprawiedliwość świata i chcieli z nią walczyć. Taki był Ignacy Daszyński – uczciwy socjalista i polski patriota.

W wyniku splotu wydarzeń i wielu omyłek Ignacy po raz pierwszy trafia do więzienia w Pułtusku. Choć jest niewinny, spędza w celi ponad siedem miesięcy (od maja do listopada 1889 r.)! Przetransportowany do Krakowa, zostaje przez sąd uwolniony od jakichkolwiek zarzutów. Niestety, rektor UJ stwierdził tymczasem, że Daszyński jest „skończonym socjalistą, który wyznaje najskrajniejsze zasady, że demoralizuje młodzież, że utrzymuje ciągłe związki ze swym bratem, sławnym anarchistą w Szwajcarii” – i skreślił go z listy studentów.

Wyrósł na przywódcę ruchu socjalistycznego w Galicji, stracił pracę i zaznał głodu. Oparcie i wsparcie znalazł u Felicji Próchnikowej, córce sekretarza gminy żydowskiej Ignacego Nossiga, żonie lwowskiego kupca Izydora Próchnika. On socjalista i dziennikarz, ona feministka i publicystka, on przystojny, ona od dziesięciu lat żyjąca w fikcyjnym, bezdzietnym związku. W sierpniu 1892 r. Felicja urodziła syna, który otrzymał imiona Adam Feliks. Potem drogi kochanków się rozeszły…

Potężny błąd popełnił Daszyński w kwestii wojny z bolszewikami. On, stary socjalista narodowy, widzący dokładnie nonsens internacjonalizmu, stojąc na stanowisku prawa narodów do samostanowienia, dał się zwieść bolszewickiej fikcji „władzy w rękach rad robotniczo-chłopskich”. Na przełomie 1919 i 1920 r. domagał się ostro podjęcia rokowań z bolszewikami, nie rozumiejąc, że ich propozycja rozmów jest wyłącznie taktyczną grą na czas, odrzucał myśl, że Polska ma do spełnienia misję cywilizacyjną na wschodzie, przekonywał, że niepodległość Polski jest już ugruntowana, a dostateczną dla niej gwarancją jest istnienie Finlandii i państw bałtyckich. „Ani dzień dłużej wojny, jeśli możebny jest rozumny pokój!” – głosił. Widział w bolszewizmie siłę, która zniszczyła carat, najokrutniejszy – jego zdaniem – ustrój, zbudowany na przemocy i cierpieniu. Nie był w stanie przewidzieć, że komunizm w bolszewicko-rosyjskiej wersji prześcignie w rozpasaniu okrutnego terroru wszystko, co do tej pory świat poznał. Trudno mieć do niego o to pretensje – ogromu zła, jakie sprowadzili na świat Lenin, Stalin i ich sukcesorzy, przewidzieć nie mógł nikt. „A ja mówię, że bolszewizm jest to wielki ruch historyczny, którego nie wystarczy zelżyć i opluć, który trzeba przede wszystkim zrozumieć”.

– naciskał na rząd podczas debaty budżetowej.

Śmierć prezydenta [Narutowicza] i poprzedzające ją demonstracje, organizowane przez endecję, stały się dla Daszyńskiego impulsem i natchnieniem do podjęcia jeszcze jednego dzieła. Większość grudniowych manifestantów stanowiła młodzież, wśród niej zaś było wielu warszawskich robotników. Daszyński zawsze przywiązywał wielką wagę do edukacji. To, co mówił i pisał, miało służyć uświadamianiu jak najszerszych mas pozbawianych przez zaborców swobodnego dostępu do wiedzy. Teraz, w wolnej Polsce, zagrożonej – jak sądził – ideologią prawicową, należało podjąć ponownie pracę nad kształceniem młodzieży, zwłaszcza robotniczej. Myśl utworzenia pepeesowskiej instytucji oświatowej rzucił Daszyński 21 grudnia 1922 r., proponując utworzenie Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego. Już miesiąc później, 21 stycznia, TUR ukonstytuowało się formalnie, a przewodniczącym Zarządu Głównego został oczywiście Daszyński. Funkcję tę sprawował przez następne dziesięć lat, dopóki wystarczyło mu sił i zdrowia. TUR w końcu lat trzydziestych liczyło kilkanaście tysięcy członków w kraju oraz we Francji.

Napięcie między „olbrzymem z Belwederu” a Sejmem i jego marszałkiem narastało stopniowo. Latem 1928 r. Piłsudski udzielił słynnego wywiadu dla „Głosu Prawdy”, w którym zaostrzył retorykę antyparlamentarną. Mówił o „sejmie ladacznic suwerennych”, pełnym „świń i łajdaków”, których ma ochotę „bić i kopać.” Daszyński odpowiadał spokojnie i zdecydowanie. Ubolewał, że lata niewoli, upodlania, niszczenia dumy i poniżania kultury polskiej pozostawiły ślad w mentalności Polaków, że od serwilizmu, chciwości i egoizmu nie są wolni również i posłowie, odrzucał jednak metodę wychowywania narodu za pomocą obelg, kija i bata. Krytykując język i sposób postępowania Marszałka Polski, cały czas jednak traktował go z szacunkiem, jako człowieka „otoczonego legendą najcudniejszą, jaka około jednostek może osnuć wdzięczność i najgłębszy podziw mas”.

Jesienna sesja sejmu w 1929 r. miała się rozpocząć 31 października, jej otwarcie marszałek zaplanował na 16,00. Nieco wcześniej do sejmowego holu zaczęli przybywać oficerowie, przy szablach, z bronią krótką. Tuż przed 16.00 zjawił się Piłsudski w asyście gen. Felicjana Sławoja- Składkowskiego i płk. Józefa Becka. Straż marszałkowska wezwała żołnierzy do opuszczenia budynku, ci nie reagowali. Marszałek sejmu miał tylko jedno wyjście – uznał, że z powodu nieuprawnionej obecności uzbrojonych wojskowych sesji izby nie otworzy. Po 17.00 do gabinetu Daszyńskiego wkroczył Piłsudski wraz z Beckiem i ministrem Składkowskim: „Po co robi pan te hece? Czy ja mam długo czekać na otwarcie Sejmu? Czemu pan nie otwiera Sejmu? Co znaczą te hece?”.

Wedle komunikatu Kancelarii Sejmu, odpowiedź Daszyńskiego brzmiała: „Pod szablami i rewolwerami nie otworzę posiedzenia!”

Piłsudski walnął pięścią w stół, rzucił w stronę marszałka „Dureń!”. Tak w gniewie i obelgach, po ponad dwudziestu latach, skończyła się przyjaźń dwóch Ojców polskiej Niepodległości.

Tekst pochodzi z nr 10/2018 „Biuletynu IPN”

https://przystanekhistoria.pl/pa2/tematy/ruch-socjalistyczny/43429,Socjalista-premier-marszalek-Sejmu-RP-Ignacy-Daszynski-1866-1936.html

Zwiedzanie online wystawy IPN „Ojcowie Niepodległości”

https://mojaniepodlegla.pl/mn/multimedia-1/15632,Zwiedzanie-online-wystawy-IPN-Ojcowie-Niepodleglosci.html

Jak napisałem wyżej „płaszcza i szpady” nasz Ignacy pewnie nie używał, ale pistolet nosił. Skąd ja to wiem? Umiem czytać, a nawet przeczytałem 3 tomy dzieła autorstwa Gabriela Maciejewskiego pt.: „Socjalizm i śmierć”.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-iii/

Treści wszystkich tomów są porażająco-szokujące. W trzecim tomie „występuje” „nasz pan Ignacy”. Uwaga, bo można dostać dysonansu poznawczego jeśli przedtem czytało się o Ignacym to co powyżej. Poza tym już nie będzie sielanki. 

10 grudnia, po wyborze Narutowicza na prezydenta, prasa lewicowa zaczęła nagonkę.

Popatrzmy teraz na wypadki z perspektywy lewicowej, która ma dzisiaj wymiar kanoniczny niemal.

Na drodze przejazdu prezydenta zgromadził się wielotysięczny tłum, który próbował nie wpuścić do sejmu posłów lewicy. W bramie zostaje uwięziona grupa posłów lewicy, w tym Rajmund Jaworowski oraz Ignacy Daszyński, towarzyszy im stareńki Bolesław Limanowski, teoretyk i działacz ruchu lewicowego w Polsce. Daszyński miał przy sobie rewolwer, którym wymachiwał. Posłowie prawicę sterroryzowali rewolwerem, a następnie zadzwonili gdzie trzeba.

Praussowa i Pużak poszli interweniować u ministra spraw wewnętrznych Antoniego Kamieńskiego, by rozkazał policjantom rozpędzić zgromadzone na Placu Aleksandra, „prawicowe bojówki”. Minister Kamieński odmówił.

Kamieński zostaje odwołany, a na jego miejsce, na stanowisko ministra spraw wewnętrznych premier Julian Nowak, realizujący polecenia Piłsudskiego.

Wymyślony rzekomo w bramie przy Placu Trzech Krzyży, zamach stanu toczy się dalej. Praussowa i Pużak nie zyskali poparcia ministra, wobec tego ojciec Andrzeja Szczypiorskiego - Adam, dzwoni do szefów organizacji robotniczych do Tasiemki, Łokietka i Marcela Piłackiego, starego bojówkarza PPS, a wtedy już radnego Warszawy i do robotników z rzeźni na Solcu. Ludzie ci, porzucają pracę i idą pod sejm, mimo, że nic się nie dzieje. Na ulicach są jedynie grupy nieuzbrojonych uczniów, największym zagrożeniem jest uzbrojony w rewolwer Daszyński, który dla bezpieczeństwa zasłania się starym i niedołężnym Bolesławem Limanowskim.

Późniejsze wydarzenia lewicowi publicyści nazywają antyfaszystowskim egzaminem PPS, zdanym celująco. Na mieście, w czasie kilku godzin znalazła się duża grupa robotników i działaczy partyjnych, uzbrojonych w browningi. Byli zdecydowani na wszystko i szli robić porządek ze swoimi przeciwnikami politycznymi, a prowadził ich oskarżany później, o różne nadużycia Józef Łokietek, doktor chemii, kolega Ignacego Mościckiego, cappo di tutti cappi przedwojennej Warszawy.

Jerzy Rawicz (znajomy mecenasa Olszewskiego) musi obciążyć Piłsudskiego, nie zdejmując odium z prawicy. Musi obsadzić w roli jedynych szlachetnych komunistów, których na ulicach tamtego dnia nie było. Ignacy Daszyński, według Rawicza, uniemożliwił przeprowadzenie rzezi i zamach stanu, jakiego miał dokonać Piłsudski. Był marionetką rodziny Gross, a kilka dni wcześniej z mównicy sejmowej wzywał do wojny domowej i oskarżał posłów prawicy o montowanie spisku w armii, który miał doprowadzić do przejęcia władzy przez prawicę. Przecież odbyły się  demokratyczne wybory, które prawica wygrała.

Rawicz spisując słowa Adama Szczypiorskiego (ojciec Andrzeja związanego z KOR), umieszcza wyrazy kluczowe - odwet, trójki, zlikwidować - w cudzysłowie. Jerzy Rawicz musi ocalić pamięć i cześć Ignacego Daszyńskiego, jedynego uczciwego socjalisty.

Zapytałem [Szczypiorski], co się dzieje. Łokietek był nieco zmieszany, ale on i Włoskowicz zaczęli mi wyjaśniać, że na podstawie porozumienia Piłsudskiego z Daszyńskim rozpoczyna się „odwet”. To znaczy wysyła się „trójki”, które mają „zlikwidować” tych przywódców endecji, których opinia uważa za głównych moralnych winowajców morderstwa dokonanego na prezydencie Narutowiczu, a więc: generała Józefa Hallera, publicystę Stanisława Strońskiego, wydawcę endeckiej „Dwugroszówki” Antoniego Sadzewicza i prezesa „Rozwoju” posła Dymowskiego. Te nazwiska utkwiły mi w pamięci.

Jerzy Rawicz - zastanawia się, czy Piłsudski chciał odwetu, czy chciał go Daszyński i kto tak naprawdę stał za tą prowokacją.

Szczypiorski chciał wybielić Jaworowskiego, Moraczewskiego i Daszyńskiego. Nikt jednak nie pisze o tym, że nie było powodu, by się mścić, bo endecja nie była odpowiedzialna za śmierć Narutowicza.

Nikt z jej polityków nie miał pojęcia, kim jest Eligiusz Niewiadomski. Pomiędzy jego działaniami a działaniami polityków prawicy po wygranych wyborach parlamentarnych nie było żadnych istotnych związków.

Wspomnienia generała Józefa Dowbora-Muśnickiego:

Zdarzyło mi się rozmawiać z inteligentami-socjalistami. Najwięcej jednak posiadł socjalizm adeptów wśród nieuków i leniuchów. Dobitnie scharakteryzował socjalizm Eligiusz Niewiadomski, który za lat swych młodzieńczych należał do socjalistów. Do jego słów dodałbym jeszcze: nie ma nigdzie tylu wypadków ohydnego szpiegostwa, donosicielstwa, przekupstwa i zdrady swoich, jak właśnie wśród socjalistów.

Pomiędzy Ignacym Daszyńskim a szefem krakowskiej policji Michałem Flattau istniała przedziwna więź. To nie Flatau miał w kieszeni Daszyńskiego, ale na odwrót. Świadczy o tym, w mojej ocenie, pewność siebie towarzysza Ignacego, z jaką poruszał się nie tylko po Krakowie, ale także po Wiedniu i Berlinie, świadczą o tym znajomości, jakie miał w stolicach, które nie zahamowały bynajmniej jego kariery wywrotowca, ale dodały jej skrzydeł. Inaczej było w przypadku Michała Flataua, który po odzyskaniu niepodległości został naczelnikiem wydziału w MSW.

Jest napisane: czcij ojca swego i matkę swoją. Odpowiedź na pytanie czy tą drogą poszły władze Gdańska pozostawiam czytelnikom i komentatorom.

A teraz alarmująca wieść napisana przez Jarosława Wasielewskiego, 10 listopada 2019:

Dlaczego Trójmiasto nie pamięta o Ignacym Daszyńskim?

Okazuje się, że Ignacy Daszyński szanowany nawet przez prawicę, a wykorzystywany i zwalczany przez komunistów został zapomniany w "kolebce wolności i Solidarności"!

101. rocznica powołania rządu lubelskiego jest doskonałym momentem, by wrócić do tematu i wreszcie naprawić to niedopatrzenie.

Tak swoją notkę kończy autor.

https://historia.trojmiasto.pl/Dlaczego-Trojmiasto-nie-pamieta-o-Ignacym-Daszynskim-n139524.html

I oto błąd i niedopatrzenie zostały naprawione m. in. przez dwie kobiety: Prezydent Gdańska Aleksandrę Dulkiewicz oraz zastępczynię (!) prezydenta ds. rozwoju społecznego i równego traktowania, Monikę Chabior .

Skwer pomiędzy ulicami Św. Trójcy, Okopową i Toruńską w Śródmieściu Gdańska zyskał tablicę z imieniem Ignacego Daszyńskiego. Jej uroczyste odsłonięcie odbyło się w sobotę, 14 stycznia 2023 r. Nadanie nazwy skweru jednogłośnie przegłosowała Rada Miasta Gdańska we wrześniu 2022 roku.

W wydarzeniu wzięli udział m.in. Monika Chabior, zastępczyni prezydenta ds. rozwoju społecznego i równego traktowania, Agnieszka Owczarczak, przewodnicząca Rady Miasta Gdańska,  Oleksandr Plodystyi, Konsul Generalny Ukrainy w Gdańsku, Adrian Zandberg, poseł na Sejm RP,  Henryk Wojciechowski, członek zarządu Nowej Lewicy, Adam Szczepański - przedstawiciel grupy mieszkańców i mieszkanek Gdańska występujących z inicjatywą upamiętnienia Ignacego Daszyńskiego, a także miejscy radni, radni dzielnicy Śródmieście oraz mieszkanki i mieszkańcy naszego miasta.

https://www.gdansk.pl/urzad-miejski/wiadomosci/ignacy-daszynski-upamietniony-w-gdansku,a,235395

Na wysokości zadania stanęło GOOGLE, które szybciutko umieściło nazwę skweru na mapie.

Nadal jednak nie można znaleźć przy pomocy Google gdzie jest rondo Jałowieckiego w Gdańsku.

 



tagi: gdańsk  ignacy daszyński  ojcowie niepodległości 

Andrzej-z-Gdanska
25 stycznia 2023 07:30
7     1273    10 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Zdzislaw @Andrzej-z-Gdanska
25 stycznia 2023 09:04

Trudno to zrozumieć, jeśli pozostać przy opinii, że UNY to genialni przemysłowcy, handlowcy, ..., ale i naukowcy. Wypada więc chyba dojść do wniosku, ze powyższe atuty były/są/stały się nieaktualne i UNY nadają się tylko do czerpania fruktów z zarządzania masą "robotniczo-chłopską", zaprzężoną do niewolniczej pracy. Czyżby jeden nieudany eksperyment im nie wystarczył? A może nie był taki nieudany, jak sądzimy? Może to jest właśnie metoda na dwuetapowe "odzyskiwanie" aktywów, które "niesłusznie" trafiły w "niewłaściwe" ręce.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @Andrzej-z-Gdanska
25 stycznia 2023 11:17

Mimo upływu 100 lat, co było zaznaczane przy okazji uroczystości, nadal się "tłucze" te tematy, a kasy nie brakuje i żadne "kryzysy" nie sa straszne.

Na medalu dołożono kard. Aleksandra Kakowskiego (prawy górny róg):

zaloguj się by móc komentować

atelin @Andrzej-z-Gdanska
25 stycznia 2023 14:08

Ojcem niepodległości był Mieszko, znany handlarz.

zaloguj się by móc komentować

Paris @Andrzej-z-Gdanska
25 stycznia 2023 17:34

Dziekuje,  za...

...  przypomnienie  zyciorysu  tego  BANDYTY  daszynskiego  wg.  CORYLLUS`a...  czytalam  trylogie  o  socjalizmie,  ale  z  czasem  duzo  wiedzy  gdzies  ulatuje...

...  trzeba  to  przypominac  NON-STOP  !!!

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @atelin 25 stycznia 2023 14:08
25 stycznia 2023 17:39

Był też inny Mieszko:

Mieszko III wprowadza wąską grupę żydowskich specjalistów w zakresie bicia i obrotu monetą do gospodarki państwowej i zarazem do polityki. Oddał im w zarząd mennice książęce z zadaniem faktycznego złupienia całej ludności. Nowy książę zarządził wymianę pieniędzy dwa razy do roku (później trzykrotnie). Kolejne brakteaty z napisami hebrajskimi, sławiącymi księcia (z napisami takimi, jak „b’racha Miszko”, czyli „błogosławieństwo Mieszkowi” czy też „Mieszko pan doskonały”), stały się przez przymusowe wymiany na coraz gorszy pieniądz narzędziem wywłaszczenia poddanych księcia. 

Na "usprawiedliwienie" można powiedzieć, że on tego nie wymyślił, ale zastosował.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @Paris 25 stycznia 2023 17:34
25 stycznia 2023 17:45

Proszę bardzo. :)

Jednak tego przypominania nigdy nie jest za wiele, albo jest mało skuteczne.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @Andrzej-z-Gdanska
27 stycznia 2023 14:15

Właśnie dokonałem "epokowego odkrycia", a  stało się to niepostrzeżenie!

Zastanawiałem sie jaki "algorytm" przyświecał wyborowi "Ojców niepodległości". Oznaczam literką "L": Piłsudskiego, Witosa i Daszyńskiego, a literką "P" Paderewskiego, Korfantego i Dmowskiego. Wtedy mamy ulubioną przez demokratyczne stwory równowagę trzech ojców na "L" i trzech na "P". Nie musi to mieć, jak wiemy, w ustrojach demokratycznych nic wspólnego z rzeczywistością. Dlatego nie można wzruszyć tej równowagi zamieniając Daszyńskiego "L" na kardynała Kakowskiego "P" lub gen. Hallera "P".
Może to odzwierciedlać obecne "udziały" partyjne; żeby żadna strona za bardzo nie przeważała?

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować